Tysiące kilometrów dalej, za morzem znajdowała się osada Franków, którzy mimo podobnej wiary ciągle spiskowali na temat Duńskiego króla. Ich zdaniem nie godziło się, żeby katolik pozwalał na szerzenie się pod swoim dachem innych religii. Według nich Tord był bezbożnikiem i wrogiem, na którego trzeba było uważać.
Król, niejaki Artur wezwał więc posiedzenie, na którym chciał wybadać grunt, po którym stąpał. Jako głowa państwa nie mógł sobie przecież pozwolić na taką obrazę, bo przecież sam kilkanaście lat wcześniej dozwolił na chrzest pogan, którzy w tamtych czasach przemierzali dalekie wody w poszukiwaniu skarbów. Z jednej strony miłował ich, jak na chrześcijan przystało, z kolei z drugiej od pewnego czasu słyszał głośne sprzeciwy swoich ludzi.
Ubrany w szatę zdobiną złotą nicią, z koroną na głowie zasiadł na tronie i zmierzył wzrokiem sale pełną księży, biskupów i zbrojnych.
- A więc, chcieliście ze mną mówić.
- Panie, nasz człowiek doniósł nam, że Duńczycy nie są już po naszej stronie.
- To znaczy?
- Składają ofiary, które przeznaczone są dla innych bogów, musimy temu zaradzić.
- Skąd pewność, że tak jest?
- Wprowadźcie go! - Po tych słowach do sali wszedł rycerz, ubrany jednak nie w zbroje, a naturalne włókno. Spodnie miał koloru brązowego, kurtkę z krzyżem na piersi i pelerynę, mówiącą o przebytej podróży. Król wiedział, kim jest i że do tej pory nie zdarzyło się mu pleść głupot. Wszystkie przedstawiane informacje zwykle były rzetelne, chociaż raz, czy dwa przekolorował rzeczywistość i tym razem Artur miał nadzieję, że właśnie tak jest.
- Mów Henryku.
- Panie, byłem ze swoimi ludźmi w stronach Torda i słyszałem kłótnie jego synów.
- Jeden z nich chciał złożyć ofiarę...
- Komu?
- Pamięć mnie zawodzi, nie pamiętam, ale chciał, przysięgam na wszystko.
- Uważaj na co przysięgasz. Ich osada jest katolicka, noszą na szyjach krzyże.
- Ale mój Panie, wyzbyli się Boga z serc.
- Tak samo, jak wtedy, gdy posądziłeś dziewkę z naszego miasta o czary?
- Nie, królu, tym razem..
- Nie przerywaj mi! Ta młoda kobieta była niewinna, spaliła się na stosie, nie przeżyła!
Posłaniec rozedrgał się na tą myśl, bo doskonale pamiętał jej krzyki. Od tego wypadku minął już ponad rok, Henryk przyszedł wtedy do swojego zwierzchnika i wyszeptał na ucho pewną tajemnicę. Podobno widział oraz słyszał, jak Elizabeth mówiła do diabła o rzeczach plugawych. Była jego siostrą, a mimo to, wiedząc jak się to skończy, postanowił powiadomić o tym ekscelencje.
Sytuacja wyklarowała się dynamicznie, najpierw przez trzy dobry dziewczyna była głodzona i bita, następnie sam władca odwiedził ją, mówiąc co się stanie. Młódka skończyła przywiązana do słupa na środku miasta, wykrzykując i modląc się do Boga. Król dał jej jednak szanse, jeśli spłonęłaby, oznaczałoby to, że trafi do nieba, natomiast jeśli nie, zostałaby rozerwana przez konie. Ta śmierć przyniosła po sobie nieznaną chorobę, która zabiła ponad stu ludzi i niestety temu wszystkiemu winny był Artur.
Ludzie w zaciszach domowych mówili o tym, że otacza się niekompetentnymi ludźmi, z kolei takie pogłosy zawsze doprowadzały do jednego, zmiany króla. Obecny, jak każdy przed nim i po nim, nie chciał dopuścić do podobnej sytuacji, stąd zaczął bardziej przyglądać się pracy swoich popleczników. Stał się człowiekiem wpół szalonym i niepoczytalnym w swoich decyzjach.
Lud był oczarowywany jego nowymi kłamstwami, które zawsze kończyły się szałem króla w alkowie. Rycerze, mimo to zaczynali spiskować i tym samym nakręcać spirale oszczerstw. Jego sytuacja była kiepska, choć nadal stabilna, w końcu był głową Franków.
- Panie, powinniśmy to chociażby sprawdzić. Proponuje zwołać ludzi z biskupem Heraldem na czele i popłynąć do Danii. Jeśli to wszystko okaże się kłamstwem, duchowny odprawi mszę i wszystko wróci do normy. Tord, jeżeli jest bez winy, zapewne ucieszy się z twojej pamięci i troski.
- A jeśli Henryk się nie myli? Będziemy musieli zaryzykować i najechać ich kraj, by zmusić do powrotu na dobrą drogę.
- Zabicie Torda na pewno ułatwiłoby sprawę.
- Ty nie wiesz? - Władca roześmiał się w głos. - Nie wiesz? Podczas panowania mojego ojca poganie prawie nas pokonali. Okradli ościenne osady, zabili wielu ludzi, a teraz, gdybyśmy skrócili ich wodza o głowę, wróciliby. Wrócili i zacząłby się rozlew krwi.
Król rozsiadł się i zamaszystym ruchem ręki kazał wszystkim wyjść, wszystkim prócz swojej żony. Ta stała nieopodal przysłuchując się wszystkiemu z uwagą. Kiedy ich wzrok się spotkał, podeszła bliżej, poczekała, aż mąż wstanie i złapała jego dłoń, gładząc ją z troską. Chciała uspokoić zszargane nerwy ukochanego, który zdawał się coraz bardziej zagubiony. Gdzieś w głębi rozumiała go, może nawet go kochała, jednak miała w tym swój plan i zamierzała wprowadzić go w życie.
- Co o tym sądzisz, Anno?
- Myślę, że nie możemy pozwolić na pogłosy wśród ludzi. Prędzej, czy później te wiadomości do nich dojdą i zacznie się wojna domowa. Mój królu, moja opoko, musimy coś z tym zrobić.
- To może okazać się oszczerstwem.
- Może, a jeśli nie? Jeśli to prawda, musisz jako głowa Francji popłynąć tam i rozliczyć się z ich władcą. Zresztą, jak takie zwierzęta mogą posiadać króla? Przecież to ty powinieneś być ich zwierzchnikiem, winni radować się na wieść, że chcesz ich odwiedzić i rzucać ci pod nogi kwiaty, boś tak łaskawy.
- Anno, gdzie twoje miłosierdzie? Nazywasz ich zwierzętami.
- Bo tylko zwierzęta wymawiają innych bogów, to byli, są i będą poganie mężu. Nie wyplewimy tego, nim nie skrócimy ich o głowę. Poprzedniej wiosny był u nas syn Torda, przywiózł pieprz, sól i paprykę twierdząc, że był w Turcji. Tam także są fałszywe węże, które wspólnie z nimi spijały ze swoich ust.
- Mącisz mi w głowie.
- Podejrzewam, że prędzej, czy później wrócą i znowu zaczną plądrować twoje królestwo, zabijać matki, córki, mężów oraz synów, nie możesz na to pozwolić. Nie pozwól, by nasz syn stracił życie. On jest dla mnie ważniejszy, niż kilku pogan.
Frank skinął głową, bo jego wybranka poruszyła bardzo delikatną sprawę. Artur długo starał się o swojego potomka, żeby móc kiedyś przekazać mu koronę. Szesnaście lat temu urodził mu się syn, który od dziecka przygotowywany był tylko po to. Nie miał zwykłego dzieciństwa, nauka francuskiego, łaciny i angielskiego, przyswajanie praw oraz obowiązków, obserwowanie ojca i wiele innych, to była jego normalność. Dzisiaj ma to już za sobą, służy w straży przybocznej i pomaga w rozwiązywaniu konfliktów, a także doradza rodzicom. Doradzał, bo teraz, gdy król potrzebuje go najbardziej, jest w alkowie wraz ze swoją żoną i płodzi dziecko. Dziecko, które nakarmi tym samym, czym za młodu sam był karmiony.

CZYTASZ
Przestroga na potwory
Historical FictionJeśli lubisz serial wikingowie, film bogowie egiptu lub Achilles i w dodatku pociąga Cię fantastyka, ta książka jest dla Ciebie. To moje autorskie dzieło, w którym pisze o dziejach topornych ludzi z Danii. Walki, krwawe opisy, przemyślane zdarzenia...