Rozdział XI

11 6 42
                                    


______________

Ten rozdział jest trochę dłuższy, ale nie miałam jak go rozbić, więc możecie się odpowiednio przygotować 🙉

Dziękuję wszystkim za komentarze i za gwiazdki! ZARAZ DOBIJEMY STU!!

Może na te sto zrobimy jakiś mały specjał....?

Miłego czytania!

_____________________________

Obracałem w palcach kluczki od mojego samochodu, czekając na Alexa pod studiem tańca.

Kilka lat temu nie mogłem uwierzyć, gdy powiedział mi, że dostał się do jednej z najlepszych na świecie wytwórni tanecznych, a teraz mój przyjaciel szykował się do światowego konkursu tańca.

To było dla mnie surrealistyczne.

W kieszeni zawibrował mój telefon, więc wyciągąłem go, przestając bawić się kluczykami.

Vera: Nie odpuścisz mi prawda?

ja: zachwałaś się nie fair więc musisz teraz poniesc tego konsekwencji

Vera: powiedziałam co myślałam

ja: jak widac nieraz lepiej nie myslec

Odpisałam jej na ostatnią widomość i wyszedłem z tej konserwacji. Nie bardzo miałem ochotę z nią rozmawiać, po tym co odpieprzyła przed przyjazdem Torrie. A ona nie chciała przeprosić nikogo, unosząc się honorem, ale wiedziałam, że gryzą ją wyrzuty sumienia.

Wszedłem w czat z Natashą, jeszcze raz czytając wysłane przeze mnie wiadomości. Od trzech dni, czyli tamtej sytuacji z Verą, nie odezwała się do żadnego z nas ani słowem. W sensie do mnie i Alexa, Cam nie angażował się w całą sprawę. Pisałem do niej, naprawdę starałem się być trochę miły. Odczytywała każdą wiadomość, ale na żadną nie odpowiedziała. I nie wiedziałem co do końca było tego przyczyną.

- Zack, nie uwierzysz, kretynie! - najpierw go usłyszałem, dopiero potem zobaczyłem.

Od razu poczułem się neico lepiej, widząc błękitne oczy przyjaciela. Co jak co, ale znałem go od czasu, kiedy przyszedł do mnie na stołówce i bez wyjaśnień przywalił mi w mordę. Napomknę, że mieliśmy wtedy kilka lat.

W ogóle miałem jakiś talent do przyciągania wariatów. Mojego najlepszego przyjaciela poznałem, gdy mi przywalił, Cama, gdy tłumaczyłem mu na czym polegają Pokemony, Verę, gdy obrzygała mi moje ulubione buty w jedenastej klasie, a Natashę, zaraz po tym jak prawie mnie przejechała.

- No co? - zapytałem, zaciekawiony jego ekscytacją.

- Wbijamy Nashy na chatę - powiedział, podchodząc do drzwi od strony pasażera. - Teraz.

Spojrzałem na niego jak na debila.

- Co? Nie. Tak nie można, Xan - zaprzeczyłem, kręcąc lekko głową.

- Słuchaj, mój przyjacielu - zaczął tym swoim przemądrzałym tonem. - Nasz wróg postępuje, a 

Natasha nie próżnuje, chociaż nas ignoruje. Czytałeś dzisiaj wiadomości?

- Nie jestem stary, żeby robić takie rzeczy - mruknąłem, odpalając papierosa.

- Jesteś - dogryzł mi, ale zaraz machnął ręką. - No ale, wczoraj była jakaś włamka na komisariat na Klifach. Psy nie wiedzą oczywiście kto to, ale jestem prawie pewny, że to nasza psiapsi, Zack.

Przewróciłem oczami i zaciągnąłem się nikotyną.

- Nie wiemy, czy to ona.

- Jestem tego prawie pewien.

Gained FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz