Rune bezskutecznie próbował wyślizgnąć się z potrzasku pomiędzy szeroką piersią Enzo a zimną ścianą własnego domu, w którym przestał się czuć bezpiecznie. Brakowało mu tchu, bo Korhonen napierał, a panika chciwie zaciskała swoje szpony na jego płucach. Strach zalał go falą gorąca, by po chwili brutalna bezsilność obezwładniła jego ciało lodowatym chłodem.
Czuł sztywnego penisa Enzo pod pępkiem, gdy mężczyzna dociskał do niego rozpalone ciało. Gorący oddech wdzierał się w usta Rune, odbierając tlen.
Rune się dusił.
Dusił się w każdym tego słowa znaczeniu, a owładnięty pragnieniem Enzo niczego nie widział. Nie czuł słabnącego w swoich ramionach Rune.
To był moment, chwila nie dłuższa niż uderzenie rozszalałego w panice serca Rune, gdy Enzo wyjął język z jego ust, żeby złapać oddech.
– Przestań – wydusił Rune i gwałtownie wcisnął przedramię między nich, wywierając nacisk na pierś Korhonena.
– Chcę, żebyś wiedział...
– Chcę, żebyś uszanował moje zdanie – przerwał mu natychmiast Rune, kręcąc gwałtownie głową. – Nie wierzę, że głód i wojna odebrały ci człowieczeństwo.
Ugryzł się w język, zanim powiedział to, co naprawdę myślał o Enzo, że na fali podziwu, jaką przed chwilą wzbudził wśród arystokracji łaknącej krwi najeźdźcy, myślał, że może spełnić swój kaprys i wziąć Rune bez jego zgody. Ekscytacja i niewątpliwy sukces dodały mu animuszu, którego i tak miał więcej niż większość mężczyzn w jego wieku.
– Najwyższy czas, żeby skończyć tę grę w kotka i myszkę, Rune.
– Nie rozumiem...
– Rozmawiałem z twoim ojcem – wtrącił Enzo. Odsunął się nieznacznie, gładząc go delikatnie po policzku. – Mówiłem mu o swoich zamiarach, a jego reakcja była, cóż... oczekiwał czego innego.
– O czym mu mówiłeś? – wyszeptał na wydechu Rune.
Misterna intryga, którą próbował utkać z ochłapów rzucanych mu przez najbliższych, zaczęła przeciekać przez skostniałe ze strachu palce. Tracił nad nią kontrolę.
– O naszym ślubie, Rune.
Na chwilę kontury otaczających ich mebli całkiem się rozmazały i wszystko poza Enzo przypominało wymiociny, które każdego poranka przed wojną zmywano z chodnika przed tawerną, gdy Rune w końcu wytaczał się spod kontuaru.
Pieprz się, chciał odpowiedzieć Koskela, ale wspomnienie słodkiego głosu brata szepczącego imię Aurory wprost do ucha, skutecznie zasznurował mu usta.
Czy faktycznie Enzo zemściłby się na Rune w ten sposób, gdyby teraz jednoznacznie odmówił?
Zawahał się.
Oczywiście, że zemściłby się na całej rodzinie Koskela, a Aurora byłaby wisienką na torcie repertuaru tortur, jakie by wymyślił.
– Nie mam głowy do myślenia o takich rzeczach – odpowiedział po chwili, uzbrajając się w najbardziej oburzony ton, na jaki było go stać. – Nie mamy jedzenia i opału. Knujesz przeciwko namiestnikowi, a nie masz jeszcze broni... Jakkolwiek romantycznie by to nie wyglądało, priorytety leżą gdzie indziej niż na ślubnym kobiercu, Enzo – dodał, ostrożnie dobierając każde słowo.
Nie chciał rozniecać jeszcze bardziej tego ognia pożądania, który trawił duszę Enzo i rozpalał go nocami.
– Chyba sobie żartujesz – wyszeptał Korhonen, a blask ognia zatańczył w jego ciemnych tęczówkach jak ostrze uniesione do zadania ostatecznego ciosu. – Zwodzisz mnie już tyle lat! Moja cierpliwość ma granice!
Rune słyszał złudne trzaskanie cienkiego lodu, po którym stąpał, od kiedy wszedł do salonu. Jeden niewłaściwy ruch i rozpęta tajfun.
– Cenię sobie swoją wolność! – odszczeknął i skrzyżował ręce na piersi, umyślnie przy tym dźgając łokciem Enzo w mostek. – Nie gram z tobą w żadną grę. Nie jestem gotowy się ustatkować. Rozumiem twoje zniecierpliwienie, ale...
– Twoja wolność jest dla ciebie ważniejsza niż ja? – zaatakował Enzo. Patrzył wściekle na Rune spod przymrużonych powiek i nawet młody Koskela musiał przyznać, że był piękny. Majestatyczny niczym posąg spod dłuta najzdolniejszego artysty, z siłą Uhyre czającą się w oczach.
Nie chcesz znać odpowiedzi, pomyślał z rozdrażnieniem Rune.
– Twoje pragnienia są dla ciebie ważniejsze niż ja? – odparował, odsuwając się o krok. Gdy wypowiedział ostatnie słowo, zdał sobie sprawę, że nie powinien był w ten sposób odpowiadać. – Enzo – dodał szybko, wbijając mocno paznokcie w przedramiona, by nie pozwolić nerwom wziąć górę nad rozsądkiem. – Żaden z nas nie jest w takim miejscu swojego życia, żeby brać ślub. Odnajdźmy się w tej trudnej rzeczywistości i...
– Nasze małżeństwo przysłuży się obu rodzinom w tej nowej rzeczywistości, bo bez względu na twoje pochodzenie w moich oczach jesteś Koskelą – warknął Enzo, wycofując się kilka kroków.
Emocje, które uderzyły w Rune były jak żywioły: obezwładniające, niedające się uspokoić. Dzika furia za wypominanie mu, że był bękartem, zmieszała się z odbierającym dech przerażeniem na tę oczywistą groźbę.
Ojciec powiedział wyraźnie, że po wojnie, która ogarnęła cały kontynent, rozpocznie się walka o wpływy w Rågeleje. Te same rodziny, które spiskowały przeciwko Acharelowi tego wieczora, niedługo zaczną się rozpychać między sobą, by w końcu rzucić się do gardeł towarzyszy.
Część z rodów przejdzie do historii.
– Jak śmiesz? – wyszeptał Rune, nie spuszczając wściekłego wzroku z Enzo.
Powinien się ukorzyć, ale wstyd przyćmił zdolność racjonalnego osądu sytuacji. Korhonen nigdy nawet słowem się nie zająknął o tym, że Rune był dzieckiem z nieprawego łoża, a teraz wyrzucił mu to prosto w twarz i to w kłótni.
– Rune, ja...
– Nie chcę cię nigdy więcej widzieć na oczy – przerwał mu cicho Koskela i, ignorując szok malujący się na twarzy Enzo, wybiegł z salonu.
Potykając się o własne nogi, przeciął pogrążony w półmroku zachodzącego słońca korytarz i wypadł na zewnątrz. Świeży śnieg skrzypiał pod jego stopami, gdy mijał zaskoczonego dozorcę. Chwycił ciężką bramę i szarpnął. Krew szumiała mu w uszach, a serce tłukło wściekle o żebra, gdy zagłębiał się w opustoszałe uliczki Rågeleje.
Czarny kruk odepchnął się od misternych zdobień na dachu, rozdmuchując biały puch. Rozłożył gwałtownie skrzydła i wzbił się w powietrze, szybując tuż nad świeżymi śladami.
Słony zapach łez unosił się w powietrzu.
CZYTASZ
Serce Boga Wojny [boyxboy]
Fantasía♛ Erotyk dark fantasy BxB ♛ Port Rågeleje to spowita niekończącą się zimą perła Grævlingehøj - największego kontynentu, na którego czele od setek lat stała Rada Śnieżnej Zamieci. Tak było do czasu, gdy podczas corocznych obchodów Przesilenia Zimoweg...