✮EPILOG✮

43 4 40
                                    

 Bilbo ocknął się, czując nieprzyjemne pulsowanie w głowie. Czaszka bolała go tak bardzo z powodu oberwania w nią jakiegoś rodzaju bronią, nie zwrócił uwagi jaką konkretnie.

 Wstał i okręcił się wokoło. W oddali zauważył sylwetkę krasnoludzkiego księcia, stojącą nad urwiskiem. Zaczął powoli iść w jego kierunku, jednak znacznie przyśpieszył, gdy zobaczył, jak ten upada na ziemię.

 - Thorinie? Thorinie! - Zawołał, podbiegając do niego. Przyklęknął obok niego, chwytając go za dłoń. Zobaczył niewielką kałuże krwi pod jego ukochanym, powoli rozszerzającą się. Chwycił go za dłoń jedną ręką, drugą próbując uciskać ranę na klatce piersiowej.

 - Bilbo...

 - Nie ruszaj się - rozkazał mu, tonem nie znoszącym sprzeciwu. W duchu był przepełniony obawą, ogromną niczym cała Samotna Góra. - Leż spokojnie. 

 Wzdrygnął się, kiedy rozsunął poły szat i zobaczył, jak tragicznie wygląda rana.

 - Dobrze że jesteś - wymamrotał Dębowa Tarcza. - Jeśli już mam umierać, to najchętniej z tobą u boku. 

 - Nie wygaduj bzdur, nikt tu nie będzie umierać! - Warknął na niego hobbit. - Będziesz żył.

 - Zapomnij co mówiłem wcześniej, byłem durniem, nazywając cię zdrajcą - mówił książę, ignorując słowa tego drugiego. Jego oddech był coraz bardziej nierówny, a każdy wdech i wydech - wykonywany z największym trudem. - Zachowałeś się jak prawdziwy przyjaciel. Jesteś naprawdę najlepszym co mnie w życiu spotkało, Amê ghivashel... Wybacz mi. Byłem zaślepiony. Przepraszam że cię naraziłem na niebezpieczeństwa...

 Urywany charkot wydostał się z gardła krasnoluda, a z jego oczu pociekły krople słonych łez, które mieszały się z krwią na jego twarzy. Momentalnie również oczy niziołka wypełniły się tą przeklętą, przeźroczystą cieczą.

 - Cieszę się, że mogłem je dzielić z tobą - odparł, ściskając jeszcze mocniej jego dłoń. - I nadal będę je z tobą dzielić. Żaden Baggins nie zasłużył na taki zaszczyt. Na możliwość nazywania ciebie swoją miłością. 

 Thorin uśmiechnął się pod nosem, po czym resztką sił podniósł głowę o te kilka centymetrów i musnął swoimi zakrwawionymi ustami te należące do Bagginsa.

 - Żegnaj, akdâmuthrab. Wracaj do swoich książek. Twój fotel czeka. Zasadź drzewo, patrz, jak rośnie.

 - Będziemy patrzeć razem - Odrzekł, przykładając dłoń do jego twarzy. - I nie żegnaj się ze mną, skoro nadal jestem obok. I zawsze będę. Przysięgał.

 - Gdyby więcej ludzi ceniło miłość ponad złoto, świat byłby piękniejszy - westchnął Thorin, patrząc gdzieś w przestrzeń. Bilbo obserwował ze strachem jego oczy, nasunęła mu się pewna bardzo nieprzyjemna myśl. Wyglądają niemal jak... martwe.

 - Nie, nie, nie, nie, nie! - Zawołał hobbit. - Ani się waż. Jeśli umrzesz, zamorduję cię, ty kretynie...

 Dębowa Tarcza uśmiechnął się tylko krzywo, po czym przymknął oczy.

 Nagle z nieba sfrunął orzeł, pochwycił nieprzytomnego księcia w swoje szpony, po czym odleciał w kierunku Ereboru. Kolejny z wielkich ptaków zrobił dokładnie to samo z hobbitem.

 Po kilku ciągnących się w nieskończoność chwilach lotu orły bardzo delikatnie odłożyły ich na sporym, płaskim kamieniu, zaraz obok ćmiącej fajkę postaci w gigantycznym, szpiczastym kapeluszu.

 - Gandalfie! Pomóż mu, błagam - jęknął Bilbo. Jeszcze nigdy w życiu tyle się nie martwił, co w tamtym momencie. - Chyba że on już nie...

 - Spokojnie, Bilbo, Thorin jeszcze żyje, choć nie wiem, jak długo - Czarodziej pośpiesznie zgasił fajkę i przykucnął przy krasnoludzie. - A teraz odsuń się, potrzebuję miejsca!

Thief and Liar - Złodziej i Kłamca - ★ Baggishield / Thilbo FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz