Rozdział 24

5 1 0
                                    

Gdy słońce wzeszło nad Hogwartem, a pierwsze promienie oświetliły zamkowe wieże, Hermiona postanowiła, że musi opowiedzieć nam wszystko. Wiedziała, że to, co przeszła, będzie trudne do opisania, ale czuła, że musi to zrobić – dla nas, dla siebie, i dla tego, co nas czekało.

Spotkaliśmy się ponownie w gabinecie profesor McGonagall. Hermiona siedziała na wygodnym fotelu, otoczona przez nas wszystkich – Harry’ego, Rona, Ginny i mnie. McGonagall również była obecna, gotowa służyć wsparciem i radą.

Hermiona wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.

– To było jak koszmar – powiedziała cicho, patrząc na swoje dłonie splecione na kolanach. – Obudziłam się w ciemnym, zimnym pokoju. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem ani jak się tam znalazłam. Próbowałam się wydostać, ale drzwi były zamknięte, a okna... – zawahała się na chwilę, jakby wspomnienie było zbyt bolesne – były zamurowane.

Spojrzeliśmy na nią, nie przerywając, dając jej czas, by mogła kontynuować.

– Przez chwilę byłam całkowicie sama – mówiła dalej. – Czułam się tak bezsilna, tak przerażona... Ale wtedy drzwi się otworzyły i zobaczyłam Lucjusza Malfoya. Stał w progu, patrząc na mnie z tym swoim lodowatym spojrzeniem. Nigdy wcześniej nie czułam takiego strachu.

Zacisnęła dłonie w pięści, jakby próbując zapanować nad emocjami.

– Lucjusz powiedział mi, że nigdy nie wyjdę z tego pokoju, dopóki Draco mnie pamięta. Jego głos był pełen pogardy, jakby sprawiało mu to perwersyjną przyjemność. Starałam się nie pokazać, jak bardzo mnie to przeraża, ale... – spojrzała na mnie z pełnym bólu wyrazem twarzy – to było trudne.

Poczułem, jak coś w środku mnie pęka, widząc, jak bardzo to wszystko ją dotknęło. Wiedziałem, że Lucjusz jest okrutny, ale teraz zrozumiałem, jak daleko był gotów się posunąć, by nas rozdzielić.

– Próbowałam być silna – kontynuowała Hermiona – ale z każdym dniem, każdą chwilą, czułam, że coś we mnie pęka. Lucjusz przychodził codziennie, przypominając mi, że nie mam wyjścia, że nigdy nie zobaczę was ponownie. Chciał, żebym uwierzyła, że Draco w końcu o mnie zapomni... że wszyscy o mnie zapomnicie.

W jej oczach błysnęły łzy, ale nie pozwoliła im spłynąć. Była zbyt silna, zbyt zdeterminowana, by dać się złamać.

– Ale nigdy nie przestałam wierzyć – powiedziała z determinacją. – Wiedziałam, że przyjdziecie. Że mnie znajdziecie. To trzymało mnie przy życiu, dawało mi siłę, by się nie poddać.

Spojrzała na nas po kolei, jej spojrzenie pełne wdzięczności i miłości.

– W końcu przyszliście – wyszeptała, a jej głos drżał. – I dzięki wam jestem tutaj. Dzięki wam wciąż mam nadzieję.

Ginny, siedząca najbliżej Hermiony, objęła ją delikatnie, a my wszyscy zbliżyliśmy się, by pokazać jej nasze wsparcie.

– Hermiono, nigdy cię nie zostawimy – powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. – Lucjusz nigdy nie wygra, bo mamy siebie nawzajem. Przetrwamy to razem.

Harry, Ron i Ginny przytaknęli, a Hermiona uśmiechnęła się przez łzy. Wiedziałem, że to był początek czegoś nowego, coś, co związało nas jeszcze silniej. Wszyscy razem stawimy czoła Lucjuszowi, niezależnie od tego, co planuje.

Wiedzieliśmy, że to nie koniec naszej walki, ale teraz mieliśmy coś, czego Lucjusz nie mógł nam odebrać – naszą wiarę, przyjaźń i determinację. I to miało być naszą największą bronią.

Ognisty zew: zderzenie światów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz