Rozdział XII

10 5 30
                                    

Ogólnie ostatni mi czasy bardzo się rozpisuję...


Miłego czytania  <3

________________________________________________________

POV: Natasha

Dzisiaj znowu była sobota. Czyli wielki bal charytatywny, na którym obecność gości, którzy dostali złote zaproszenia była obowiązkowa. Jak na złość miałam złote zaproszenie.

Przeglądałam media, leżąc sobie w łóżku. Była czwarta popołudniu, a bal zaczynał się o ósmej, więc miałam jeszcze trochę czasu. Nudziło mi się, więc zabijałam czas Internetem.


Tak sobie myślałam, że ludzie to w ogóle są uzależnieni od telefonów. Na moim przykładzie: co robię, gdy potrzebuję jakieś informacji? Internet. Nie wiem gdzie iść? To może GPS w telefonie. Nudzi mi się? No to może media? Nie mam co robić? A, wezmę telefon. Całe życie wokół tego małego kartonika na kilka centymetrów. Bez sensu.


@Ca_Williams: Masz wolne za godzinę?

Zmarszczyłam brwi, widząc jego wiadomość.

Nie rozmawialiśmy ze sobą od imprezy powitalnej Torrie, czyli jakiś tydzień. Nadal nie wiedziałam o co mu chodziło, jakie było jego nastawienie do mnie. Ale... chyba skoro napisał do mnie jako pierwszy, to musiał mieć ważny powód.

@NBlack: Z godzinę i za dwie i za trzy też

@NBlack: Coś ważnego?

Odpowiedź nadeszła niemal od razu.

@Ca_Williams: Przyjedź, jeśli możesz. Będę naprawdę wdzięczny.

Następna wiadomość zawierała adres.

Ludzie są męczący. Najpierw nie odzywając się do ciebie słowem, potem z dupy piszą, że chcą się spotkać. Albo są mili, a potem wymyślają z dupy problem, o którym nie chcą powiedzieć. Albo od razu gdy się poznajecie, taktuje cię jak najlepszego przyjaciela. I jak do ostatniego nie miałam problemu, bo to fajne od razu złapać z kimś ten vibe, to pozostałe dwa? No bez przesady.

Odrzuciałam telefon, patrząc w sufit. Chciałam być głodna i coś zjeść. Głodna nie byłam, ale zjeść nadal mogłam. Kierunek: kuchnia.

Zbiegłam po schodach, przeskakując o dwa stopnie. Byłam pewna, że są jeszcze jakieś żelki w szafce. Albo Kinderki. Kinderki też bym zjadła. Przez ten mój pośpiech prawie wpadłam na Chara, który najwyraźniej też zmierzał do kuchni.

- Czemu stoisz mi na drodze?

- Czemu się tak spieszysz?

- Głodna jestem.

- Ty zawsze jesteś głodna.

- Taki mój urok, Chary.

Szatyn przewrócił oczami i jako pierwszy przekroczył próg pomieszczenia. Weszłam za nim, a chwilę później dopadłam mega paczkę żelek, które leżały w szufladzie. Kwaśne z sokiem. Moje ulubione.

Usiadłam przy wyspie, patrząc na brata, który opierał się biodrami o blat i ze zmarszczonymi brwiami spoglądał na telefon.

- O której idziesz na ten bal? Czy co to tam jest - zapytał, odkładając z hasłem telefon.

- O ósmej - powiedziałam ostrożnie. - Ale jadę jeszcze do kolegi.

- Którego? - zainteresował się, unosząc lekko brwi. - Albo dobra, i tak nie mogę ich spamiętać.

Gained FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz