Mam przeczucie, że to nie chodzi o kolegę tylko o niego, co jeśli on serio się zakochał we mnie ? Przecież ja złamię mu serce. Dziewczyno, opanuj się, jak na razie nic nikt nie powiedział więc nie ma coś rozmyślać.
Spojrzałam na pamiętnik, wzięłam go i otworzyłam.
10 czerwca 2014 r.
Kochany pamiętniczku
Nie odzywałam się tutaj przez kilka tygodni, a to przez to, że miałam oparzone palce. Tatuś znowu się wkurzy i oblał moje ciało wrzątkiem przez kilka dni codziennie. Kocham go ale nie potrafię zrozumieć dlaczego mój tatuś mnie nie kocha i jest taki dla mnie. Czy ja coś robię źle ? Może to moja wina, że tatuś się wkurza a potem mnie krzywdzi.
Chciałam być tylko kochana, obwiniałam się o to, że jest wkurzony. Tak bardzo pragnęłam tej ojcowskiej miłości, że byłam w stanie obwiniać się za wszytko co mnie spotyka. Chciałabym mieć jeszcze w sobie starą mnie, która wierzyła, że kiedyś nadejdzie lepszy dzień i wszytko będzie dobrze. A teraz co mi zostało, po ojcu którego tak bardzo potrzebowałam ? Ukrywanie prawdziwego imienia i nazwiska, nic mi nie zostało, zostawił mnie bez choć odrobiny miłość. A ta mała dziewczynka tylko tego chciała, odrobinę ojcowskiej miłość a co dostawałam w zamian ? Ból, cierpienie i obwinianie się, byłam za mała na to wszytko za młoda, aby żyć bez mamy i taty, którego tak bardzo chciałam mieć ale nie mogłam. Przewinęłam kilka kartek do przodu.
6 maja 2015 r.
Drogi pamiętniczku
Wczoraj były moje urodziny. Ale jak co roku nie obchodziłam ich bo właśnie w ten dzień moja mamusia zmarła. I znowu tatuś był bardzo wściekły ale pierwszy raz podarował mi prezent był to pasek. Którego od wczoraj będzie używał, aby mnie bić, tatuś podarował mi prezent tak bardzo czekałam na ten dzień. Co z tego, że jest to pasek ale to jest prezent od mojego kochanego tatusia. Mam bardzo dużo śladów na plecach od uderzeń paskiem.
Pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach, cieszyłam się z paska, który potem wyrządził mi bardzo dużo ran na ciele. Jaka ja byłam naiwna, cieszyłam się bo to był prezent od ojca. Wystarczy na dziś, nie dam rady tego przeczytać. Otarłam szybkim ruchem łzy i schowałam pamiętnik do walizki, wzięłam zeszyt, w którym miałam szkice postanowiłam coś naszkicować. Założyłam słuchawki włączyłam swoją ulubioną playlistę akurat padło na Stargazing- Myles Smith i zaczęłam szkicować kotka, którego dostałam. Nie wybrałam jeszcze dla niej imienia, muszę nad tym pomyśleć. To samo uczucie podczas rysowania jak kiedyś, czuję, że odcięłam się od wszystkich problemów. Gdy już skończyłam odłożyłam zeszyt i przybory na stoliczek nocny, zgasiłam światło i położyłam się na łóżku, kotek położyła się obok mnie na poduszce. Jest taka słodka, po chwili zasnęłam, gdy tylko się obudziłam spojrzałam na telefon była 6.40 poszłam wziąć ubrania z walizki i przebrałam się po czym wzięłam kosmetyczkę z kosmetykami do pielęgnacji i zeszłam po schodach. W salonie na kanapie spał chłopak, przykrył się moim kocem, weszłam do łazienki i zaczęłam się ogarniać. Gdy już skończyłam poszłam do pokoju zanieść kosmetyczkę, sięgnęłam po telefon i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie kawę i wyszłam przed domek na ganek. Usiadłam i zaczęłam pić kawę, po godzinie chłopak wstał słyszałam jak wstawał i poszedł do kuchni, postawił wodę w czajniku. Za dużo sobie pozwala, co on sobie myśli? Idiota. Wzięłam telefon i wybrałam numer do burmistrza.
LIZZY: Dzień dobry, nie przeszkadzam ?
BURMISTRZ: Dzień dobry, nie w czym mogę pomóc ?
LIZZY: Chciałam zapytać, czy zna pan kogoś kto wymieniłby mi okno?
BURMISTRZ: Oczyścić, a co się stało ?
LIZZY: Jakieś dzieciaki wybiły mi okno przypadkiem.
BURMISTRZ: Okej rozumiem, przysłać kogoś dziś?
LIZZY: Dobrze by było.
BURMISTRZ: Dobrze, załatwię kogoś napisze potem o której godzinie można będzie się spodziewać.
LIZZY: Dobrze dziękuję bardzo.
BURMISTRZ: Proszę bardzo, mogę pomóc jeszcze w czymś?
LIZZY: Nie, dziękuje bardzo za pomoc. Do widzenia
BURMISTRZ: Do widzenia.
Rozłączyłam się i położyłam telefon na stoliku obok mnie, i nagle usłyszałam głos Ashe. Otworzył okno w kuchni.
- Umiesz sobie sama poradzić. A tak dramatyzowałaś abym ja to załatwił.
- Zamknij się. Dlaczego tak się mnie uczepiłeś ? Nie masz co robić w życiu?
- Najwidoczniej nie mam. Jak ty się szybko denerwujesz. Wyluzuj różyczko.
- Zamknij się już, nie mogę cię słychać. Wynoś się już stąd.
- Chciałabyś. Ja tak szybko stąd nie zniknę.
Przewróciłam oczami, wzięłam telefon i poszłam do domku udałam się do pokoju wzięłam swój plecak i kluczyki, po czym zeszłam, ze schodów. Ashe patrzył na mnie, wyszłam przed dom a on po chwili za mną.
- Gdzie się wybierasz ? – zapytał chłopak.
- A co cię to interesuje? Zamknij dom, gdybyś postanowi opuścić go.
Powiedziałam cały czas idąc, wsiadłam do samochodu i po chwili odjechałam. Muszę oddać auto do warsztatu, przecież nie mogę takim samochodem jeździć. W miasteczku był tylko jeden warsztat samochodowy podjechałam do niego, na szczęście był otwarty i nie było ludzi. Zaparkowałam przed warsztatem i wysiadłam z samochodu, a już po chwili podszedł do mnie jakiś młody mężczyzna był brunetem w loczkach o zielonych oczach, nie był bardzo wysoki ale za to dobrze umięśniony.
- W czym mogę pomóc ?- zapytał.
- Udałoby się jak najszybciej doprowadzić samochód do dobrego stanu ?
-A co się stało ? Jakaś szczelanina była ?
- A to nic takiego. Uda się zająć moim samochodem ?
- Oczywiście, akurat nie mamy żadnych zleceń więc będę mógł od razu zająć się tym samochodem. Nie jest pani stąd.
- Aż tak widać ?
- Może trochę, ale to małe miasteczko znam tutaj wszystkich.
- No tak. To ja zostawiam samochód pod pana opieką.
Uśmiechnęłam się, chłopak wydawała się bardzo sympatyczny. On również się uśmiechnął.
- Proszę zostawić numer, zadzwonię, gdy samochód będzie gotowy.- powiedział.
- Jasne.
Chłopak zapisał siebie mój numer telefonu i poszłam do najbliższej kawiarni, zamówiłam sobie na wynos zielną herbatę i wyszłam po chwili dostałam wiadomość.
BURMISTRZ
Dzień dobry, udało mi się załatwić kogoś do naprawy szyby. Powinien niebawem podjechać.
LIZZY
Dziękuję bardzo.
Zadzwoniłam po taxi, niestety żadna nie była wolna. Niech to szlak nie mam samochodu a muszę wracać do domku i to jak najszybciej. Mój telefon zadzwonił był to mechanik.
MECHANIK: Zostawiła pani w samochodzie plecak.
LIZZY: Rzeczywiście, zapomniałam o nim. Dziękuję za informację zaraz podejdę.
MECHANIK: Nie ma sprawy.
Rozłączył się a ja schowałam telefon do kieszeni i zaczęłam iść w stronę warsztatu.
Jak mogłaś zapomnieć o plecaku ? Vela co z tobą?
Po dłuższej chwili byłam już pod warsztatem, weszłam do środka. Mechanik uśmiechnął się i podał mi plecak.
- Oto pani zguba.- powiedział.
- Dziękuję bardzo. Wiem, że nie powinnam ale czy mógłby pan mnie podwieźć moim samochodem do domku ? Dopłacę za to, nie ma żadnej wolnej taxi a koniecznie potrzebuje być jak najszybciej w domu.
- Nie ma problemu. A jak daleko pani mieszka ?
- Niedaleko za miasteczkiem. Dziękuję panu bardzo.- powiedziałam.
- Może nie mówmy sobie pan pani. Jestem Ferit.
- Lizzy.
- Miło mi, to co jedziemy ?
- Tak.
Po chwili wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy, podczas drogi nie rozmawialiśmy praktycznie, mówiłam tylko gdzie trzeba jechać. Już po kilku minutach byliśmy na miejscu.
- Dziękuję ci bardzo. Nie wiem co bym zrobiła.- powiedziałam.
- Nie musisz dziękować.
Uśmiechnął się, ja również i wysiadłam z samochodu. Weszłam po cichu do domu chłopaka nie było, może poszedł gdzieś. Najlepiej, żeby już tutaj nie wracał, poszłam do swojego pokoju i tam go zastałam siedział na łóżku i czytał mój pamiętnik. Był na pierwszej stronie, wkurzyłam się podeszłam szybko do niego i wyrwałam pamiętnik.
- Co ty kurwa robisz ?! Kto ci tu pozwolił wejść a co dopiero grzebać w moich rzeczach!? Wynoś się stąd !
- Wyluzuj, mogę wchodzić gdzie chce i tobie nic do tego różyczko.
- Nic do tego?! To jest mój domek a ty tu siedzisz jakbyś był u siebie ! Powinnam zadzwonić na policję!
- To, czemu tego nie zrobiłaś na samym początku?
Wstał i stanął bardzo blisko mnie, patrzył mi w oczy, które za każdym razem mnie hipnotyzowały były bardzo ładne. Ale to nie zmieniało faktu, że byłam na niego wścieka. Jak mógł mi grzebać w rzeczach ?!
- Bo nie chciałam robić ci problemów, ale ty sobie za dużo pozwalasz. Dlaczego ty w ogóle grzebałeś w moich rzeczach?! Nie masz co robić ?!
- Ta jasne, bo ci uwierzę, że nie chciałaś robić mi problemów. Prawda jest taka, że ci się spodobałem i dlatego nie zadzwoniłaś.- powiedział spokojnym tonem.
- Śmieszny jesteś wręcz żałosny. Jak możesz być tak zapatrzonym w sobie dupkiem?! Nie nauczono cię, że nie grzebie się w czyjś rzeczach?!
- Może nauczona a może nie. Wyluzuj już, nic nie zrobiłem złego a ty dramatyzujesz tak jakbym zrobił ci coś.
- Grzebałeś w moich rzeczach. Ty to nazywasz nic ? Wynoś się z tego domku rozumiesz ?!
- Nigdzie się nie wybieram.
Gdy już miałam mówić zabrzmiał dzwonek do drzwi. Wzięłam ze sobą pamiętnik i poszłam na dół. Otworzyłam drzwi a w nich stał jakiś mężczyzna, to zapewne ten od okna.
- Dzień dobry.- powiedziałam.
- Dzień dobry, burmistrz mnie przysłał abym naprawił okno.
- Wiem, rozliczymy się, gdy pan skończy.
- Dobrze.
Mężczyzna zajął się oknem a ja wyszłam na górę do swojego pokoju, Ashe dalej tam siedział.
- Czego nie zrozumiałeś w mojej wypowiedzi, że masz się stąd wynosić ?- zapytałam.
- Chyba ty nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi.
- Jak tylko ten mężczyzna pójdzie, porozmawiamy sobie inaczej.
- Myślisz, że się ciebie boje ? To jesteś w błędzie, nie wiesz jeszcze z kim masz doczynienia różyczko. Radzę nie podskakiwać.- powiedział oziębnie.
- W dupie mam twoje rady. Wieczorem ma cię tu już nie być inaczej zadzwonię na policję.- powiedziałam stanowczo.
Po czym wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do kuchni. Chodziłam z tym pamiętnikiem jak głupia, zrobiłam sobie kawę i usiadłam w kuchni. Po długim czasie mężczyzna skończył podeszłam do niego.
- Bardzo dziękuję.- powiedziałam.
- To moja praca.- odpowiedział.
- Proszę chwilę poczekać pójdę tylko do pokoju po pieniądze.
- Nie musi się pani spieszyć.
Poszłam do swojego pokoju, chłopka spał na moim łóżku, co wkurzyło mnie. Ale nie miałam teraz na to czasu, wzięłam pieniądze i zeszłam na dół do mężczyzny. Rozliczyłam się z nim i jeszcze raz podziękowałam a on po chwili poszedł do swojego samochodu i odjechał. A ja poszłam do pokoju schować pamiętnik i wyszłam przed domek. Postanowiłam się przejść za domek kierowałam się w stronę jeziora które było niewiele oddalone od domku. Była tam kładka, usiadłam na samym końcu i siedziałam tak nagle mój telefon zadzwonił, była to ciocia Karen odebrałam.
LIZZY: Witaj ciociu jak tam u ciebie ?
CIOCIA KAREN: Dobrze, słyszałam, że jakieś dzieciaki wybiły ci szybę. Nigdy nikt tam się nie kręcił. Powiedz prawdę.
LIZZY: Przecież to jest prawda, może myślały, że to opuszczony dom.
CIOCIA KAREN: Okej, ale pamiętaj że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Jak ci się podoba okolica ?
LIZZY: Nie zwiedzałam jeszcze niczego, siedzę teraz na kładce może jutro pozwiedzam okolice. Dziś już nie mam na to siły.
CIOCIA KAREN: Okej, odpocznij sobie zadzwonię jutro.
LIZZY: Okej.
Rozłączyła się, a ją położyłam telefon obok siebie.
Dlaczego ten cały Ashe tak doczepił się do mnie? Naprawdę nie ma co robić w swoim życiu, to był błąd po co ja w ogóle do niego podeszłam wtedy ? Teraz już wiem, że ta decyzja wpłynęła na moje życie negatywnie i zapewne jeszcze będzie miała ogromny wpływ. Jak się go pozbyć ? On jest bardzo uparty, nie odpuści jak ja mu powiem. Musiałoby się coś stać, żeby się odczepił.
Siedziałam przez jakiś czas na tej kładce, gdy już miałam wstawać zakręciło mi się w głowie i wpadłam do wody a ja panicznie boję się wody. Od razu wpadłam w panikę co nie ułatwiało mi wydobycia się z jeziora, zaczęłam się topić. Gdy się obudziłam leżałam na łóżku a obok siedział Ashe, czy ja jestem w szpitalu ?
- O już się ocknęłaś. – powiedział chłopak.
- To ty wyciągnąłeś mnie z wody ? I co ja robię w szpitalu ?
- Tak, byłaś nie przytomna więc musiałaś tutaj się znaleźć. Zobaczyli twoją ranę po postrzale.
- Dziękuję.
Weszła pielęgniarka do sali, chciała sprawdzić, czy już się obudziłam. Podeszła do łóżka stanęła obok Ashe.
- Jak się pani czuję ? – zapytała pielęgniarka.
- Dobrze, mogę już opuścić szpital? – zapytałam.
- Tak, miała pani szczęście, że narzeczony panią uratował.
- Ta narzeczony.
Spojrzałam na Ashe, czy on naprawdę musiał wymyślić takie absurdalne kłamstwo ? Po co on w ogóle mnie ratował ? Przecież nie lubi mnie, a to już drugi raz, kiedy ratuje mi życie, co jest z nim nie tak ? Teraz to nie mogę wywalić go z domku bo uratował mi życie.
- Coś nie tak ? – zapytała kobieta.
- Nie. -odpowiedziałam.
- Okej, pójdę już. Może pani już opuścić szpital. Tylko proszę ubrać bluzę.- powiedziała kobieta.
- Dziękuję.- powiedziałam.
Pielęgniarka wyszła z sali a ja wstałam z łóżka. Tylko gdzie mój telefon ? Był na kładce a gdzie teraz jest.
- Widziałeś mój telefon ?
-Tak, jest w samochodzie.
- Okej. Dlaczego powiedziałeś, że jesteś moim narzeczonym?
- Żeby nie kazała poinformować kogoś z twojej rodziny. Na pewno byś nie chciała, aby ciocia Karen się o tym dowiedziała.- powiedział Ashe.
- Skąd o niej wiesz ?- zapytałam.
- Wiem trochę o tobie. Zapomniałaś o tym?
- No tak.- odparłam.
Zaczęłam iść w kierunku drzwi, a Ashe po chwili poszedł za mną zatrzymując mnie.
- Poczekaj kochanie, musisz ubrać bluzę.- powiedział chłopak.
Kochanie?! Co za kretyn. No tak teraz trzeba udawać narzeczeństwo. Przynajmniej ciocia się nie dowie to jedyny plus tego wszystkiego. A może powinnam zapoznać się z nim to będzie inny, może nie warto z nim walczyć tylko poznać się. Może to mi wyszłoby na dobre, odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam.
- Nie trzeba. Zaraz będziemy w samochodzie.
- Nalegam.
Po czym założył mi bluzę, chwycił za rękę i poszliśmy przed szpital. Gdy tylko wyszliśmy puściłam jego rękę i spojrzałam na niego.
- Daj mi telefon.
- Przecież jest w samochodzie. Wsiadaj.
- Muszę jeszcze coś załatwić. Nie jadę z tobą.
- W takim wyglądzie chcesz coś załatwić ? Nie kłam, wsiadaj do samochodu.
Przewróciłam oczami i wsiadłam do jego samochodu. Gdy tylko usiadłam ściągnęłam bluzę i podałam mu.
- Dzięki ale nie była mi potrzebna.- powiedziałam.
Chłopak spojrzał na mnie z tym swoim głupim ale pociągającym uśmiechem.
- Gdzie mój telefon ?
- W schowku. – odparł.
Otworzyłam schowek, był tam mój telefon oraz broń, jego broń. Wzięłam telefon i zamknęłam schowek, Ashe odpalił samochód i już po chwili byliśmy pod domkiem.
CZYTASZ
Angle and Devil in One
Teen FictionVela Scuti po śmierci ojca ukrywa się pod fałszywymi danymi. Układa sobie życie razem z paczką przyjaciół, którzy tak naprawdę jej nie znają. Jednak w 19 urodziny wszystko się zmienia, pojawiają się oni... dwójka braci. Jej przeszłość daje o sobie z...