Zielony sweter zginął w jego dłoniach, gdy kurczowo je na nim zacisnął.
Miał nadzieję, że Harry będzie tęsknił za tym uczuciem. Tęsknił tak cholernie jak on, tak bardzo, że któregoś dnia przestanie wydawać mu się to realne. I na niczym innym mu nie zależało.
Tylko na tym, że nawet jeśli Harry zapomni, nawet jeśli już nigdy więcej na niego nie spojrzy - on będzie mógł patrzeć mu w oczy pod myślą, że pocałował Harry'ego Pottera.
To miała być kropka na końcu jego marzeń, więc nie starał się panować nad tym, jak mocno Harry'ego przy sobie trzymał. Ale on, wbrew jakimkolwiek przewidywaniom Dracona, który był już po cichu gotowy, żeby powstrzymać się od upadku, kiedy Harry mu za to przyłoży, wcale nie miał z tym problemu. Jakby sam do niego tęsknił.
A Harry poszukał dla siebie cala oddechu, żeby móc spojrzeć mu w rozedrgane oczy, a samemu spytać z ostatnią, niezbyt śmiałą nadzieją:
- Wierzysz, że nie robię tego pierwszy raz?
Draco potrząsnął tylko nieznacznie głową, żeby go zbyć. Ale wierzył mu, przynajmniej w to, że w tej słodkiej oliwkowej cerze tuż przy jego tkwi jakaś prawidłowość.
- Którykolwiek. Byle nie ostatni.
Nie sądził, że to będzie miało taki smak. Tak samo dobry jak dla Harry'ego, mimo że okularnik przeżył to już setki razy, jednocześnie kiedy Draco miał pierwszą okazję przycisnąć jego usta do swoich.
Dlatego zrobił to jeszcze raz, ale spuścił z tonu. Otworzył dłonie na jego gwiazdkowym swetrze, zanim podniósł je jeszcze parę cali wyżej do jego twarzy. I pierwszy raz mógł poczuć pod nimi tę sławną bliznę, porozrzucaną nad nią czarną grzywkę i zbyt szczupłe policzki. I nawet mógł też strącić mu na czubek nosa okulary.
Naprawdę, ktoś na święta mógłby kupić mu nowe.
Ale to nie Harry'emu, tylko jemu drżały przymknięte powieki i to on zachwiałby się słabo, gdyby nie oparł się o krzesło Harry'ego z dwóch jego stron.
Potem dopiero Draco zorientował się, że nie postawiłby ani jednego błędnego kroku i tak, bo ktoś już nad tym czuwał, przytrzymując go z obu boków. Jakby Harry już... po prostu wiedział.
Więc Draco wyrwał się w tej samej chwili, kiedy to zauważył. Niech Harry nie myśli, że wywarło to na nim jakiekolwiek wrażenie. To była tylko trochę przydługa odpowiedź na jego pytanie.
A Harry nie myślał. Wiedział już swoje.
Zawalczył. I odzyskał.
– A to - spytał pierwszy Harry, wskazując niedbale dłonią raz na siebie, raz na niego - było w ramach tego, że mnie nie znosisz, czy tego, że jestem podły?
Draco skrzywił się sztucznie i bardzo wymuszenie, bo nie do końca jeszcze wiedział, co się teraz miało stać, na ten jego wszystkowiedzący uśmiech, który raczej rzadko u Harry'ego gościł. Jak to miło, że Harry odzyskiwał całą swoją śmiałość właśnie wtedy, kiedy sobie z niego żartował.
– Zamknij się, Potter - uciął niezbyt w ogóle pewny tego, co mówi.
Poza tym to mocne stwierdzenie jak na to, że prawie siedział mu na kolanach.
A Draco cofnął się bardzo niewiele na niepewnych nogach i nie spuszczając zablokowanych mimowolnie na Harrym oczu, otarł usta rękawem.
Harry niezbyt się tym przejął właśnie dlatego, że Draco tak na niego patrzył. Jak dziecko, które usłyszało, że Święty Mikołaj nie istnieje, a dzisiaj właśnie on pomachał mu na ulicy. Podejrzewał, że to była po prostu drobna osobista zemsta Dracona za coś, czego Harry oczywiście nie mógł pamiętać. Może po prostu za to, że przed tyloma laty go wystawił, a teraz bawił się w zakochanego.

CZYTASZ
W międzyczasie || drarry
Fiksi PenggemarJest niezłych rozmiarów dom, niespokojny na spokojnym wybrzeżu, jest ogródek, ukochany i dwójka synów z dawnych związków, a w międzyczasie są nawet święta. Nie ma jedynie Harry'ego, który wylądował osiem obrotów od chwili, kiedy jego historia przybr...