rozdział 16

8 1 0
                                    

Wielka Sala była wypełniona uczniami, ale dla mnie wydawała się dziwnie pusta. Dźwięki rozmów i śmiechu odbijały się echem w mojej głowie, lecz nie mogłem się na niczym skupić. Myślami byłem gdzieś daleko, poza murami Hogwartu, próbując zrozumieć, co się stało. Hermiona zniknęła. Od kilku dni nikt nie miał od niej żadnych wieści. Każdy zakątek zamku, każde znane nam miejsce zostało przeszukane, ale ona zniknęła bez śladu.

Wiedziałem, że Harry, Ron i Ginny robią wszystko, co w ich mocy, by ją odnaleźć. Nawet McGonagall zaangażowała się w poszukiwania. A ja? Czułem się bezsilny. Nie mogłem skupić się na niczym, a uczucie pustki, które mnie ogarnęło, było wręcz paraliżujące. Wspomnienia o Hermionie wciąż były mgliste, jakby ktoś próbował je wymazać, ale mimo to czułem, że jej zniknięcie było jak utrata czegoś bezcennego.

Siedziałem przy stole Slytherinu, bez apetytu wpatrując się w swoje jedzenie, gdy nagle obok mnie przysiadła sowa. W jej dziobie zobaczyłem list. Natychmiast rozpoznałem pieczęć Malfoyów. Serce zaczęło mi bić szybciej, a w gardle poczułem suchość.

Ostrożnie otworzyłem list, wstrzymując oddech:

„Draco,

Z przykrością muszę cię poinformować, że podjęte zostały działania mające na celu twoją ochronę. Wszystko zostało zrobione, byś mógł dalej być sobą, wolnym od wpływów, które mogłyby cię osłabić. Rozumiesz, że to konieczne.

Nie zapominaj, kim jesteś i jakie obowiązki na tobie spoczywają. Wszystko, co robię, jest dla twojego dobra.

Twój ojciec,
Lucjusz Malfoy”

Przeczytałem te słowa kilka razy, zanim ich pełne znaczenie do mnie dotarło. To on. On stoi za tym wszystkim. Ojciec był w stanie posunąć się tak daleko, by „ochronić” mnie przed Hermioną. Jego słowa były jak cios prosto w serce. Czułem, jak gniew powoli zaczyna we mnie narastać.

Jak mógł mówić, że robi to dla mojego dobra? Jak mógł twierdzić, że to jest ochrona?

Oparłem łokcie na stole, pochylając się nad listem, czując, jakby cały świat zaczął się wokół mnie kręcić. Z jednej strony czułem wściekłość, a z drugiej – potworny strach. Co, jeśli naprawdę ją skrzywdził? Co, jeśli zrobił coś, czego nie da się cofnąć?

Nie wiedziałem, jak długo tak siedziałem, pogrążony w myślach. Dźwięki Wielkiej Sali przytłaczały mnie jeszcze bardziej. W końcu zgniótłem list w dłoni, czując, jak zaczynają mnie ogarniać łzy, choć starałem się je powstrzymać. Wiedziałem jedno – muszę ją odnaleźć. Muszę dowiedzieć się, co się stało, i jeśli ojciec zrobił jej krzywdę... Nie wiem, co zrobię, ale nie pozwolę, żeby to wszystko tak się skończyło.

Ognisty zew: zderzenie światów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz