28 CZY TO JEST MIŁOŚĆ?

70 3 0
                                    

                                  -Ashe-
Po chwili zasnęła a ja dalej gładziłem jej włosy. Moje serce waliło jak oszalałe, bo ona znów chciała abym ją przytulił. Z każdą minutą moje serce uspokajało się, Vel spała wtulona we mnie. Biedna przeżyła piekło znów, a ja nawet nie mogłem jej pomóc. Gdyby wcześniej udało mi się dowiedzieć nie była by w tak złym stanie, jakim trzeba być potworem ?! Pewnie znów ją maltretował tak jak była dzieckiem, poczekaj tylko, gdy cię znajdę. Zrobię wszystko co zrobiłeś mojej Vel, nie zabiję cię bo to ty będziesz błagał o śmierć. Ale ja cię nie zabiję będziesz męczył się. Nie dam ci tej ulgi, pożałujesz wszystkiego co jej zrobiłeś psycholu. Twoje dni są już policzone nie będziesz już taki pewny siebie gdy cię dorwę gnoju. Po jakimś czasie usnąłem, a gdy się obudziłem ona dalej spała wtulona we mnie do pokoju przyszedł ojciec uśmiechnął się i usiadł obok.

- Kochasz ją prawda ?- wyszeptał.

- Chyba tak. Nie potrafię wytłumaczyć moich emocji, gdy ona jest obok. Sam nie wiem co ona ze mną robi. Nigdy się tak nie czułem.

- Ethan też ją kocha. Jesteś w stanie walczyć z bratem o nią ?

- To nie takie łatwe. Ona nie wierzy w miłość, uważa że na nią nie zasługuje. Gdybyś tylko wiedział co ona przeżywała w dzieciństwie co jej ojciec robił.- wyszeptałem.

- Powiedziała ci ?- zapytał szeptem.

- Nie, czytałem jej pamiętnik.

- Jak się dowie to będzie wściekła.

Rozmawialiśmy szeptem, aby się nie obudziła.

- Wiem, ale nie dowie się. Musiałem wiedzieć dlaczego taka jest, znalazłem tam odpowiedź. Nie potrafię sobie wyobrazić co ona czuła. Była taka młoda a pragnęła śmierci.

- Przeszła prawdziwe piekło. Znajdziemy jej ojca pożałuje wszystkiego.

- Ja chcę się nim zająć. Nie zabiję go ale zrobię wszystko to co on zrobił jej.

- Okej. Ona musi coś dzisiaj zjeść. Wczoraj nic nie zjadła. Jest słaba a chce wracać do siebie.

- Wiem. Jeśli będzie trzeba to zmuszę ją aby coś zjadła. Nie pozwolę, aby dalej gasła w oczach.- powiedziałem.

- Dobrze. Lepiej, aby Ethan nie widział tego. Wyślę go do sklepu.

- Dzięki tato.

Uśmiechnął się wychodząc i zamknął drzwi. Vela spała jeszcze przez godzinę, gdy się obudziła widziałem że czuje się już lepiej. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się nieśmiało.

- Dziękuję ci bardzo Zane. – powiedziała.

- Nie ma za co. Pójdę zrobić ci coś do jedzenia. Co chcesz ?- zapytałem.

- Nie chce. Napiłabym się tylko soku.

- Jakiego ?

- Obojętnie, nie chce robić ci problemu.

- Nie wygaduj głupot, na jaki sok masz ochotę ?- zapytałem.

- Pomarańczowy.- odpowiedziała.

- Okej. Lubisz omlety bananowe ?- zapytałem.

- Nie jestem głodna Zane naprawdę.

- Lubisz czy nie ?

- Nie jadłam nigdy. – powiedziała.

Uśmiechnąłem się. Wstałem po mału, aby jej nie urazić. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do kuchni po sok, zaniosłem jej i wróciłem do kuchni po chwili przyszedł Ethan.

- Co będziesz robić ?- zapytał.

- Omleta bananowego dla Veli.

- Chce zjeść ? Wow postęp.

- Nie chce ale musi coś dziś zjeść. Najwyżej na siłę będzie jadła.

- Okej. Pójdę do niej a ty zrób mi też, z chęcią zjem twoje świetne omlety.- powiedział chłopak.

Pokręciłem głową z uśmiechem, Ethan od zawsze lubił, gdy ja coś przyrządzałem do jedzenia ale ten omlet podbił jego serce.

- Okej. Jeśli będzie mogła to niech przyjdzie do kuchni.- powiedziałem.

Ethan skinął głową i poszedł do góry a ja zabrałem się za zrobienie omletów. Po kilku minutach Ethan przyszedł razem z Velą do kuchni, widziałem jak mnie obserwowała, śniadanie było już gotowe. Usiadłem do stołu obok Vel.

-Ty umiesz gotowa ?- zapytała.

- Oj nawet nie wiesz jak dobrze.- powiedział Ethan.

- Oj tam. Bez przesady. Jedzcie.

Ethan od razu zaczął jeść a Vela przez chwilę przyglądała się jedzeniu, widziałem że nie chciała jeść.

- Musisz zjeść.

- Nie chce. Nie jestem głodna.- powiedziała.

- Jak nie zjesz to nie wrócisz do swojego mieszkania. Masz wybór różyczko.

Przewróciła oczami i zaczęła po mału jeść. Obserwowałem ją dokładnie a ona co chwilę zerkała na mnie.

- Możesz przestać na mnie patrzeć ?- zapytała.

- Spokojnie różyczko.-powiedziałam.

- To przestań się na mnie tak patrzeć.

Zaśmiałem się i odszedłem od stołu. Poszedłem do pokoju po kluczyki od samochodu i wróciłem do kuchni, Vela zjadła już. I kończyła pić sok.

- Dziękuję za śniadanie było pyszne, a teraz będę się już zbierać do domu.- powiedziała.

Uśmiechnąłem się i spojrzałem na brata, który obserwował ją. Dziewczyna wstała od stołu i poszła do góry pewnie po swoje rzeczy. Widziałem że Ethan chciał o coś zapytać.

- Co jest ?- zapytałem.

- Zbliżyliście się do siebie prawda ?- zapytał Ethan.

- Co masz na myśli?

- Widziałem jak była wtulona do ciebie i tak spała.

- Śniły jej się koszmary, potrzebowała się do kogoś przytulić, aby mogła spokojnie spać.- powiedziałem.

- Przecież ty nienawidzisz się przytulać. A dla niej zrobiłeś wyjątek, ciekawe. Zakochałeś się w niej prawda ?

Przewróciłem oczami a do kuchni przyszła Vela ze swoimi rzeczami. Spojrzała na nas.

- Znów się o coś kłócicie ?- zapytała.

- Nie.- odpowiedział Ethan.

- Ta jasne. Mniejsza o to, pójdę już.

- Odwiozę cię.- powiedziałem.

Widziałem jak Ethan spojrzał na mnie, ale zignorowałem to, Vela spojrzała na mnie i poszliśmy do samochodu. Dziewczyna cały czas coś robiła na telefonie, nie zwracałem na to uwagi gdy już byliśmy prawie na miejscu Vela spojrzała na mnie.

- Ty serio masz zamiar mieszkać ze mną do puki nie znajdziemy mojego ojca ?- zapytała.

- Tak, nie możesz być teraz sama. Zaraz napisze do Blaise aby  wpadł  do ciebie posiedzi z tobą dopóki ja nie załatwię kilka spraw.

- No chyba sobie żartujesz.

- Nie. A co nie lubisz Blaise ?

- To nawet nie o to chodzi. Nie chcę mieszać go w moje sprawy, nie znam go praktycznie. Zadzwonię do Joe i przyjdzie do mnie, tak muszę z nim porozmawiać.

- Na pewno ?

- Tak, zresztą nie potrzebuje niańki.- powiedziała.

-Potrzebujesz różyczko.- powiedziałem.

- Chyba ty. – odparła.

Po chwili byliśmy już pod jej mieszkaniem, poszedłem z nią do środka. Chciałem mieć pewność że nie zostanie sama, więc czekałem aż przyjdzie ten cały Joe czy jak mu tam. Usiadłem wygodnie na kanapie, a dziewczyna zaczęła szukać czegoś była zmartwiona.

- Czego szukasz ? Zgubiłaś coś ?- zapytałem.

- Gdzie gwiazdka ? Przez tydzień była sama ?

- Twoja przyjaciółka wzięła ją do siebie, aby się nią zająć. Spokojnie nie pozwoliłbym gwiazdce umrzeć z głodu. Swoją drogą przywiązała się bardzo do ciebie.- powiedziałem.

- Całe szczęście, która ? Elise czy Linda ?

- Skąd mam wiedzieć, który to która ? Ta ruda.

- Okej.- odpowiedziała śmiejąc się.

Jej śmiech sprawiał że mogłem być szczęśliwy. Uśmiechnąłem się a dziewczyna spojrzała na mnie swoimi czarnymi jak noc oczami, które tak uwielbiam. Nigdy nienawidziłem tego koloru oczu kojarzył mi się z czymś złym, ale gdy zobaczyłem jej oczy już tak nie uważam. Polubiłem kolor swoich oczu bo był podobny do jej, czarne jak noc. Spojrzała w telefon, a potem na mnie.

- Joe zaraz tutaj będzie. Więc możesz już iść.- powiedziała.

- Jasne, ale i tak poczekam aż zamelduje się tutaj.- powiedziałem.

Dziewczyna pokręciło głową z rozbawieniem a mi znów zrobiło się ciepło na sercu bo się uśmiechnęła. To już chora obsesja na jej punkcie ale nic na to nie poradzę.
Czy to jest miłość ?
Czy ja ją pokochałem ?
Jak inaczej można to nazwać?
Te uczucia gdy jestem przy niej, reakcje na jej dotyk przyspieszone bicie serca gdy jestem tuż obok niej. To chyba jest miłość, której myślałem że nigdy nie doświadczę. Ciekawe co ona czuje ? Jestem dla niej ważny ale czy aż tak jak ona dla mnie ? Kurwa jestem wstanie zrobić dla niej wszystko, dosłownie wszystko i żadne konsekwencje oraz kara by mnie do tego nie zniechęciły. Vel doprowadza mnie do szaleństwa ale pozytywnego, nie sądziłem że tak można. Z mojego rozmyślania wybił mnie dzwonek do drzwi to pewnie ten jej przyjaciel, poszła do drzwi a ja razem z nią. W drzwiach stał Joe czy jak mu tam było, w rękach trzymał mały bukiet. Dał je Veli a ona znów się uśmiechnęła, a ja rozpływałem się w środku widząc jej uśmiech chłopak delikatnie przytulił ją. Zaprosiła go do środka, chłopak wszedł a ona spojrzała na mnie.

-O której godzinę będziesz u mnie ?- zapytała.

- Na obiad wpadnę.- zaśmiałem się.

- Jasne.

- Gdyby coś się działo to dzwoń do mnie jasne różyczko?

- Jasne.

Poszedłem a ona po chwili zamknęła drzwi, chciałem jak najszybciej załatwić swoje sprawy. Najpierw wróciłem do domu, poszedłem do pokoju, aby spakować ciuchy i kilka innych potrzebnych rzeczy. Gdy się pakowałem do pokoju przyszedł mój brat wiedziałem że będzie chciał dokończyć poranną rozmowę. I skąd on wiedział że Vela spała wtulona ? Przecież ojciec miał go wysłać na zakupy.

- A ty gdzie się pakujesz ?- zapytał.

- Przecież Vela nie będzie teraz sama mieszkać.

- A i to ty masz z nią mieszkać ? Na rękę ci to że nie będzie tutaj mieszkać tylko u siebie bo już nie będę ci przeszkadzać w zdobyciu jej co ?

- Ethan weź się ogarnij, martwię się o nią i chce mieć pewność że wszystko z nią jest okej. Przecież ty też możesz u niej mieszkać jak się zgodzi to możemy się wymieniać.

- Ta jasne. Zawsze taki byłeś.- powiedział.

- Jaki?- zapytałem.

- Zawsze dostawałeś to co chciałeś, mówiłeś że ja też tak mogę a zawsze kończyło się że to ty korzystałeś. I teraz chcesz zrobić to samo.

- Co ty wygadujesz ? Vela  nie jest żadną zdobyczą do zdobycia. Zresztą to ty zawsze miałeś co chciałeś a nie ja, gdybyś zapomniał, bo jesteś młodszy i zawsze cię rozpieszczali.- powiedziałem.

- Dobrze wiesz że zakochałem się w niej i robisz wszystko, aby ona nic nie poczuła do mnie!

- Co? Ty dobrze się czujesz ? Ty w ogóle wiesz, jakie jest jej podejście do miłości ?

- Wiem i ja jej pokaże że zasługuje na miłość i na wszystko, co najlepsze. Wkurza cię to bo pocałowałem ją już dwa razy i nie uderzyła mnie ani razu a ciebie by zapewne uderzyła.

Miła w jednym rację, cholernie mnie wkurzało że ją pocałował dwa razy. Gotowałem się od środka za każdym razem gdy o tym wspomina, pocieszające jest to że to nie ona go pocałowała.

- Jesteś zazdrosny o dziewczynę, która nic do ciebie nie czuje to chore wiesz ?- zapytałem.

- No popatrz. A ty nie jesteś o nią zazdrosny ?

Swoją wypowiedział opisałem również siebie i zdawałem sobie z tego sprawę. Gdy tylko mój brat się przy niej kręci albo tamten idiota Hadar to krew mnie zalewa, najchętniej wyciągnąłbym wtedy broń i strzelił. Nie mogę tego zrobić bo my nawet kurwa razem nie jesteśmy, nawet nie wiem, czy ona coś może do mnie czuję.

- Nie jestem. Sory ale spieszy mi się, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia – powiedziałem.

I kogo ja okłamuje? Wyłącznie siebie, przecież jestem cholernie zazdrosny ale ja umiem to ukrywać, nie to, co mój brat czy tamten idiota. Wziąłem torbę i wyszedłem z pokoju, wsiadłem do samochodu. Gdy już załatwiłem swoje sprawy na mieście wskoczyłem jeszcze do sklepu aby zrobić zakupy spożywcze a na końcu do kwiaciarni aby kupić jej ulubione kwiaty. Zaparkowałem samochód i wziąłem wszystkie rzeczy, dostałem wiadomość spojrzałem na telefon była od Veli.

RÓŻYCZKA.
Joe musiał już iść, przed chwilą wyszedł.

ZANE.
Okej, ja już jestem pod mieszkaniem.

Schowałem telefon i poszedłem do jej mieszkania, zapukałem do drzwi, które od razu mi otworzyła.

- Kupiłem ci kwiaty, abyś poczuła się lepiej.- powiedziałem podając jej bukiet.

- Dziękuję bardzo, to moje ulubione skąd o tym wiesz ?

Widziałem jej uśmiech na twarzy. Nie musiała wiedzieć skąd o tym wiem, uśmiechnąłem się i wszedłem do środka, Vela zamknęła drzwi, po kuchni roznosił się zapach makaronu z szpinakiem. Dziewczyna od razu włożyła kwiaty do wazonu a ja położyłem zakupy w kuchni a swoje rzeczy na kanapie. Spojrzałem na nią a ona na mnie.

- Zrobiłam makaron ze szpinakiem i kurczakiem chcesz ?- zapytała.

- Ja żartowałem z tym obiadem przecież.- powiedziałem.

- Tak nie miałam co robić, Joe mi pomógł trochę, to co chcesz ?- zapytała z uśmiechem.

- Jasne.

Dziewczyna zaczęła przygotowywać porcje dla mnie a ja usiadłem przy stole, swoją drogą myślałem że ona nie umie gotować. Zaskoczyła mnie to jest całkiem miłe z jej strony. Podała mi talerz i usiadła obok.

- Smacznego.

- Dzięki, a ty nie jesz ?- zapytałem.

- Jadłam już z Joe.- odparła.

Ciekawe czy serio jadła, czy tylko tak powiedziała, aby nie kazał jej jeść.

- Mam nadzieję że mówisz prawdę różyczko – powiedziałem.

Dziewczyna uśmiechnęła się tylko. Gdy zjadłem Vela poszła do swojego pokoju po czym przyszła do salonu, położyła się i zaczęła szkicować coś, usiadłem obok niej i zacząłem przeglądać Instagrama zerkałem co jakiś czas na nią po chwili dostałem wiadomość od ojca.

TATA
Scuti wyjechał z miasta albo przynajmniej chce, aby wszyscy w to uwierzyli. To nie zmienia naszego planu, Vela nie może być sama przez ten czas. Nie mamy pewności że wyjechał na pewno.

ZANE
Jasne.

Schowałem telefon do kieszeni. Dlaczego on uważa że to przez różyczkę zmarła jego żona? Przecież to nie wina dziecka, jak można w ogóle tak myśleć? Przecież mógł ją po prostu oddać do adopcji czy tej ciotce skoro jej nie chciał, a nie uprzykrzać życie małej dziewczynce. Nawet nie chce myśleć co jeszcze jej robi, nie pisała o wszystkim co jej robił. Gdy uwierzyła że jest potworem nic nie pisała w pamiętniku przez długi czas. Jest mi jej tak żal, zrobiłbym wszystko, aby nie doznała tego bólu, który zafundował jej własny ojciec.

Angle and Devil in OneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz