30. Cienie duszy

88 20 10
                                    

Sumienie Rune nawet nie drgnęło, gdy przeszedł obok kominka, przed którym piętrzyły się poduszki. Miękkie. Puszyste. Pełne gorących oddechów i niegrzecznych wspomnień, które natychmiast przywołały wstydliwy rumieniec na szyi młodego Koskela.

Przeszedł przez niski próg na wypolerowanych deskach do kolejnego pomieszczenia.

Czarne cienie pięły się po ścianach, jakby chciały pożreć całe Loppukanave. Wstęgi mroku wiły się wokół siebie, splatały i ciągnęły ku górze, by na suficie znów zlać się w bezdenną czeluść. Tylko gdzieniegdzie spoglądały na niego srebrne punkciki, które jak oczy towarzyszącego mu ostatnio kruka śledziły każdy jego gest.

Rune szarpnął się do tyłu. Wypadł z powrotem do salonu, potykając się o własne nogi. Oparł się o gzyms nad kominkiem, przed którym Acharel tak bezpardonowo zdarł z niego spodnie. Świecznik na marmurze zachwiał się niebezpiecznie, ale Rune złapał go zręcznie i zdecydowanym krokiem powrócił do pokoiku, gdzie zamieszkiwała najgłębsza noc Rågeleje. Uniósł złoty kandelabr wysoko nad głowę i na nisko ugiętych kolanach, niczym kot gotowy do skoku, wrócił w objęcia mroku.

Namalowane czarną farbą wstęgi zajmowały wszystkie ściany i sufit, a nawet nieśmiało lizały podłogę z ciemnego drewna. Rune dotknęło irracjonalne wrażenie, że tajemnicze malowidła się rozrastają, gdy zajrzał za drzwi: onyksowe macki pochłonęły pierwsze deski przy mosiężnych zawiasach.

– Co to jest? – wymamrotał i ostrożnie stuknął czubkiem buta drgający w świetle świecy cień na panelach. Uderzył w drewno, bez wątpienia.

Lodowaty podmuch przemknął obok młodego Koskela i zgasił płomień na knocie.

– Szlag – sapnął i wybiegł z pokoiku. Susem wypadł na korytarz, by odpalić świece od świecznika stojącego na bogato zdobionym stoliku.

Wrócił do niewielkiego pomieszczenia, ale przez krótką chwilę wydawało mu się, że pomylił drogi. Spojrzał przez ramię, upewniając się, że znalazł się we właściwym miejscu i ponownie uniósł złoty kandelabr nad głowę. Czarne jak węgiel cienie zniknęły, a na ich miejscu pojawił się wizerunek drzewa genealogicznego pormestari – rodu Aullusów, których potomkowie byli związani z niemal każdą rodziną arystokratyczną w Rågeleje.

– Co to za... – zaczął i zamarł, gdy dostrzegł kątem oka ruch na ścianie po swojej prawej stronie. Obrócił się na tyle szybko, by dostrzec ciemną plamę chowającą się za dębem Aullusów. Podskoczył do malowidła i tym razem bez wahania go dotknął. Natychmiast cofnął rękę z cichym syknięciem, gdy niemal ogniste gorąco poparzyło mu opuszki palców.

– Sukinsyn – wymamrotał Rune w eter i po chwili wahania uderzył w to samo miejsce łokciem. Cofnął się, gdy ściana zafalowała jak leniwie dryfujące fale na tafli sennego Uhyre.

Nie tracił zmysłów. Nie oszalał. Podświadomie wiedział, że to nic z tych rzeczy. Wdarł się do domu i duszy Acharela, odnalazł coś, co na zawsze powinno pozostać ukryte.

Albo sam Szkarłatny Kruk obnażył się przed nim.

– Kim ty jesteś? – wyszeptał i wsunąwszy dłonie w rękawy, chwycił klamkę drzwi przez gruby materiał marynarki. Nic go nie oparzyło.

Otworzył drzwi raptownie, jakby spodziewał się nakryć w środku samego Acharela, ale pyszniąca się przed nim sypialnia otulona w jedwabie i przyprószone złotem meble ziała pustką. Jedynie ciepły płomień trzaskający w ognisku mógł odgrywać rolę kompana Rune.

Młody Koskela westchnął głęboko i wziął się pod boki, przechylając kandelabr. Kilka kropel wosku skapnęło na podłogę.

– Skoro ty ze mną pogrywasz, zamierzam zostać w twoim łóżku! – powiedział głośno.

Odpowiedziała mu cisza.

Odstawił z głośnym stuknięciem świecznik na pobliski regał i zamknąwszy za sobą drzwi, zaczął ściągać z siebie ubrania. Rozglądał się kątem oka po pomieszczeniu, powoli rozpinając kolejne guziki koszuli, a potem pasek na chudych biodrach. Spodnie opadły z cichym plaśnięciem, gdy Rune zamarł w bezruchu, przyglądając się swoim kolanom.

– Albo wzrok mi płata figle, albo naprawdę... – Urwał w połowie zdanie, potrząsnął głową.

Faktycznie odzyskiwał wagę, kształt ciała, któremu coraz bliżej było do ludzkiego niż trupiego. Jakkolwiek wydawałoby się to niemożliwe, Acharel miał rację.

Nagi Rune wślizgnął się pod kołdrę i nakrył pod sam nos, lustrując sypialnie namiestnika spod przymrużonych powiek.

– Nie oszalałem, nie oszalałem, nie oszalałem...


Śnieżynki, niestety bardzo różnie jest u mnie teraz z publikowaniem (historię na pewno napiszę do końca, nie daje mi skubana spać po nocach), więc zachęcam Was do zaobserwowania tego konta

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Śnieżynki, niestety bardzo różnie jest u mnie teraz z publikowaniem (historię na pewno napiszę do końca, nie daje mi skubana spać po nocach), więc zachęcam Was do zaobserwowania tego konta. Wtedy na pewno nie ominie Was nowy rozdział.

Czy wiecie, że w Warszawie ma być wreszcie ujemna temperatura w nocy?! Cieszę się, jakbym już mogła lepić bałwana!

Serce Boga Wojny [boyxboy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz