Zrobiony przez panią Weasley na drutach sweter leżał już na ciemnej podłodze przy myślodsiewni, kiedy Draco wyprostował się znad niej.
Z powrotem w mieszkaniu Dracona faktycznie było bardzo gorąco, ale raczej nie z winy wygaszonego kominka, który w ogóle był w innym pomieszczeniu. Draco mógł zrobić z tym niewiele więcej, jak, nie odrywając nieruchomych, nieobecnych trochę oczu od swetra Harry'ego, rozpiąć swoją koszulę tuż pod szyją. Inaczej by się po prostu udusił.
Harry patrzył na niego z naprzeciwka, ciekawy, czy drgnie mu na twarzy przyjemność, czy rozczarowanie tym, co zobaczył. Ale na razie wypatrzył tylko, jak Draco sięga bezmyślnie do swoich zaczesanych w tył włosów. Draco, jakiego Harry znał, już od dawna nie układał ich w ten sposób. Przestał widzieć w tym sens, odkąd Harry zaczął pchać się do nich z nosem i rękami, najwyraźniej nie mając pojęcia, ile to wymaga pracy. Przynajmniej wyglądał, jakby nie wiedział.
A Draco w tym czasie wstał pod wrażeniem tego, co widział. I kiedy zobaczył już to wszystko na własne oczy, jakoś ciężko było mu patrzeć na Harry'ego, nie wiedząc, jakie on jeszcze wspomnienia z jego udziałem posiada.
Draco nie zdążył nawet w niejasnym zamyśleniu dojść do drugiego końca pokoju, kiedy Harry już zmusił go do zatrzymania się. Nawet nieumyślnie.
– Na Merlina, dlaczego zawsze to robisz? - wytknął mu Draco, spięty, kiedy Harry wstał z podłogi chwilę po nim.
Harry wyglądał, jakby miał do opowiedzenia w związku z tym bardzo długą historię - ale uznał, że łatwiej będzie mu jej teraz nie streszczać. I zabawniej:
– Nie mogę siedzieć, kiedy dama stoi.
Draco popełnił ogromny błąd, zirytowany przenosząc wzrok na Harry'ego, bo odkrył, że mimo rozchylonych już ust nie umie mu powiedzieć głupiego zamknij się. I czuł się tak, jak święty Mikołaj, który sięgając do swojego worka, orientuje się, że nie ma w nim żadnych prezentów.
– Kiedy odpowiem ci tak, jak od paru dni na to zasługujesz, nie przywalisz damie, prawda, Potter? - odciął się wreszcie, ale zmienił zaraz temat. – Co to miało być? - spytał, wskazując niedbale na myślodsiewnię.
– Mówisz o tym ostatnim? - domyślił się Harry, licząc tak naprawdę od dłuższej chwili, że Draco o to zapyta. - To akurat twoje wspomnienie. Dałeś mi je, kiedy nie byłeś do końca... Powiedzmy po prostu, że wychodziliśmy wtedy z Trzech Mioteł. Powiedziałeś mi też wtedy coś o tym, że... Nie będzie ci duch konkurencji do własnego męża robił, czy coś w tym stylu.
Draco nawet się nie przyznał, że i teraz, oglądając to wspomnienie, pomyślał to samo.
Poza tym spojrzał na Harry'ego i nie wierzył, że kiedykolwiek później stali się sobie jeszcze bliżsi niż w momencie, kiedy zaczął rozdawać Harry'emu swoje wspomnienia po pijanemu.
- Za kogo ty mnie masz, Potter? - westchnął cicho, wpatrzony w Harry'ego niepewnie, kiedy oparł się słabo o wypełniony równo książkami regał.
Nie wyobrażał sobie nawet, co Harry widzi, kiedy na niego patrzy. Na pewno więcej, niż Draco sądził, skoro ochronił go od Azkabanu, żeby potem pomóc mu zajmować się Scorpiusem w ich własnym nowym domu.
- Za najlepszego przyjaciela.
- Zobacz, dopiero zacząłeś, a już stawiasz sobie warunki nie do wykonania - podsumował Draco, siląc się na marny uśmiech. - Moje licytacje odnoszą jednak skutek. Z męża spuściłeś już na przyjaciela.
- Tak - przytaknął Harry, nie uważając, żeby cokolwiek się tu wykluczało. - Ale musiałem od tego zacząć, żebyś mógł lepiej zrozumieć. Byłeś też kimś znacznie więcej, ale pomyśl, jak by to było, gdybym potrafił trzymać cię za rękę, ale nie miałbym pojęcia, o czym w ogóle mogę z tobą porozmawiać.

CZYTASZ
W międzyczasie || drarry
FanfictionJest niezłych rozmiarów dom, niespokojny na spokojnym wybrzeżu, jest ogródek, ukochany i dwójka synów z dawnych związków, a w międzyczasie są nawet święta. Nie ma jedynie Harry'ego, który wylądował osiem obrotów od chwili, kiedy jego historia przybr...