20.

109 18 0
                                    

Z drobnym opóźnieniem, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że trochę się przeliczyłam i rozpisałam - i dzięki temu powstał jeszcze jeden rozdział, bo ten byłby zbyt długi.

Dlatego - to jeszcze nie koniec.

*****

Wełniany sweter od pani Weasley zupełnie nie wyglądał, jakby przez ostatni tydzień przechodził ciężkie próby mrozu, śniegu i upadków na chodniki. Raczej tak, jakby cały ostatni wieczór spędził przy ciepłym kominku, z okruchami tarty na niedokładnie wyszytej z przodu literze.

Zresztą, dlaczego miałoby być inaczej?

- Tylko najpierw, Al... - wtrącił Harry, zanim pozostała trójka zdążyłaby już wyjść na schody. Spojrzał przy tym niezbyt pewnie na Dracona, żeby ten z niejaką dumą skinął głową. - Albus, możemy porozmawiać? Proszę?

- Gdybyś potrzebował, czekam na dole - dopowiedział półgłosem Draco, zanim jeszcze Albus zdążył chociaż skinąć głową. Po ostatnim złapanym spojrzeniu Harry'ego wyszedł na korytarz, żeby tam poczekać na Scorpiusa.

Ślizgon niezbyt się ociągał. Patrząc na Harry'ego i Albusa, chyba wolał nie być świadkiem tej rozmowy i w spokoju w kuchni dokończyć swój pudding. Znaczy, aktu własności do reszty tego deseru też nie miał, ale jak na jego oko to Draco nie wyglądał, jakby był w stanie cokolwiek przełknąć.

- Powodzenia - mruknął tylko do Albusa, podejrzewając, że bardzo długo na to czekał. Nawet jeśli wyglądał, jakby zadławił się czymś pokroju całej pomarańczy. I z lekkim uśmiechem wyszedł chwilę za Draconem, przymykając drzwi za sobą.

Harry spojrzał za nimi, obejrzał się na Albusa i jeszcze raz wrócił wzrokiem do uchylonych wciąż drzwi.

– Daj mi moment - poprosił niewyraźnie, wychodząc szybko za nimi, kiedy Al przytaknął lekko i usiadł na rogu swojego łóżka. Harry zniknął za drzwiami, a on rozglądał się po tym pokoju tak, jakby pierwszy raz uzmysłowił sobie, że jest jego.

Scorpius zdążył zbiec już na dół, ale Harry'emu udało się złapać Dracona jeszcze przed połową schodów. Niespodziewanie cieszyło go nawet to, że przekonał się, że chociaż zamykają się między nimi drzwi pokoju Albusa, Draco nadal jest po ich drugiej stronie - kiedy Harry czuł i pamiętał łańcuszek zmieniacza czasu na swojej piersi, to wcale nie było takie oczywiste.

Draco zatrzymał się między dwoma stopniami, słysząc go za sobą, i obrócił się przez ramię. Bez słowa wrócił się tych parę kroków do Harry'ego i kiedy okularnik wypuścił tylko z dłoni klamkę zamkniętych drzwi, podobnie bez uprzedzenia przyciągnął go do siebie. Zacisnął na Draconie ramiona z całej siły - ale inaczej, w nie ten zwykły mu sposób, dlatego blondyn nie oddał tego uścisku. Było jakieś pół cala dystansu, który Harry między nimi zachował, nie tak ułożone dłonie, które sprawiały, że Draco czuł się trochę tak, jakby ulubiona sprawdzona herbata, którą pił codziennie od dwudziestu lat, dziś znikąd nagle zawiodła go smakiem.

- Co ty odstawiasz? - spytał cicho, co najmniej tak, jakby przy gościach upominał Harry'ego, który zapomniał się w jakiejś ważnej sprawie.

Harry odsunął się trochę, żeby spojrzeć na niego z czymś podobnym do rozbawionego zrezygnowania. Niech Draco, na Merlina, się wreszcie ze sobą dogada.

Jeden czuł się niekomfortowo, kiedy przytulało się go śmiało, drugi był pokrzywdzony, że za niepewnie.

Harry chciał nawet zapytać, czy może wobec tego zrobić to jak należy. Ale Draco, widząc, jak otwiera usta, zmarszczonymi brwiami dał mu do zrozumienia, że Harry ściąga na siebie jakąś hańbę, zadając takie pytania.

W międzyczasie || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz