Rozdział 25

5 1 0
                                    

Wielka Sala Hogwartu, zazwyczaj pełna życia i głośnych rozmów, była teraz cicha, pogrążona w półmroku, jakby dzieląc z nami ciężar minionych dni. Siedzieliśmy razem przy jednym ze stołów – Harry, Ron, Ginny, Hermiona i ja – otoczeni blaskiem migoczących świec, które dawały delikatne, ciepłe światło. Wszystko w tej chwili wydawało się spokojne, niemal nierealne, jakbyśmy znaleźli się w jakimś odległym zakątku czasu, gdzie nikt nie mógł nas dosięgnąć.

Ron właśnie kończył opowieść o swoim nieudanym zaklęciu, starając się rozweselić wszystkich. Jego głos wibrował ciepłem i poczuciem humoru, które niegdyś były tak znajome, a teraz wracały do nas powoli, jakby z trudem przebijając się przez zasłonę smutku. Harry, choć próbował nieco powstrzymać śmiech, w końcu wybuchnął pełnym radości śmiechem, który rozbrzmiał echem w pustej sali. Ginny chichotała, a Ron uśmiechał się szeroko, dumny ze swojego sukcesu.

Patrzyłem na nich, czując, jak ciepło rozlewa się po moim sercu. Po wszystkim, co przeszliśmy – po strachu, bólu i niepewności – te chwile były jak balsam na rany, które jeszcze się nie zabliźniły. Przez krótką chwilę wszystko wydawało się takie proste, takie zwyczajne, jakby nic się nigdy nie wydarzyło. To był jeden z tych momentów, które chciałem zatrzymać na zawsze, schować w sercu i wyciągać w najtrudniejszych chwilach.

Hermiona siedziała obok mnie, jej uśmiech był delikatny, ale oczy mówiły więcej niż słowa. Widziałem w nich zmęczenie, ale też nadzieję, która odradzała się po cichu, jakby bała się, że zostanie znów stłumiona. Czułem, że muszę coś zrobić, coś powiedzieć, zanim ta chwila przeminie i znowu zostaniemy porwani przez rzeczywistość.

Bez słowa, delikatnie chwyciłem jej dłoń, czując, jak ciepło jej skóry przenika do mnie. Spojrzałem jej prosto w oczy, a serce zaczęło mi bić szybciej. To, co chciałem powiedzieć, nosiłem w sobie od dawna, a teraz słowa wydawały się płynąć same, jakby czekały tylko na ten moment.

– Hermiono – zacząłem, a mój głos zadrżał, choć starałem się to ukryć. – Po tym wszystkim, co przeszliśmy... po wszystkim, co wydarzyło się między nami, musisz wiedzieć jedno. Kocham cię. Z całego serca, kocham cię.

Słowa, które wypowiedziałem, zawisły w powietrzu, jakby na chwilę zatrzymały czas. Hermiona patrzyła na mnie, a w jej oczach pojawiły się łzy, które zaczęły spływać po policzkach. Nie próbowała ich zatrzymać, pozwalając, by pokazały całą głębię jej emocji. W tej chwili była dla mnie wszystkim, całym światem.

– Draco... – wyszeptała, a jej głos był pełen czułości i ciepła. – Ja też cię kocham. Zawsze cię kochałam, nawet wtedy, kiedy wszystko wydawało się takie trudne. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

Te słowa były jak dotknięcie magii, które sprawiło, że cały ciężar świata zniknął. Poczułem, jak coś w środku mnie pęka, a zarazem łączy się na nowo, jakby wszystko, co kiedykolwiek było złamane, znalazło swoje miejsce. Bez wahania pochyliłem się i pocałowałem ją delikatnie, z uczuciem, które przez długi czas musiałem tłumić. Było to jak zapieczętowanie tego, co między nami istniało, jak przypieczętowanie naszej miłości, której nic już nie mogło zniszczyć.

Harry, Ron i Ginny patrzyli na nas z uśmiechami na twarzach, ale w ich oczach dostrzegłem coś więcej – zrozumienie, akceptację, i może nawet odrobinę wzruszenia. Wiedzieliśmy, że to, co mamy, jest cenne i że musimy to chronić, niezależnie od tego, co jeszcze przed nami.

W tej chwili, w blasku świec, śmiejąc się razem, wiedziałem, że nie jestem już sam. Miałem przy sobie ludzi, którzy byli gotowi walczyć o mnie, tak jak ja byłem gotów walczyć o nich. To było więcej niż przyjaźń, więcej niż miłość – to była rodzina, którą wybrałem i która wybrała mnie. I w tej rodzinie, cokolwiek by się nie działo, zawsze znajdziemy siłę, by iść naprzód.

Ognisty zew: zderzenie światów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz