8.

115 11 1
                                    

Harry zgarnął swój zielony sweter z oparcia krzesła w Dziurawym Kotle. Wcześniej zamierzał go tu zostawić, ale jako że to była jedyna rzecz, która przypominała mu, że ma gdzieś swoje miejsce, nie miał do rozstania się z nią serca.

Założył go po drodze na schodach, na dole pubu ubrał jeszcze kurtkę, bo potem miał zobaczyć się z Draconem i chciał chociaż sprawiać niedbałe pozory, że stara się jakoś wyglądać. Ale najpierw zamierzał porozmawiać z Ginny.

Co prawda nie miał pewności, gdzie ona teraz mieszka, więc udał się w miejsce, gdzie według jego informacji powinna. Liczył, że będą aktualne.

Cóż, kiedy pojawił się na miejscu, nie zastał przynajmniej takiego widoku, jak gdy chciał zobaczyć własny dom. Ten bynajmniej nie był zrównany z ziemią i wyglądał tak, jak Harry go zapamiętał. Składało się to nawet w całość, biorąc pod uwagę, że i w tym prawidłowym czasie, i tutaj Ginny nie była już z nim.

Rozglądał się chwilę, podchodząc w międzyczasie do drzwi, ale zanim zdążył do nich zapukać, coś rzuciło mu się w oczy. Więc cofnął się dwa kroki, podnosząc wysoko oczy i ta jaskrawa plamka, którą przelotnie zauważył, okazała się być intensywnie rudymi włosami Ginny, która wychylała się przez okno na piętrze. Chyba też musiała go właśnie przez przypadek zauważyć.

Harry darował sobie jakiekolwiek przywitania, bo było dość zimno i wszyscy mieli już do niego wystarczająco pretensji - nie potrzebował, żeby Ginny zarzucała mu jeszcze swoje przeziębienie. Dlatego wskazał tylko na drzwi, kiedy po przemyśleniu tego zawołał do niej:

– Gdzie są Lily i James?

Wolał wiedzieć, czy powinien się przygotować, że zaraz na wejściu ktoś rzuci mu się w ramiona.

Ginny przechyliła lekko głowę, opierając się na przedramionach o parapet.

– Lily jest w Norze - odpowiedziała, dając Harry'emu do zrozumienia, że sam powinien wiedzieć, gdzie jest James.
Więc Harry pokiwał głową tak, jakby właśnie sobie przypomniał, i wszedł do środka, kiedy i ona zniknęła w oknie. Chyba był trochę zdenerwowany, musząc zgrywać kogoś, kim wcale nie był.

Nie bał się przynajmniej o to, jak ma zacząć tę rozmowę. I nie pomylił się, przewidując, że ona jak wszyscy, których do tej pory tu spotkał, będzie mieć do niego jakieś wyrzuty.

- Gdzie ty byłeś, Harry? – spytała, kiedy spotkali się na schodach. - Co się z tobą dzieje od kilku dni? James miał zostać u ciebie na noc, nie było cię w domu. Miałeś odstawić Lily do Nory. Ona jest za mała, żeby szwędać się po Londynie sama z Jamesem, który ma odpowiedzialność Syriusza.

Harry poczuł się jakoś lepiej, że w końcu wymieniono osobę, o której faktycznie coś wiedział.

- Pytała o ciebie - ciągnęła Ginny, opierając się tyłem o barierkę na schodach. - Chciała cię zobaczyć, zanim zostanie w Norze, dlatego dała mi się tam odprowadzić dopiero dzisiaj.

Harry nic nie wiedział o tej dziewczynce - ale, na Merlina, było mu jej tak żal, że był gotów z miejsca udać się do Nory i ją przeprosić.

- Przepraszam, Ginny.

Odetchnęła, kiedy już powiedziała, co chciała. I machnęła niedbale ręką.

- W porządku. Pierwszy raz ci się to zdarza. Ogarnęłam wszystko sama - dodała, uśmiechając się szeroko zadowolona z siebie. Niech Harry naprawdę sobie nie myśl, że nie da sobie bez niego rady. - Ale gdzie ty byłeś, Harry?

- Albus... - zaczął, już na początku gubiąc się w wyjaśnieniach, ale Ginny wpadła mu w słowo.

- Właśnie. Gdzie, na Merlina, jest Albus? Nie wrócił do domu na przerwę świąteczną. Rozmawiałam z McGonagall, podobno chciał zostać w Hogwarcie, ale jej też nic nie wiadomo, żeby tam był. Chyba że jest u ciebie - dodała na koniec, trochę jak pytanie. Harry od razu pokiwał głową.

W międzyczasie || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz