9 CZAS ZGODY

84 3 0
                                    

Wysiadłam z samochodu i od razu poszłam do domku. Udałam się do pokoju, wzięłam ubrania i zeszłam na dół, Ashe siedział w salonie i głaskał kota, przy tym skanował mnie wzrokiem. Weszłam do łazienki i wzięłam szybką kąpiel, gdy już się ogarnęłam wyszłam z łazienki.

- Możemy pogadać ?- zapytałam.

- Różyczka chce porozmawiać ? Co to się stało ? Słucham cię.- powiedział z tym swoim uśmiechem.

Usiadłam na drugim końcu kanapy, a on tylko spojrzał na mnie po czym zaśmiał się. Nie wiedziałam co go tak bawi, kotek przyszedł do mnie i położyła się na moich kolanach.

- Co cię tak bawi?- zapytałam.

- Jednak boisz się mnie, chyba że już się zakochałaś.- zaśmiał się.

Na co ja tylko przewróciłam oczami a potem skierowałam wzrok na jego tenczówki które za każdym razem wydawały się jeszcze piękniejsze. Sama nie wiem czemu, dlaczego jego oczy tak mnie urzekają może dlatego, że są tak podobne do moich.

- Chciałbyś, dlaczego uratowałeś mnie ? – zapytałam.

- A czemu by nie ? W końcu załatwiłaś tamtych dwóch gości. I oberwałaś.- odpowiedział.

- I tylko dlatego?

- A niby dlaczego? Do czego ty dążysz różyczko?

- Proponuję zgodę.- powiedziałam.

- Zgodę ?

Zapytał unoszą brew do góry, po czym przybliżył się do mnie. Dobrze wiem, że nie można mu ufać, ale chociaż trochę się zbliżyć do niego, aby cokolwiek się dowiedzieć o nim. Tylko czy on będzie chciał.

- Skąd ta nagła decyzja ?- zapytał Ashe.

- Myślę, że to dobre rozwiązanie, nie ma sensu toczyć między sobą wojnę. Po co mamy w to brnąć ? Skoro można zacząć od początku, póki nie jest za późno.

- Brałaś coś ? Co ty taka nagle miła ?

- Nic nie brałam, sam powiedz czy to ma sens ? Skoro i tak pomagamy sobie nawzajem umyślnie czy nie.

- Tu masz racje różyczko. Czyli zgoda?

- Tak. – odparłam patrząc mu w oczy. Po czym dodałam -Po co w ogóle przyjechałeś za mną ?

- No wiesz, jesteś pierwszą osobą, która okazała się lepsza ode mnie, a to, że jesteś dziewczyną i nie wiedziałem o tobie nic dało mi więcej do myślenia. Zacząłem szukać informacji i tak jakoś wyszło, że jestem tutaj.

- Super, ci ludzie co tutaj byli kim oni są ?

- Za dużo pytań zadajesz wiesz o tym?

- Lubię wiedzieć na czym stoję.- odpowiedziałam.

A czego on się spodziewał? Że o nic nie będę pytać? Muszę się dowiedzieć jak najwięcej. Tylko nie od razu, bo jeszcze skapnie się, że chce wydobyć od niego informacje.

- Po co grzebałeś mi w rzeczach ? Po co ? Szukałeś czegoś ?

- Chciałem się czegoś więcej dowiedzieć o tobie. Nie da się dużo o tobie dowiedzieć. Przeczytałem tylko jeden wpis, miałaś trudne dzieciństwo to dało mi odpowiedź dlaczego taka jesteś.- powiedział chłodno.

- A co ty też miałeś trudne dzieciństwo, że taki jesteś czy ty po prostu masz taki charakter ?

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, wiesz o tym?

- Aniołem to ja nie jestem, więc nie zaszkodzi mi ciekawość a piekło jest mi dobrze znane a na ciebie to pewne już czeka  mogę się założyć.

- To moje piekło a jestem tam Lucyferem i to ja o wszystkim decyduje, to mój dom.

- Nic dziwnego. U góry jest jeszcze jeden pokój, jeśli chcesz to możesz tam nocować chyba że wolisz na kanapie.

- Ta kanapa nie należy do wygodnych.- odpowiedział.

- Chyba wiesz gdzie jest ten pokój.- powiedziałam.

- Tak, to całkiem miłe z twojej strony.- powiedział lekko się uśmiechając.

Na co ja tylko lekko się uśmiechnęłam i wstałam z kanapy, wzięłam telefon i poszłam do pokoju. Podłączyłam go i wyciągnęłam notes z moimi szkicami, wyszłam na balkon i usiadłam na krześle po czym chciałam zacząć szkicować ale nie wiedziałam co. Przez dłuższy czas zastanawiałam się co mogłabym naszkicować i pomyślałam, że może spróbuję naszkicować właśnie jego, zabrałam się za pracę. Rysowałam do puki było jasno, gdy już się ściemniło weszłam do pokoju i schowałam notatnik do szafeczki obok łóżka. Po czym zeszłam do kuchni, aby się czegoś napić, wzięłam wodę i poszłam do pokoju usiadłam na łóżku i dalej szkicowałam. Około 1.00 poszłam spać, lecz obudziłam się z krzykiem i cała mokra, nie wiem, czy nie obudziłam tym Ashe. Mam nadzieję, że nie bo to był tylko głupi sen, koszmar. Po chwili do pokoju przyszedł szybko chłopak z bronią, było mi głupio, bardzo głupio. Pewnie pomyślał, że ktoś tu jest, głupi koszmar.

- Co się dzieje ? – zapytał lekko zdezorientowany.

- Nic, wracaj do pokoju. Wybacz, że cię obudziłam.- odpowiedziałam.

- To, czemu się darłaś ?

- Zły sen, to wszystko.

- Co ci się takiego śniło skoro obudziłaś się z krzykiem i cała mokra ?

- Nic. To głupie. Idź do siebie i jeszcze raz przepraszam, że cię obudziłam.- powiedziałam.

Było mi bardzo głupio.
Idiotka skończona. Jak można się obudzić z krzykiem ? Zrobiłam z siebie debila, jaka ja jestem głupia.

- Mów.- powiedział.

- Idź do siebie. Chce iść spać.

- Nie pójdę, dopóki nie powiesz.- oznajmił chłopak siadając na łóżku.

- Aż tak cię to interesuje?- zapytałam.

- Być może. Mów Lizzy.

- To głupie i idiotyczne.

Dlaczego chcę to wiedzieć ? Co z nim ? Powinnam mu powiedzieć ? Przecież to tylko głupi sen.

- Mów co cię tak przestraszyło.- powiedział Ashe.

- W śnie topiłam się i nie mogłam się uratować, bo nikogo tam nie było. Umierałam.

- Boisz się wody?

Panicznie się boję wody, ale nikt o tym nie wie, to wszystko przez mojego ojca. Gdyby wtedy nie zaczął mnie topić w tym jeziorze nie miała bym takiego strachu przed wodą. Nikt nie może o tym wiedzieć może to potem wykorzystać.

-Nie. Po prostu to było straszne.- powiedziałam.

-Myślałem, że się boisz wody.- powiedział.

- To byłoby głupotą. Jak można bać się wody? Wracaj już do siebie i jeszcze raz przepraszam, że cię obudziłam.

- Nie masz za co przepraszać, każdy by tak zareagował. Dobranoc.

- Dobranoc.

Ashe wstał z łóżka i poszedł a ja wstałam z łóżka i poszłam na balkon. Było mi potwornie głupio, kretynka skończona. Mam nadzieję, że uwierzył, że nie boje się wody. Do tej pory nie rozumiem, dlaczego ojciec zaczął mnie topić w tym jeziorze, może chciał abym miała traumę. Dobrze wiem, że wcale nie chciał mnie utopić, gdyby nie on... Nie miałabym tyle traum i ran, czy ja na to zasługiwałam? Byłam tylko małą dziewczynką chcącą tylko odrobinę miłości ojca. Jestem ciekawa tej dziewczyny, która jest jego córką, muszę ją odnaleźć. Muszę wypytać ciocię Karen o tą dziewczynę i jej matkę mam nadzieję, że mi powie inaczej sama się dowiem. Właśnie zaczęło wschodzić słońce wyglądało to pięknie, uwielbiam ten widok tutaj wygląda to jeszcze piękniej. Po kilku minutach wróciłam do pokoju i postanowiłam dokończyć szkicowanie chłopaka. Gdy już nareszcie skończyłam poszłam się ogarnąć, chłopak siedział już w salonie z kubkiem oglądał telewizję.

- Musisz jechać na zakupy, nie ma nic do jedzenia.- powiedział Ashe.

- Ja? Przypominam ci, że też tutaj przebywasz więc ty kupuj dla siebie jedzenie a ja dla siebie i nie będzie problemu. – powiedziałam.

Chłopak przeniósł wzrok z telewizora na mnie, przeskanował z góry na dół po czym zerwał się z kanapy i podszedł do mnie bardzo blisko. Patrzył mi w oczy milcząc po krótkiej chwili nareszcie się odezwał.

- Skoro tak chcesz to okej. Tylko czym ty pojedziesz skoro nie masz samochodu ?- zapytał uśmiechając się arogancko.

- Poradzę sobie jakoś sama. Nie musisz się o mnie martwić. Lepiej jedź już na zakupy, bo ci wykupią produkty.- ostatnie zdanie powiedziałam z ironią.

- Jasne. Próbujesz być zabawna ? Czy jesteś na tyle żałosna ?- zapytał zażenowany.

- Wiesz co myślę że mówiłam w twoim stylu.- powiedziałam i uśmiechnęłam się chamsko.

Ashe uniósł brwi z zażenowania, po czym poszedł do góry i po chwili zszedł na dół, trzymał w rękach kluczyki. Za pewnie pojedzie do sklepu, spojrzał na mnie.

- Jadę się przejechać. Może chciałabyś ze mną ? – zapytał Ashe całkiem poważnie.

- Nie dzięki. – powiedziałam ozięble.

-Twoja strata, nawet nie wiesz jak zajebiście prowadzę.

- Z pewnością. Idź już jak masz zamiar jechać a nie przechwalaj się do dziewczyny która cię pokonała.

Ashe przewrócił oczami i wyszedł po chwili usłyszałam dźwięk odjeżdżającego samochodu. Wyszłam do góry wzięłam z pokoju swój mały plecak i sięgnęłam po telefon po czym zeszłam na dół, kot siedział na parapecie w salonie. Pogłaskał go i wziąłem klucze od domku zamknęłam drzwi i schowałam je do plecaka, wzięłam telefon i zadzwoniłam po taxi.

LIZZY: Dzień dobry, chciałabym zamówić taxi.

GOŚĆ: Dzień dobry, na obecną chwilę nie mamy wolnej taksówki.

LIZZY: Rozumiem a za ile będzie jakaś wolna ?

GOŚĆ: Za godzinę może półtora.

LIZZY: Okej rozumiem, dziękuję bardzo. Do widzenia.

GOŚĆ: Do widzenia.

Rozłączyłam się, świetnie nie będę tyle czekać. Przejdę się, dobrze mi to zrobi, mam nadzieję, że już niedługo odzyskam swój samochód. Zaczęłam iść w kierunku miasta po chwili mój telefon zadzwonił była to ciocia.

CIOCIA: Witaj Lizzy jak tam ?

LIZZY: Witaj ciociu, bardzo dobrze. To miejsce jest niesamowite. Jak u ciebie ?

CIOCIA: Bardzo dobrze, pamiętasz jak pytałaś mnie o tą kobietę z którą zdradził twój ojciec twoją mamę ?

LIZZY: Tak pamiętam. A czemu pytasz ?

CIOCIA : Przypomniałam sobie jak się nazywa ta kobieta. Jeśli dalej chcesz wiedzieć to mogę ci powiedzieć.

LIZZY: Oczywiście, ale mogłabyś mi napisać w wiadomościach ? Idę do miasta i nie mam jak zapisać a raczej nie zapamiętam.

CIOCIA: : Jasne, czemu idziesz ? Nie jedziesz samochodem ?

LIZZY: Chce się przejść, dobrze mi to zrobi.

CIOCIA: Okej.

Rozmawiałam z ciocią jeszcze chwile, a gdy się rozłączyłam zaczęło padać coraz mocniej. Lubię deszcz, ale gdyby nie to, że idę do miasto było by lepiej a tak to będę całą mokra. Nawet nie wzięłam parasolki, trudno jakoś się przeżyje zresztą to tylko deszcz nic więcej. Szłam tak kilka minut aż usłyszałam że jakiś samochód się zatrzymuje obok mnie, spojrzałam w bok był to Ashe nie zwróciłam na to uwagi tylko poszłam dalej nie zatrzymując się. Natomiast chłopak ruszył samochodem i znów stał obok mnie, odtworzył szybę w samochodzie.

- Nie wygłupiaj się różyczko, wsiadaj do samochodu. Podwozie cię.

- Nie dzięki, wolę się przejść.

- Jesteś już cała mokra. Będziesz chora a szkoda by było.

Powiedział po czym puścił mi oczko i uśmiechnął się tym charakterystycznym dla niego uśmiechem, czy on serio się martwi tym, że byłabym chora? Czy to jego kolejna głupia zagrywka ?

- No właśnie, jestem mokra więc to nie ma znaczenia. Jedź do miasta i odczep się ode mnie.- powiedziałam patrząc na niego.

Ashe przewrócił oczami i wysiadł z samochodu, podszedł do mnie i złapał mnie w pasie po czym podniósł i szedł w kierunku swojego samochodu.

- Puszczaj mnie! Zwariowałeś ?!

- Zamilcz.

Wepchnął mnie do samochodu i zapiął pasem, po czym szybko zamknął drzwi i poszedł zająć swoje miejsce. Spojrzałam na niego złowrogo a on tylko uśmiechnął się złośliwie i ruszył.

- Ty masz jakieś problemy ze słuchem czy co ?- zapytałam patrząc na niego.

- Tak się składa, że nie mam. Nie lubię, gdy ktoś mnie nie słucha.- powiedział i spojrzał na mnie puszczając oczko.

- A ja nie lubię, gdy ktoś mi rozkazuje. Gdybyś zapomniał to wczoraj pogodziliśmy się więc nie psuj lepiej tego.

- Ja nie psuje, nie wiem o co ci chodzi. Nie chciałem abyś zmokła to wziąłem cię siłą do samochodu. Tak trudno zrozumieć ? – zapytał retorycznie.

- Tak, bo zrobiłeś to wbrew mojej woli.

Chłopak przewrócił oczami i nic już nie powiedział tylko patrzył na drogę. A ja odwróciłam głowę i spojrzałam w bok podziwiając widoki, muszę w końcu zwiedzić miasto szkoda by było nie zwiedzić skoro już tutaj jestem. Po kilku minutach byliśmy już w mieście, Ashe zaparkował na parkingu tuż przed sklepem i poszliśmy do środka zrobić zakupy, on poszedł w swoją stronę a ja w swoją niestety przy kasie się spotkaliśmy stał za mną. Po chwili burmistrz podszedł do nas.

- Dzień dobry Lizzy.- powiedział mężczyzna.

- Dzień dobry.- odpowiedziałam.

- Dzień dobry burmistrzu.- powiedział uśmiechając się Ashe.

Burmistrz uśmiechnął się a Ashe złapał mnie za rękę tak jak robią to pary, wziąłem tylko głęboki wdech, aby nie odwinąć mu. Nienawidziłam, gdy ktoś mnie dotyka bez pozwolenia, uśmiechnęłam się sztucznie do chłopaka a potem spojrzałam na burmistrza.

- Pasujecie do siebie. Twoja ciocia była by dumna ze znalazłaś chłopaka.- powiedział mężczyzna.

Liczyłam, tylko że nic więcej nie powie o mamie, bo to o nią chodziło. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu i położyć się na łóżku, nie czułam się najlepiej. Możliwe, że to przez to, że szłam w deszczu, było mi zimno.

- Proszę wybaczyć, ale trochę nam się spieszy do domu.- powiedziałam.

- Jasne, nie zatrzymuje was. Do widzenia.

- Do widzenia.- odpowiedziałam.

- Do widzenia.- powiedział Ashe.

Burmistrz uśmiechnął się i poszedł a ja od razu wyrwałam rękę a chłopak spojrzał na mnie pytająco. A ja nie wiedziała o co mu chodzi, myślał, że będą tak trzymać tę rękę czy co?

- Czemu tak patrzysz ?

- A co nie mogę? Boisz się mojego dotyku ? Tak szybko wzięłaś rękę.

- Czemu miałabym się bać ? Po prostu nie lubię, gdy ktoś nieznajomy dotyka mnie bez mojej zgody to wszytko.

- Ale ja już nie jestem nieznajomym.

Powiedział i zaśmiał się lekko a ja już nie zwracałam uwagi na niego. Po kilku minutach wyszliśmy ze sklepu, chciałam iść, ale dalej padało. Nie chciałam wracać z nim.

- Pójdę po samochód i podjadę tutaj, to poczekaj. Daj zakupy.

- Przecież mogę je potrzymać.

Chłopak wyrwał mi siatkę z ręki i poszedł w stronę samochodu, to była moja okazja abym szybko poszła do jakiegoś sklepu poczekała chwilę a potem mogłabym na spokojnie wrócić. Poszłam szybkim krokiem do sklepu obok, był to sklep z dodatkami do domu, zaczęłam się rozglądać było dużo fajnych rzeczy po 30 minutach wyszłam z sklepu kupiłam kilka rzeczy. Deszcze padał jeszcze bardziej, no trudno przecież nic mi nie będzie. Było jeszcze zimniej, miałam słuchawki włączyłam je i zaczęłam słuchać
I Love You- Billie Elish przy tym iść w deszczu. Byłam całkowicie mokra, gdy już byłam prawie na miejscu zobaczyłam, że Ashe siedzi w samochodzie tak jakby czekał.

Angle and Devil in OneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz