- Ty głuchy jesteś czy co ? Języka ci w buzi zabrakło ? A przy innych taki wyszczekany a teraz to nawet nie umiesz odpowiedzieć, odezwiesz się łaskawie idio- przerwał mi.
- A ty zamkniesz się w końcu ? Cały czas tylko mówisz, morda ci się nie zamyka.
- Mordę masz ty.
Spojrzałam mu głęboko w oczy, a potem odwróciłam się i poszłam w kierunku domku. Ashe nie pozwolił mi, złapał mnie za przedramieniem i pociągnęła do siebie, patrzyłam mu prosto w oczy.
- Czego ty kurwa chcesz ? – Zapytałam.
- Wyluzuj Lizzy nie chcesz wiedzieć skąd wiem jak się nazywasz ?
- Mam to gdzieś. Daj mi spokój.
Chciałam wiedzieć skąd wie ale nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Ten chłopak doprowadzał mnie do szału.
- Wiać, że chcesz wiedzieć.- powiedział.
- Daj mi spokój.
Wzięłam zakupy i zamknęłam samochód, poszłam w kierunku domku Ashe tylko gwizdnął a ja przewróciłam oczami i poszłam do domu. Od razu zamknęłam dom na klucz położyłam zakupy w kuchni i zaczęłam wyciągać je. Po wyciągałam dekoracje do domu i zasłony, firanki oraz poszewki. Wzięłam firankę razem z zasłoną i podeszłam do okna w salonie wzięłam kotka i położyłam go na podłodze razem z kocem. A ja zaczęłam ściągać firankę i zasłonę, nagle pojawił się tam Ashe przestraszyłam się i upadłam na podłogę. Uderzyłam się mocno w rękę.Co za idiota skończony, co on sobie wyobraża !? Czy on nie może w końcu się ode mnie odwalić ?!
Wstałam z podłogi Ashe stał przy oknie i patrzył na mnie, pokazałam mu środkowy palec a on tylko uśmiechnął się złośliwie. Zaczął pukać w okno co mnie zaczęło denerwować poszłam do kuchni po słuchawki. Założyłam je i puściłam piosenkę. If u think I’ m pretty- Artemas, wróciłam do salonu i założyłam firankę oraz zasłonę, totalnie lekceważąc Ashe. Potem poszłam do kuchni a chłopak za mną, gdy tylko ja się przemieszczam on również. Gdy poszłam do góry już nie musiałam potrzeć na jego morde, zawiesiłam firanki i zasłony i poszłam na dół. Gdy tylko zeszłam po schodach, w salonie zastałam Ashe siedzącego a na kolanach trzymał kotka. Zdziwiłam się byłam w szoku skąd on się tu wziął ?!
- Co ty tu robisz ?! I jak wszedłeś?!
- Spokojnie różyczko. Mam klucze, bardzo łatwo było je zdobyć.
- Że co?!
- Ojej różyczka się zdenerwował. Burmistrz mi dał, wystarczyło, że powiedziałem jak się nazywasz i drobne szczegóły przy tym powiedziałem, że jestem twoim narzeczonym i chce ci zrobić niespodziankę.- mówił spokojnie Ashe.
Co za idiota ! Jakim znowu kurwa narzeczonym ?! On naprawdę jest jakiś chory na głowę. Co za idiota skończony. Świetnie, a ten burmistrz w ogóle nie myślisz! Kolejny idiota.
- Wynoś się.- powiedziałam.
- Zamierzam tutaj nocować.
- Chyba w twoich snach. Wypad.
- No nie w snach, jeszcze nie pojawiasz się w moich snach, ale ja z pewnością w twoich się pojawiam.
- Chciałbyś. Powiedziałam jasno, masz się stąd wynieść. To mój domek a ty nie masz prawa tutaj przebywać. I oddawaj klucze.
- Wyluzuj różyczko złość piękności szkodzi. Wiem, że to twój domek, dostałaś go od ciotki. I ja w nim zamieszkam na kilka dni.
- No na pewno. Wynoś się i to już.
Ashe nie reagował, wystawił tylko nogi na stolik, który stał przed kanapą. Wzięłam pistolet do ręki i wymierzyłam w niego. Chłopak uśmiechnął się tylko szyderczo.
- Słodka jesteś, a teraz schowaj pistolet, bo jeszcze coś ci się stanie.- powiedział Ashe.
- Czego nie rozumiesz? Wynoś się, bo inaczej będziesz ranny.- oznajmiłam.
-ASHE-
Gdy tylko skończyła mówić, ktoś wybił szybę w salonie. Kamień przeleciał tuż obok mojej głowy od razu się podniosłem z kanapy. Sięgnąłem po pistolet, który spoczywał pod skórzaną kurtką, spojrzałem na Lizzy która była zdziwiona całą tą sytuacją. Szybkim krokiem wyszedłem z domku od razu zauważyłem że ktoś stoi za moim samochodem pobiegłem za samochód Lizzy oddając przy tym strzały. Zaczęliśmy strzelać do siebie, nie mogłem rozpoznać kto do mnie strzela. Po chwili usłyszałem strzał za mną, odwróciłem się i zobaczyłem mężczyznę leżącego na ziemię, strzał był przemyślany. Nie miał zabić go ale powstrzymać spojrzałem w stronę domku stała tam Lizzy z pistoletem, to ona oddał strzał. Uratowała mnie, jestem pod wrażeniem, podbiegłem do leżącego kopnąłem broń i uderzyłem kilka razy. Już wiedziałem kim są.
- Ostrzegałem was kurwa. Mieliście się już do mnie nie zbliżać ! – wykrzyczałem wkurzony.
Nic nie mówił, patrzył na mnie jak debil. Uderzyłem go po raz kolejny i znów usłyszałem dwa strzały w tym samym momencie. Spojrzałem na Lizzy, dostała w ramie ale trzymała się na nogach zaczęła iść w stronę mojego samochodu. Musiała postrzelić tamtego drugiego nie widziałem go, musiał leżeć. Podniosłem z ziemi tego chłopaka i zacząłem iść w stronę różyczki i tamtego mężczyzny, usłyszałem jak mów do niego.
- Mów kurwa, bo twój żywot się skończy.- powiedziała wkurzona.
- Nie boje się ciebie dziewczynko.- odparł mężczyzna.
Kopnęła go w brzuch i przyłożyła pistolet do jego głowy.
- Mów! – wykrzyczała.
- Dawne porachunki, ma na swoim koniec pełno błędów, za które musi zapłacić.- powiedział zwijając się z bólu.
-Zbieraj swojego kolegę i spadaj stąd i to już. Lepiej, żeby cię już nie spotkała, bo będziesz martwy. Zrozumiałeś ?
- Tak. Jesteście tacy sami. Najpierw ostrzeżenie, a potem już bez litości.
Odeszła od niego, a ja podszedłem bliżej i popchnąłem chłopka na ziemię. Wyciągnąłem broń i wymierzyłem w tego, który strzelał do różyczki.
- Opuść broń, niech stąd spadają.- oznajmiła różyczka, trzymając się za ramię.
- Mieli już jedno strzeżenie. Nie posłuchali się. – odpowiedziałem.
- Ty głuchy jesteś czy nie rozumiesz prostego zdania ? Masz ich zostawić i to w tej chwili! A ty zbieraj kolegę i spadajcie stąd.
Opuściłem broń, zebrali się i w popłochu pobiegli do samochodu, pierwszy raz dałem komuś kolejną szansę. Zrobiłem to tylko dlatego, że ona dostała, spojrzała na mnie wkurzona.
- Nie daruję ci tego. Przez ciebie mam zepsute okno i auto, wynoś się stąd!
- To nie jest moja wina. Jesteś ranna, musisz jechać do szpitala, muszą ci wyciągnąć tę kulkę i zeszyć ranę.
- Powiedziałam abyś się ode mnie odczepił, czego ty kurwa nie rozumiesz ?
Poszła w stronę samochodu, wzięła coś z niego, zamknęła samochód i zmierzała w kierunku domku, ja również. Zamknęła drzwi, które ja po chwili otworzyłem, gdy wszedłem spojrzałem na nią, siedziała na kanapie i zaczęła zajmować się raną. Podszedłem do niej i usiadłem obok, obserwowałem ją jak wyciąga kule a potem zaszywa ranę, byłem pod wrażeniem.
- Umiesz sama sobie wyjąć kulką i zaszyć ranę ?- zapytałem.
- A co cię to interesuje ? Jutro rano mam mieć naprawioną szybę i samochód w stanie takim, jakim był. Inaczej źle się to dla ciebie skończy. A teraz spadaj w końcu.
Miałem gdzieś co ona do mnie mów, zauważyła to, że lekceważę ją, spojrzała na mnie. Z jej oczu łatwo było odczytać emocje, była wścieka. Przewróciła oczami i zajęła się dalej raną a ja obserwowałem ją cały czas, gdy już skoczyła wstała i poszła do kuchni zanieść, kosmetyczkę gdzie miła te rzeczy.
- Zaskakujesz mnie. Uratowałaś mi życie, nie spodziewałem się. Czyli jednak lubisz mnie.- powiedziałem uśmiechając się cwaniacko.
Podeszła do mnie i patrzyła mi w oczy była wkurzona, nie dziwię się jej miała do tego pełne prawo.
- Posłuchaj mnie idioto. Nienawidzę cię i to się nie zmieni, uratowałam ci życie tylko dlatego, żeby nie mieć tutaj trupa i aby policja się nie interesowała. A teraz spadaj stąd, rozumiesz ?
- Spokojnie różyczko, między nienawiścią a miłością jest bardzo cienka linia więc lepiej uważaj. Łatwo można się zakochać w takim przystojniaku jak ja, powiedz, kiedy zmienisz stronę z nienawiści na miłość.
Uderzyła mnie w policzko, złapałem ją mocno za nadgarstek tej ręki, w która dostała kulkę. Dobrze wiedziałem, że to bardzo zaboli, musi wiedzieć z kim ma do czynienia.
- Posłuchaj mnie, nie masz prawa mnie uderzyć. Lepiej pilnuj się bo gdy stracę cierpliwość będziesz bardzo żałować więc lepiej bądź miła różyczko.- powiedziałem poddenerwowany.
- Mam w dupie twój groźby, ty naprawdę myślisz, że ja się ciebie boje? Jesteś żałosny, w co ty pogrywasz w ogóle ? Przyjeżdżasz tutaj pakujesz mi się do domu tak jakby należał do ciebie a nie należy. I jeszcze się panoszysz, jak na razie jesteś na moim terenie więc lepiej ty się pilnuj.
- Śmieszna jesteś, gdybym chciał to ten domek mógłby być mój, nawet nie licz że ci naprawię to okno i auto. Możesz tylko o tym pomarzyć różyczko.
- Weź się już lepiej zamknij, nie mogę cię już słuchać.
Wzięła walizkę i inne swoje rzeczy i zaczęła iść w kierunku schodów, wiedziałem, że boli ją rana. A ona, zamiast oszczędzać rękę, to wzięła do niej plecak. Patrzyłem i uśmiechałem się chamsko właśnie się odwróciła i spojrzała na mnie.
- No co tam różyczko? Czekasz abym ci pomógł ? Jak ładnie poprosisz to może ci pomogę.- powiedziałem.
- Chciałbyś, patrzę na kotka i zastanawiamy się jak on z tobą wytrzymał. Biedna pewnie ma traumę.
Uniosłem tylko brwi i przewróciłem oczami, a ona się odwróciła. Z trudem wyniosła walizki i swoje rzeczy na górę. I ogromnym bólem wyniosłam walizę i swoje rzeczy, a potem wróciłam na dół. Wyszedłem przed dom, zacząłem oglądać jak bardzo jej samochód został uszkodzony. Potem poszedłem do swojego samochodu, na szczęście moje cacko nie ucierpiało. Wróciłem do salonu a po chwili różyczka wyszła z łazienki gdy mnie zobaczyła przewróciła oczami i poszła do kuchni. Sięgnąłem po telefon, chciałem napisać do brata.
ASHE
Pamiętasz tych dwóch przygłupów, których ostatnio puściliśmy? Byli tutaj w Forks jakoś znaleźli mnie i chcieli zabić, różyczka załatwiła ich. Wiedziała jak oddać strzały, aby ich nie zabić, dostała kulkę w ramie. Sama sobie ją wyciągnęła i zaszyła ranę.
Lizzy zaczęła jeść a ja poszedłem do kuchni też coś zjeść. Obserwowała mnie, nie podobało jej się to, że zamierzam sobie coś zjeść.
- Tobie się coś nie pomyliło? Jakim prawem robisz sobie kolację tak jakbyś był u siebie w domu. Co jest z tobą nie tak idioto?
- Jestem u siebie, lepiej zajmij się jedzeniem bo jeszcze się zakrztusisz.- powiedziałem z szyderczym uśmiechem.
-Obyś się udławił tym chlebem.- odpowiedziała.
- Chciałabyś.
Przewróciła oczami i zajęła się dalej jedzeniem. W szybkim tempie zjadła swoje jedzenie i wstała od stołu.
- Na ile tu zostajesz?- zapytałem.
- A co cię to obchodzi ? Zajmij się jedzeniem bo się udławisz.
- Jaka niemiła. Masz jakiś pokój dla mnie ?
- Pewnie, śpij sobie u siebie w samochodzie, a nie w moim domku.
Przewróciłem oczami i znowu skierowałem swój wzrok na niej. Po czym wstałem i podszedłem do niej stałem bardzo blisko jej. Widziałem, że się speszyła, gdy stanąłem tak blisko niej.
- Może dałabyś mi chociaż jakiś koc czy cokolwiek?
- Chciałbyś.
Odwróciła się i poszła do góry, a ja skończyłem jeść jedzenie.
-LIZZY-
Poszłam do pokoju wyciągnęłam z walizki swój zeszyt z rysunkami zaczęłam przeglądać rysunki. Były to szkice ludzi zwierząt i roślin, kocham szkicować rysunki jak na młody wiek były pięknie. Zawsze, gdy coś się działo uciekłam właśnie w szkicowanie tylko wtedy mogłam chociaż na chwilę zapomnieć o tym koszmarze. Czułam, że w oczach pojawiły się łzy, co rzadko jest u mnie spotykane, musiałam się nauczyć ukrywać uczucia i nigdy nie pokazywać, że jestem słaba. Sięgnęłam po swój pamiętnik, pamiątkę koszmaru sama nie wiem po co go wzięłam ze sobą. Chyba przyda mi się to aby sobie przeczytała to i odpowiedział na pytania, które często mam w głowie. Gdy tylko chciałam otworzyć mój telefon zadzwonił, był to Hadar.Po co on dziwni ? Przecież mówiłam, aby nikt się ze mną nie kontaktował. Odebrałam telefon.
HADAR: Lizzy?! Ty żyjesz?!
LIZZY: Co? Dlaczego miałabym nie żyć ?
HADAR: W wiadomości podawali, że 19-letnia dziewczyna zginęła z opisu przypominała ciebie. Przestraszyłem się, że to o ciebie chodzi.
LIZZY: Okej rozumie. To wszystko ?
HADAR: Chciałbym chwilę porozmawiać.
LIZZY: Okej ale nie długo. Jestem trochę zajęta.
HADAR: Kiedy wracasz ? Tęsknimy już za tobą. Jakoś tak nudno bez ciebie.
LIZZY: Jeszcze nie wiem, przesadzasz na pewno dzieje się coś ciekawego.
HADAR: Właśnie że nie. Zadowolona jesteś z tego wyjazdu ?
LIZZY: Powiedzmy, że tak.
HADAR: Stało się coś ?
LIZZY: Nie.
HADAR: Okej, tak w ogóle to Matt kręci coś z moją siostrą.
LIZZY: Serio ? Nie spodziewałabym się.
HADAR: Ja też, byłem zaskoczony ale kibicuję im. Mam nadzieję że będą razem. Matt jest dobrą osobą Linda też zasługują na szczęście.
LIZZY: Zgadzam się. Ciekawe czy powiedzą mi o tym jak wrócę.
HADAR: Jeśli to coś poważnego to na pewno. Mogę cię o coś zapytać ?
LIZZY: Jasne, o co ?
HADAR: Mój znajomy z siłowni powiedział mi, że zakochał się w jakiejś dziewczynie i spytał mnie o radę. A ja nie bardzo się znam na tym więc pomyślałem że ty prędzej coś poradzisz w końcu jesteś dziewczyną.
LIZZY: W czym problem ? Dlaczego jej nie powie co czuje ?
HADAR: Sprawa wygląd tak, że są przyjaciółmi i głupio mu powiedzieć co czuje do niej bo nie chce zepsuć tego co jest między nimi. Obawia się, że jego uczucia nie będą odwzajemnione, pomimo że dogadują się naprawdę bardzo dobrze i są blisko ze sobą.
LIZZY: Ja na jego miejscu powiedziałabym tej dziewczynie o uczuciach. Powinna przynajmniej o tym wiedzieć. Może się obawiać, że jego uczucia nie będą odwzajemnione to normalne ale to nie skreśla przecież niczego. Zawsze mogą zostać przyjaciółmi, jeśli chłopak da radę traktować ją jako przyjaciółkę i nikogo więcej.
HADAR: Masz rację. Dzięki za pomoc muszę mu powiedzieć i podejmie decyzję czy jej powie, czy nie. To ja nie będę ci już przeszkadzać. Dobranoc.
LIZZY: Dobranoc.
Rozłączyłam się i położyłam telefon na łóżku.
CZYTASZ
Angle and Devil in One
Teen FictionVela Scuti po śmierci ojca ukrywa się pod fałszywymi danymi. Układa sobie życie razem z paczką przyjaciół, którzy tak naprawdę jej nie znają. Jednak w 19 urodziny wszystko się zmienia, pojawiają się oni... dwójka braci. Jej przeszłość daje o sobie z...