20. Lodowy pocałunek

182 32 2
                                    

Wydawało się, że wiatr wtargnął z ulic Rågeleje wprost do Loppukanava, muskając płomień świec i targające miękkie włosy Rune. Młody Koskela zachłysnął się powietrzem, powiódł spanikowanym wzrokiem między zbliżającymi się ku niemu palcami utkanymi z mroku i własnych lęków a czarnymi oczami przeszywającymi go na wylot z nieskrywaną nienawiścią. Przełknął ślinę i zacisnął dłonie w pięści, by ukryć ich drżenie.

– Nie zamierzam zdychać ani dziś, ani jutro, ani kiedykolwiek w najbliższej przyszłości – odpowiedział zachrypniętym głosem Rune. Nie wiedział, skąd czerpał tę siłę, by mu się przeciwstawić, ale odkaszlnął i zadarłszy brodę, dodał: – Nie zabiła mnie wojna, więc nie polegnę, teraz gdy się skończyła.

– Istnieją gorsze rzeczy niż wojna, a Szkarłatny Kruk ze swoim oddziałem jest tego preludium – wyszeptał Alastair, pokonując ostatnie pół metra, które ich dzieliło. Stanął tak blisko, że stykali się czubkami butów, Rune widział tylko skórę na jego gładkiej brodzie. Nie odważył się podnieść oczu wyżej. – To wszystko jest większe od ciebie, portowy szczurze. Jesteś niczym.

– Skoro jestem niczym, to dlaczego tak bardzo ci zależy, żebym zdechł? – zapytał cicho.

Mroźny pocałunek wiatru musnął kark Rune, przyprawiając go o gęsią skórkę. W mgnieniu oka z początku lekkie dreszcze przerodziły się w niekontrolowane drżenie, które ścięło go z nóg. Osunął się, boleśnie wykręcając nadgarstek. Uderzył czołem o kolano porucznika i padł na kolana na miękki dywan. Przenikliwe zimno wdarło się w najgłębsze zakamarki jego duszy i rozszerzonymi w przypływie adrenaliny i strachu żyłami popłynęło prosto do serca. Każdy kolejny łapczywy oddech dostarczał coraz mniej powietrza do ściśniętych płuc, mroczki zatańczyły mu w oczach.

Umrze tutaj.

Dopełni swojego żywota na kolanach przed tym sadystą.

Bez dumy, bez honoru.

Wszystko ustało jak cięte nożem. Nagle. Ciepło ponownie otuliło ciało Rune, wpełzając pod ubrania, głaszcząc skórę, żyły i kości. Wraz z ostatnimi okowami lodu, które go opuściły, Koskela upadł z hukiem na ziemię.

– Nie muszę nawet wyciągać miecza, żeby cię zabić, kundlu – odpowiedział cicho Alastair i oparł stopę o jego bok. Rune nie zareagował, gdy wojskowy pchnął go ciężkim butem, przekręcając na plecy. Bezwładne ramiona młodego Koskela opadły na podłogę, nie miał siły nic zrobić. – Nie chcę cię jutro tutaj widzieć – dodał spokojnie i powolnym krokiem zszedł po schodach.

Rune zamknął oczy, próbując wyrównać oddech. Wciągnął powietrze przez nos i wypuścił przez lekko rozchylone wargi. Raz po razie napełniał płuca powietrzem, wsłuchiwał się w szum krwi w uszach i galop serca, które tłukło w jego piersi, wygrywając szalony marsz żałobny.

A ten powoli przeradzał się w uderzenia wojennych werbli.

Z każdą chwilą, gdy ostatnie szpile strachu wbite w jego kręgosłup odpuszczały, chaos myśli również znikał. Ze wzrokiem wbitym w sufit, oddychał coraz głębiej, pozwalając, by ogarnął go spokój, bo wraz z pierwszą falą ciepła przyszła jedna myśl.

Groźby porucznika to puste słowa. Nie może go zabić, bo boi się Acharela.

Tylko co Alastair mu zrobił, skoro Rune miał absolutną pewność, że ręce porucznika tkwiły spuszczone wzdłuż boków. Koskela czekał, aż potwór sięgnie po miecz albo sztylet, żeby go zabić. Miał je przez cały czas w zasięgu wzroku. Nie było mowy o pomyłce.

Dziś rozdział krótki, wiem, ale wjechały antybiotyki i nadal więcej śpię, niż oddycham

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziś rozdział krótki, wiem, ale wjechały antybiotyki i nadal więcej śpię, niż oddycham. Mimo wszystko z TEGO rozdziału jestem zadowolona. A wy co myślicie? Kim jest Alastair?

Serce Boga Wojny [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz