Harry miał swój nowy sweter od pani Weasley dopiero od sześciu dni, ale jego zmechacone i sfatygowane rękawy jak w tych z przeszłych lat świadczyły o tym, że jego właściciel przez ten tydzień martwił się tyle, ile przez ostatnie dwa lata razem wzięte. Harry i tym razem bawił się nimi nieświadomie, ciężko opierając przedramiona na kolanach.
- Co ty byś zrobił, Draco?
Siedząc na krańcu swojego łóżka w Dziurawym Kotle, Harry podniósł na niego oczy, jak stoi z założonymi rękami przy oknie. Opowiedział wcześniej Draconowi o wszystkim, na co wpadł, i jaki plan ułożył przez ten wieczór - i chciał teraz znać jego zdanie.
Draconowi jednak, znowu, średnio uśmiechało się naprowadzać go na dobry trop. Trochę tak, jak po Gwiazdce nie ma się ochoty rozbierać jeszcze cudnej choinki, żeby samemu sobie jakoś ten czas świąt przedłużyć.
Dlatego, jako gwarancję, że Harry jeszcze nie zniknie - przyszedł do Dziurawego Kotła, ale jego kurtkę Draco bezpiecznie w swoim domu zostawił.
- Poszedłbym do ciebie - odpowiedział mało pomocnie i równie lekceważąco wzruszył ramionami. - Ty wydajesz się zawsze wiedzieć, co robić.
Mówił zdawkowo, ale nie do końca kłamał.
- To, że zawsze coś robię, nie znaczy, że wiem co - sprostował szybko Harry. Więc Draco westchnął i jeszcze raz powtórzył:
– Więc zamierzasz ukraść z Ministerstwa zmieniacz czasu i samemu cofnąć się do dnia bitwy w Hogwarcie, żeby powstrzymać Albusa? Wiem, że szukanie go teraz nie ma sensu, bo się przed tobą ukrywa. Ale, nawet jeśli ci się uda, skąd wiesz, że Albus nie zrobi czegoś takiego drugi raz?
Harry zamyślił się jeszcze na chwilę, ale wcześniej już się nad tym zastanawiał. Dużo łatwiej i lepiej było ściągnąć niego samego i Albusa z powrotem do domu i to tam wszystko sobie z nim wyjaśnić - niż próbować złapać go gdzieś tutaj i marnować tu kolejne tygodnie.
– Pospiesz się, na Merlina - poprosił Draco, wywracając ciężko oczami - bo ludzie już wystarczająco dziwnie na mnie patrzą, kiedy kolejny raz przychodzę tu w nocy i zmywam się dopiero rano.
Harry odczytał to chyba jako pokrętne pytanie, czy Draco może mu jakoś pomóc. Chyba nie zakładał już w ogóle możliwości, że Draco, owszem, może, ale nie chcieć mu pomagać.
Sukces Harry'ego w powrocie do domu dla niego oznaczał nową samotność. Ale nie był egoistą - bo nie chciał oddawać Harry'ego nawet temu drugiemu samemu sobie.
- Zostań i daj mi trochę czasu - poprosił wreszcie Harry. - Będzie dobrze. Masz jutro pracę?
Dla Harry'ego było coś bardzo głupiego w pytaniu go o godziny pracy. Te normalne znał na pamięć.
Draco pokręcił przecząco głową po krótkim zastanowieniu - mógłby potwierdzić, ale wtedy musiałby wciskać Harry'emu, że przepracowuje całą niedzielę, a poza tym Draco wątpił, czy jego powstrzymałoby to przed czymkolwiek, co teraz silnym postanowieniem błyszczało mu w zielonych oczach.
– W takim razie przyjdę do ciebie jutro rano. W porządku, Draco?
Nic nie było w porządku. A Draco nieznacznie zacisnął pięści na chłodnym parapecie wewnątrz.
– Więc wtedy to zamierzasz? - spytał, nie odwracając od Harry'ego oczu. I nawet jeśli jemu samemu nieprzyjemne ciepło w piersi oznajmiło, że z jakiegoś powodu czuje się bardzo urażony, do Harry'ego zwrócił się pozornie spokojnie: - Jutro zamierzasz odejść, Potter?
Zobaczył tylko, że Harry kiwnął głową i Draco odwrócił wzrok na zamknięte drzwi na korytarz pubu. I zanim Harry zdążył sprostować, że odejść to nie do końca to słowo, Draco już go uprzedził.

CZYTASZ
W międzyczasie || drarry
ФанфикJest niezłych rozmiarów dom, niespokojny na spokojnym wybrzeżu, jest ogródek, ukochany i dwójka synów z dawnych związków, a w międzyczasie są nawet święta. Nie ma jedynie Harry'ego, który wylądował osiem obrotów od chwili, kiedy jego historia przybr...