Rozdział 4

254 16 2
                                    

Ona
Siedziałam na ramionach chłopaka wtulając głowę w jego włosy.
Pachniał przepięknie. Tak... Inaczej niż wszyscy.
- Nie za wygodnie ci przypadkiem? - zapytał a ja przymknęłam oczy.
- A co? Nie dajesz już rady? - uśmiechnęłam się.
Mimo, że nie widziałam jego twarzy wiedziałam, że przewrócił oczami.
- Spieprzaj - odpowiedział.
- No weeeeeź. Mi tu tak wygodnie - powiedziałam kiedy kucnął, żebym zeszła.
- Masz - podał mi swoją bluzę - żebyś nie zmarzła.
- Dziękuję - wyszczerzyłam się do niego.
- Dobra dobra księżniczko, chodź - chwycił mnie za rękę i weszliśmy do jakiegoś budynku.
Chłopak wyjął klucze z kieszeni i przekręcił zamek otwierając drzwi.
- Mieszkasz tu? - zapytałam wchodząc do środka.
- Tak - uśmiechnął się - witam w moich skromnych progach.
- Daruj sobie tę gadkę - przewróciłam oczami - i tak się z tobą nie prześpię.
- Boże. Przecież wcale o to nie proszę - puścił moją rękę i wszedł za mną do środka. - Napijesz się czegoś? - zapytał wchodząc do kuchni.
- Masz jakiś alkohol? - usiadłam na kanapie.
- Tobie już wystarczy - westchnął - herbaty?
- Z chęcią - obróciłam się w jego stronę - i dzięki za bluzę. Jest zimno.
- Spoko.
Rozejrzałam się w około siebie. Mieszkanie było duże.
Na ścianie wisiały przepiękne obrazy.
- Wow, sam je namalowałeś? - podeszłam do jednego przyglądając mu się z bliska.
- Nie, moja mama je namalowała.
- Prześliczne - stwierdziłam.
- Powiedz to mojej mamie - zaśmiał się.
- Weź stary. Prawie cię nie znam a ty już chcesz mnie przedstawiać swoim rodzicom - parsknęłam.
Chłopak głośno się zaśmiał. Uśmiechnęłam się bo bardzo lubiłam jego śmiech. On sam był taki słodki.
- A ty? Nie jesteś pijany? - zapytałam go siadając na blacie.
- Jestem, ale ty jesteś o wiele bardziej - podał mi kubek z gorącym napojem.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do siebie.
- Do usług księżniczko - roześmiał się.
Chłopak usiadł na kanapie i zaczął przeglądać telefon.
- Co tak zamulasz z tym telefonem? - usiadłam obok niego.
- A co? - wyłączył go.
- Lepiej mi powiedz co oglądamy - wzięłam pilota do ręki i zaczęłam przeglądać Netflixa.
- Oglądałeś Forresta Gumpa?
- A ty nie?
- Kocham ten film - stwierdziłam.
- Ta, a znasz ten cytat...
- „Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz”? - dokończyłam za niego - mój ulubiony.
- Mój też - uśmiechnął się do mnie.
- Może mamy więcej wspólnego niż nam się wydaje.
- Tak myślisz? - zapytał - czyli...
- Nie Bartek - zaśmiałam się - i tak się z tobą nie prześpię - przewróciłam oczami i na niego spojrzałam.
- Nie dostanę nawet buziaka? - dopytał lekko rozczarowany.
Podkręciłam głową.
- W policzek?
Zaśmiałam się cicho.
- Proszę - spojrzał na mnie łobuzersko.
- Chcesz się ze mną całować dla zakładu?
- Przecież za pocałunek żadnego hajsu nie dostanę - przewrócił oczami.
- To po co? - zaczęło mnie wkurwiać jego nastawienie.
- Tak na początek znajomości?
- To obrzydliwe - parsknęłam śmiechem.
- Dobra, nieważne - odpuścił zrezygnowany.
Widziałam, że jest mu trochę przykro.
- Masz chłopaka?
- Co? Skąd taki wniosek?
- To czemu tak odmawiasz?
- Po prostu, nie jestem głupia. Myślisz, że ile facetów chciało się ze mną przespać dla zakładu?
Chyba zrozumiał. Wzruszył ramionami i odpuścił.
- W porządku, nie to nie.
- Teraz będziesz na mnie obrażony? - zapytałam kpiąco.
- Odpuść. Ja ci odpuściłem - przewrócił oczami i włączył PlayStation.
- W co gramy? - zapytałam kiedy brunet podał mi pada.
- Fifa? - spojrzał na mnie.
- Możemy. Ale ostrzegam. Jestem lepsza niż myślisz - trąciłam go łokciem.
- Grabisz sobie Fugińska - pokręcił głową.
- Skąd znasz moje nazwisko? - obróciłam głowę w jego stronę.
- Zaobserwowałem cię na Instagramie - wzruszył ramionami.
- Już? Skąd wiesz, że gdy jestem trzeźwa nie jestem jakąś psycholką?
- Wtedy cię od obserwuje - uśmiechnął się do mnie.
Parsknęłam śmiechem po raz kolejny. Jakim cudem chłopak, którego znałam ledwo dzień zaczął mnie rozśmieszać jak nikt inny? Uśmiechnęłam się do siebie i odwróciłam wzrok, żeby nie wyjść na idiotkę.
- Co się tak szczerzysz? - cholera, zauważył.
- Po prostu. Myślę o tym wszystkim. Jakim cudem się tu znalazłam? Jeszcze wczoraj bałam zagadać się do kogokolwiek a dziś siedzę na kanapie jakiegoś obcego typa, który może okazać się mordercą - zaśmiałam się na swoje słowa.
- Wyglądam ci na takiego?
- Skądże - przewróciłam oczami.
- Mhm - położył swoją głowę a moje ramię co było ultra słodkie.
Znów spojrzałam za okno. Gwiazdy świeciły jeszcze mocniej niż w klubie.
Chłopak chyba to zauważył bo podniósł głowę i też tam spojrzał.
- O czym myślisz? - zapytał niespodziewanie.
- O wszechświecie - przyznałam - to jaki jest wielki.
Brunet nic nie odpowiedział tylko na mnie spojrzał.
- Myślisz, że to przypadek, że się spotkaliśmy? - zapytałam.
- Nic się nie dzieje przez przypadek Fausti.
- Czyżby? - obróciłam głowę w jego stronę - uważasz, że to wszechświat o nas decyduje?
- Cóż... Nie. Uważam, że życie jest spontanicznie. Nie ważne co sobie zaplanujesz i tak wyjdzie inaczej niż byś chciała. Albo lepiej, albo gorzej - złapał ze mną kontakt wzrokowy.
Miał przepięknie brązowe oczy.
Szatyn odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
- Jesteś piękna, wiesz? - niemal szepnął.
Jego głos odbijał się od ścian budynku przez co wydawał się bardziej słyszalny. Blask księżyca oświetlał jego twarz i odbijał się od oczu. Teraz świeciły.
- I tak nie dostaniesz buziaczka - zaśmiałam się.
- Wystarczają mi twoje oczy - uśmiechnął się szczerze.
Odwróciłam wzrok i spojrzałam na telewizor.
- Zawsze jesteś taka uparta? - zapytał lekko rozbawiony.
- Możliwe - wzruszyłam ramionami - Ile ci za mnie dali? - obróciłam głowę w jego stronę, żeby znów spojrzeć na jego oczy.
- Co? - zapytał po chwili.
- Ile ci...
- A okej, ehm... Pięć stów? Nie pamiętam.
- I dalej chcesz ze mną spać? Skoro nawet nie pamiętasz ceny? - przewróciłam oczami na myśl o czym rozmawiamy.
- Jezu, przecież i tak nie zrobiłbym tego dla hajsu. Rozumiem, że nie chcesz i to szanuję. Przynajmniej nie jesteś pustą laską i mogę się z tobą zaprzyjaźnić - obrócił głowę.
- Czyli mówisz, że jakbyś się teraz ze mną przespał to nie zabrałbyś pieniędzy?
Przegryzł wargę wyglądając na rozbawionego.
- Nie wziąłbym - pokręcił głową.
- To nic straconego. I tak się ze mną nie prześpisz - zaczęłam się głośno śmiać na minę chłopaka.
Udawał obrażonego ale tylko przez chwilę.
- Ale... - zaczęłam po chwili.
Widząc, że chłopak odzyskał nadzieję, przybliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek.
- Możesz to zrobić tu? - pokazał na swoje usta.
- Nigdy nie odpuszczasz, co nie? - zapytałam zrezygnowana.
- Nie - pokręcił głową uśmiechnięty.
- Cóż, ja też nie - wtuliłam się w jego ciało.
- Czyli nie mogę liczyć na...
- Nie. Nie możesz - zaśmiałam się.
- W porządku. Szanuję to. Ale i tak się jeszcze do mnie przekonasz - podniosłam wzrok a on puścił mi oczko.
Mogłam wtedy przyznać.
Zauroczyłam się.

Between us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz