Dalszy ciąg poprzedniego rozdziału leci!
Miłego czytania!!!
_____________________________________________
POV: Natasha
Veronica brzmiała jak matka, która pyta dzicieko, czemu dostało F za sprawdzianu.
- No przecież nie przejechałem jej specjalnie - burknął pod nosem Zack, poprawiając się na pufie.
Uśmiechnęłam się lekko, chłopaki parsknęli śmiechem. Oczy Ronnie zabłyszczały od gniewu.
- Co to za, kurwa, organizacja? - wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Wpadliście w jakieś gówno, tak? I czemu ci policjanci patrzyli na was jak na karaluchy?
W pokoju zapanowała cisza. Czułam na sobie czyiś wzrok, ale byłam zajęta podziwianiem drogich obrazów wiszących na ścianach.
- Alex?
Brunet patrzył na swoje ręce, nie odzywając się.
- Zack?
On wpatrywał się w sufit, zaciskając mocno truskawkowe usta. Też się nie odezwał.
- Natasha?
Spojrzałam na brunetkę, która piorunowała mnie wzrokiem, i na szatyna, który obserwował rozwój akcji. Wydawało mi się, byłam niemal pewna, że to on ciągle się na mnie patrzył. Jakby chciał mi coś przekazać.
- Tak, Ronnie?
- Co to za organizacja? - powtórzyła swoje pytanie, nie zmieniając wściekłego tonu głosu.
- Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą, która powinna to wyjaśniać - powiedziałam szczerze, zaplatając ręce na brzuchu.
- Powiedz jej - wtrącił się Zack, nie odrywając oczu od sufitu.
Spojrzałam to na dziewczynę to na Camerona, myśląc, czy lepiej będzie szybko oderwać plaster czy całkiem odwrotnie.
- Organizacja Płatnych Zabójców i Złodziei - zdecydowałam się na pierwszą opcję.
Ronnie jakby przestała oddychać, a Willimas pobladł. Parker opadła bezwładnie na poduszkę koło mnie i zaczęła wachlować się ręką.
- Żartujesz sobie, tak? - zapytał Cam, wwiercając we mnie zielone tęczówki. - Powiedz, że żartujesz.
- Nie żartuje - odpowiedział za mnie Alex.
- Ale co? Jak?
- Przecież takie coś nie istnieje - zajęczała Ronnie i schowała twarz w dłoniach. - To nie jest głupi film, a ja nie przyjaźnię się z, kurwa, jebanymi mafiozami. Nie ma bata, że przyjaźnię się z mordercami.
- Nie jestem mordercą - zaprzeczyliśmy wszyscy niemal w tym samym czasie.
- Nikogo nie morduję - dodałam pod nosem.
- No jasne, bo zabójca jest lepszy - wymamrotał Cameron.
- Przynajmniej nie jestem psycholem - powiedział butnie Alex.
- Jesteś, idioto - spojrzałam na niego z politowaniem.
- Lepsza nie jesteś - odpyskował.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie jestem zabójcą - uświadomiłam mu, to co już dobrze wiedział.
Zack przewrócił oczami.
- Złodziej to to samo - stwierdził.
Tym razem to ja przewróciłam oczami.
Zanim zdążyłam się odgryźć, Ronnie gwałtownie podniosła się na nogi i zaczęła przechadzać się po pokoju. Cameron siedział w miejscu, tępo patrząc się w jeden punkt i głęboko myślał. Przynajmniej na takiego wyglądał. Koreanka wyglądała na zdruzgotaną, zszokowaną i złą. Mieszanka wybuchowa.
CZYTASZ
Gained Friends
Lãng mạnSan Francisco w stanie Kalifornia niezbyt różniło się od innych miast. Ładne widoki i czarujące klify, na których organizowano największe imprezy. To właśnie je wyróżniało - wyścigi, bogate kasyna i kolorowe kluby. Kiedy do miasta wraca znany każde...