Ten rozdział był zdecydowanie trochę za długi (już teraz ma ponad cztery tysiące słów), więc wrzucę jeszcze jeden, krótszy, jako jego kontynuację.
Miłego czytania!!!
_____________________________________________
POV: Natasha
Nie poszłam na ten pogrzeb. Nie zjawiałam się w szkole ani w piątek, ani w czwartek. Praktycznie nie wychodził z domu. Wyjątkiem były zakupy z Ronnie i pójście do sklepu po słodkie przekąski.
Veronica była przemiłą osobą. Stwarzała pozory grzeczniej dziewczynki. Dowiedziałam się, że studiuje architekturę. To z jakim entuzjazmem to opowiadała, sprawiło, że sama chciałam spróbować. Minusem tych zakupów był długi czas jaki spędziłam na chodzeniu i wirowaniu między alejkami kosmetyków i różnorodnych ubrań. Ronnie, nie ukrywam, była zakupoholiczką. Jak sama przyznała - bogata nie była, ale była mistrzem promocji. Mimo to, nie omieszkała wytknąć mi, że jestem "bananowym dzieckiem", gdy poszliśmy odebrać nieszczęsny garnitur Chara. Zaraz po tym jak odłożyłam, wyprasowany, czarny garniak do samochodu przyrodniego brata, zaciągnęła mnie z powrotem do sklepów "dla bogaczy", żeby pooglądać i poprzymierzać drogie kreacje. Na końcu i tak żadnych z nich nie kupiła.
Wyszliśmy z galerii obładowane licznymi torbami i torebkami, które ledwo zmieściły się na tylnej kanapie Jeepa. Na następny dzień miałam takie zakwasy, że ledwo wstałam z łóżka.
Weekend spędziłam z Charem i Allie. Dziewczyna poradzała mi się w kwestii dekoracji ślubnych, a Char robił dla nas pizzę. Jakby nie wyszła mu kariera prawnika mógłby być mistrzem pizzy.
Nie wiem jaki był sens organizowania wesela, skoro brzuch Allie wyglądał jak dorodny arbuz. Ślub i tak miał być dopiero w październiuku, więc było jeszcze sporo czasu.
Razem spędziliśmy długie godziny na oglądaniu horrorów, zajadając się słodkościami i przygotowaną przez Jordana pizzą.
Cały czas miałam kontakt z Alexem. Ciągle do mnie wypisywał, co było naprawdę miłe. Raz pytał jak się czuję, kiedy będę gotowa wyść z domu, kiedy wracam ze szkoły. Rozmawialiśmy kilka razy na kamerce. Jebaniutki, też był w pizdu bogaty. W jego mieszkaniu wisiał obraz warty miliony, a on twierdził, że sam sobie go kupił. Potem nasza relacja wskoczyła na wyższy poziom. Zaczęliśmy wymieniać się memami i z dupy wziętymi zdjęciami.
Zack i Cameron... no to był inny wymiar i galaktyka. Jeśli Zack czasami coś napisał, bo pewnie mu się nudziło, to Cameron przepadł jak kamień w wodę. Nie miałam mu to za złe oczywiście. Tak jakby to ledwie mnie znał i pewnie w jego mniemaniu spotkaliśmy się tylko raz, podczas, którego i tak ze sobą nie rozmawialiśmy.
Dzisiaj natomiast był poniedziałek. Przeklęty, niewiadomo po co wymyślony poniedziałek.
Choć, jakby się zastanowić, gdyby nie było poniedziałku, ludzie nie znosiliby wtorku. Takie niekończące się koło, które dotyka każdego człowieka na Ziemi.
Char zabrał Jeep'a, więc byłam zmuszona iść do szkoły na piechotę, bo autobus tu nie zajeżdżał. Po szkole, miałam w planach iść na siłownię, w końcu wrócić do treningów, więc w plecak upchnęłam sportowy strój na zmianę. Spod łóżka wyciągnęłam moją kochaną deskorolkę i wyszłam z domu.
Poczułam na policzkach morską bryzę, a w nosie zapach soli i lasu. Tak pachniało San Francisco: solą, palmami, na święta pierniczkami, a w lato kokosem.
Tym razem się nie spóźniłam. Spojrzałam na szkołę pełną uczniów. To był mój ostatni dzień przed egzaminami, a ja tak naprawdę gówno wiedziałam. Przez ostatni tydzień nie powtarzałam nic i trochę zaczęło mnie to przerażać.
CZYTASZ
Gained Friends
RomanceSan Francisco w stanie Kalifornia niezbyt różniło się od innych miast. Ładne widoki i czarujące klify, na których organizowano największe imprezy. To właśnie je wyróżniało - wyścigi, bogate kasyna i kolorowe kluby. Kiedy do miasta wraca znany każde...