NiePrawda

23 5 3
                                    

Kahil wyznał wszystkim zebranym, co zobaczył i usłyszał w pokoju swojej siostry.

Jego bracia chcieli nawet coś z tym zrobić, iść do niej, a jednak brunet zatrzymał ich. Zasiedli przy stole wspólnie wraz z ojcem i polali sobie do rogów miodu, milcząc dłuższą chwilę. Tord patrzył na każdego, próbując rozszyfrować, kto z nich mógł doprowadzić do tak haniebnego czynu. Zero, pustka, nie podejrzewał nikogo, bo przecież wychował ich pod znakiem miłości do bliźniego, a tym samym siebie samych. Wypił w końcu alkohol, otarł twarz i uderzył mocno rozedrganymi rękami w stół.

- Pytam raz pierwszy i tym samym ostatni, kto jej to zrobił?

- Ojcze, chyba nie sądzisz... - Wyrwał Matte, na którym spoczywał teraz wzrok władcy MaryGrisk.

- Nie wiem, co sądzę, ale mówię wam, że ktokolwiek to był, zapłaci głową. Możesz to być ty.. - Wskazał na Arnesa. - Możesz ty.. - Wycedził paluchem w Wolena - A możesz być ty.. - Machnął na Tora. - Każdy z osobna ma mi wyjaśnić, co robił, gdy ktoś ją katował!

- Składaliśmy ofiarę, byliśmy przy tobie.

- Kłamiesz! To musiał być ktoś, kogo znała, nikt inny... - Urwał na krótką chwilę. - Ivan i jego ludzie, gdzie jest ten pogański śmieć?!

- Tak, to na pewno on albo któryś z jego ludzi.. - Bąknął Kahil i wstał od stołu. Bez słowa ruszył w stronę wyjścia i przesunął wzrokiem po mieszczanach. Nie widział go, nie widział celu, na którym zamierzał pomścić swoją siostrę. Za nim, niczym jeden mąż wymaszerowała reszta, która po krótkich poszukiwaniach odnalazła zgubę instruującą syna Tora podczas prowizorycznej nauki walki.

- Tarcza musi cię odgradzać od wroga. - Prawił nieświadomy tego, co zaraz się stanie. Zdenerwowany Wolen podszedł do niego i ugasił przejaw przyjaznego uśmiechu silnym uderzeniem w twarz. Złapał fraki nieco otumanionego Ivana i przyłożył mu miecz do szyi.

- Coś jej, kurwa zrobił?!

- Komu? - Instynktownie złapał za swój oręż, a jednak nie zdarzył nic zrobić, bo reszta braci, prócz Marca obeszła go dookoła. Przestraszony Bjorn odsunął się i schował za studnią, obserwując całość zajścia zza kamienistej osłony.

- Zabije cię! Rozpłatam i każe żreć swoje flaki! Co jej zrobiłeś?!

Rozwścieczona wataha zaciągnęła wpół kalekiego wodza wikingów do chaty, gdzie na tronie siedział ich ojciec. Rzucili go na kolana i złapali za miecze, pragnąc rozlewu krwi.

- Co zrobiłeś mojej córce? Pragnąłeś jej, wyznałeś to, ale co jej uczyniłeś?!

- Tordzie, ja nigdy...

- Milcz! - Kahil uderzył go rękojeścią ostrza i zawisł nad nim, jak ptaki chcąc się pożywić padliną.

- Po śniadaniu poszedłem z Bjornem na plac, nie było mnie tu.

- Nie kłam, wiesz o czym mówię! To, co zrobiłeś ty lub twoi ludzie stało się podczas składania ofiar dnia wcześniejszego. - Wojownicy podlegający królowi, wprowadzili do sali pobratymców Ivana i usadowili ich tak, jak wodza.

- Który?! Pytam który był u mojej córki?! Mówcie, albo wszyscy zginiecie najokrutniej, jak możecie! - Gniew Torda przerwała wchodząca do pomieszczenia Sophie. Ostatnimi słowami, jakimi mogli ją teraz opisać są: powab, kobiecość, czy piękno. Skryta pod suknią oraz futrem, podeszła do ojca i przysiadła obok tronu.

- Dziecko... - Wybąkał król i odwrócił wzrok, próbując nie okazać słabości. Dodając otuchy, pogładził głowę swojej latorośli i ucałował czubek splątanej czarnymi włosami. Dziewczyna przyjrzała się zebranym i połączyła wzrok z Ivanem, którego mina była niecodzienna.

- To nie byli oni.

- Córko nie bój się, jesteśmy tu, który, pokaż i ukój moje zszargane nerwy.

- Żaden z nich.

- Nie lękaj się.

- Żaden! - Krzyk dał zebranym jasno do zrozumienia, że dziewczyna chce zakończyć ten brutalny pokaz sił. Młódka przesunęła wzrokiem po zebranych i nie dała nikomu poczuć się winnym. Marc stał na pierwszej linii frontu, przyglądając się jakże łaskawej siostrze. Nie bał się zdrady, bo był pewien, że chociażby chciała, nie zrobi tego.

- Powiedz, kto?

- Żaden lub wszyscy.

- Sophie, dziecko...

- Żaden lub wszyscy. - Powtórzyła i skierowała spojrzenie na ojca. Jej oczy były inne, jedno przekrwione do granic, z kolei drugie naturalne, choć opuchnięte od płaczu. Zbrodniarz niemal z dumą przyglądał się temu bez okazywania zbędnych emocji, bo chodź zrobił to, co zrobił, znał swoją siostrę bardzo dobrze i to w każdym tego słowa znaczeniu.

- Chce się spotkać z duchownym.

- Czy to on?

- Powiedziałam już, chce go zobaczyć i się wyspowiadać.

- Z czego dziecko?

- To moja wina. - Podniosła się niespiesznie i syknęła z bólu. - To ona zrobiła mi to wszystko, ale Bóg mi pomoże.

- Mówiłem! - Warknął Ivan, a dziewczyna zbliżyła się do niego. Jej twarz była pusta i nijaka, choć on mógłby się założyć, że piękne ślepia ukazywały odrobinę ciepła. Początkowo nie wiedział, czego od niego oczekuje, z kolei ona nie pomogła mu rozwiązać tej zagadki. Osunęła się na kolana, ale tylko dzięki jego pomocnej ręce nie runęła bezwarunkowo na ziemię.

- Dalia?

- Tak, Pani? - Głos służki przerwał chwilową ciszę, podczas której poszkodowana pozwoliła, by Ivan przyjrzał się jej bardziej. Mina bruneta nie była optymistyczna, a wygląd córki Torda doprowadził go do szaleństwa. Zacisnął pięści, uświadamiając sobie, że chciałby wiedzieć, kto jej to zrobił. Chciałby jej pomóc. Chciałby pościć, ale na kim?

- Przynieś mi wilgotny kawałek materiału. - Jak powiedziała, tak też się stało. Po kilkunastu sekundach, mając już w palcach myjkę, podsunęła ją do twarzy wikinga i ostrożnie zaczęła zmywać z niej krew.

- Nie musisz, nie powinnaś. - Wybąkał, chwytając delikatnie kobiecy nadgarstek. W jego świecie, w świecie, z którego pochodził, to się nie godziło. Córka króla nie powinna obmywać przyjezdnych i tym samym, ukazywać im poddaństwo, jednak ona się tym nie przejęła.

- Nie muszę, ale chce. To z mojej winy jesteś tu ze swoimi ludźmi, choć żaden z was nie zawinił.

- Na miejscu twojego ojca oraz braci zachowałbym się tak samo. - Dziewczyna uwolniła trzymane od niechcenia ręce i wróciła do zmywania śladów jednostronnej bójki. Była przy tym najłagodniejszą wersją siebie, ukazując raz kolejny, że mimo wszystko nadal potrafi dbać o bliźniego.

- Chciałabym, żebyś wybaczył mi to, co się stało.

- Ale Sophie...

- Wybacz też mojej rodzinie, bo kierowali się uczuciami, miłością do mnie. - W odwecie bysior przytaknął i dał się zaskoczyć wtórny raz. Dziewczę złapało jego brudne od zabawy dłonie i podsunęła je do ust, by następnie ucałować.

- Nie, jesteś córką...

- A Ty synem. Jestem pociechą swojego ojca, tak jak ty latoroślą swojego. Jak widzisz, oboje jesteśmy ludźmi. Gdy się potkniemy, krwawimy tak samo i żaden tytuł tego nie zmieni. Szacunek należy się każdemu, tak nauczał mnie duchowny.

Zszokowany sytuacją wiking patrzył, jak katoliczka topornie wznosi się z kolan i udaje w stronę wyjścia. Przed tym, jak poczuła chłód dochodzący zza drzwi, wyminęła braci i pozostawiła wszystkich w konsternacji, samych. Temu zajściu przyglądał się czarny posłaniec Odyna. Kruk siedział na parapecie, zaglądając ciekawsko do wnętrza i zanim uleciał, zakruczał, dając o sobie znać.

Przestroga na potworyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz