Zimowy sweter od pani Weasley bardzo tu pasował i nabierał wyjątkowo ciepłego tonu w złotym świetle obwieszonego bluszczem kominka.
To złote światło miękko mieszało się na ich stoliku ze srebrnym blaskiem księżyca z zewnątrz, gdzie za oknami błyszczała już tylko chłodna noc. I woda w paru kałużach, które zostały po wczorajszym śniegu.
I jeden portret w złotej ramie przypatrywał im się ze ściany obok. Może oceniał, jak bardzo kiczowaty jest biały obrus, sporo wyszyty na złoto i zielono, zwisający czterema czerwonymi rogami z drewnianego stolika, bo już to było ciekawsze niż grobowa rozmowa nad nim.
Harry i Draco wyglądali trochę jak niemająca nic ze sobą wspólnego rodzina, która umówiła się raz na rok na święta i teraz musiała zachodzić w głowę, jak ze sobą rozmawiać. Cóż, może faktycznie nie było to takie dalekie od prawdy, niestety.
- Moje dwudzieste drugie urodziny były najlepszymi, jakie miałem - spróbował znowu Harry, próbując go czymś zagadać. - Wiesz, że dopóki Hagrid nie przyniósł mi mojego listu z Hogwartu, nic o tym świecie nie wiedziałem, prawda?
Draco nie rozumiał jeszcze, dokąd on zmierza, ale mruknął coś o tym, że gdzieś obiło mu się to o uszy. Albo o oczy. Mógł coś o tym czytać. Niewykluczone.
- Wtedy już jedenasty rok wiedziałem, kim jestem, czyli dokładnie tyle, ile wcześniej nie miałem o niczym pojęcia - ciągnął Harry, uśmiechając się na to nieznacznie sam do siebie. - Postanowiłeś z tej okazji urządzić coś takiego, że...
Harry umyślnie urwał, nie widząc lepszego dokończenia niż wciąż przewdzięczny Draconowi, mimowolny uśmiech przy powolnym pokręceniu głową na znak, że naprawdę nie jest tamtego dnia w stanie opisać, żeby niczego nie umniejszyć. A chciał mu w ten sposób pokazać, że naprawdę mieli wiele dobrych dni, skoro Draco tak w to wątpił.
Draco może wciąż patrzył na niego jak przez dzielącą ich szybę, ale wyprostował się odrobinę dumny, jakby właśnie przed chwilą wyprawił Harry'emu ogromne przyjęcie z okazji połowy życia spędzonej już na swoim miejscu.
- Skoro o tym mówisz... - zaczął po chwili Draco, starając się nie spuszczać z niego oczu, żeby nie być tak samo żałosnym jak pytanie, które zamierzał mu zadać. - Czy w tym twoim różowym świecie nadal mam... Mroczny Znak? Parę miesięcy przed upadkiem Czarnego Pana i po nim miałem nadzieję, że może gdybyś ty... Że może znalazłbyś sposób. Wybraniec - wyjaśnił, teraz sam sceptyczny do takiego toku myślenia, unosząc lekko dłonie ze stolika. - Potem myślałem, żeby go czymś zakryć. Ale zdałem sobie sprawę, że to głupie i żałosne.
- Masz go na ramieniu - odpowiedział od razu Harry. - Ja wiem, kim ty jesteś, Draco. Wiedziałem, za kogo wychodzę. To twoja historia o dobrym zakończeniu. Ja cię lubię.
- Ty jesteś nienormalny - stwierdził Draco, kiedy tak go słuchał.
Brzmiał i wyglądał jeszcze gorzej niż przed chwilą, kiedy płomyki świec szaro odbijały mu się na twarzy.
- Co się stało, Draco?
Draco spojrzał na niego mało przychylnie ze spuszczoną głową i Harry'ego znów tknęło niemiłe uczucie, że znalazł kolejną osobę, która z jakiegoś powodu czuła się z nim po prostu źle.
Na Merlina, przecież nic im wszystkim nie zrobił.
- Myślałem, że to przez niego nie chcesz się ze mną zadawać - wyjaśnił Draco nieznacznie. - Widać był jeszcze inny powód.
Może musiał przyjąć do wiadomości, że Harry nie lubił go po prostu. Bez powodu, nie z zależnej czy niezależnej od niego winy, nie przez jakiś jego błąd - po prostu, bez żadnych podstaw bezsilnie zakochał się w kimś innym. I to było tak niesprawiedliwe, że nie wynikało z niczego złego ani dobrego, i Draco tak nie mógł z tym nic zrobić, że wpatrzył się pusto w swoje niemające na nic wpływu ręce.
![](https://img.wattpad.com/cover/299752299-288-k449678.jpg)
CZYTASZ
W międzyczasie || drarry
FanfictionJest niezłych rozmiarów dom, niespokojny na spokojnym wybrzeżu, jest ogródek, ukochany i dwójka synów z dawnych związków, a w międzyczasie są nawet święta. Nie ma jedynie Harry'ego, który wylądował osiem obrotów od chwili, kiedy jego historia przybr...