Between Us

125 6 0
                                    

On
Przez długi czas rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Mało istotne rzeczy na codzień zaczęły mieć teraz dla mnie znaczenie. Zresztą nie tylko. Faustyna również wykazała zainteresowanie chociażby tym małym szczegółem jakim było spędzenie razem świąt. Oboje siebie pragnęliśmy ale bałem się ujawnić uczucia. Co jeśli to wykorzysta? To fakt, że mało komu ufałem, ale ta dziewczyna... Była tak przekonującą zagadką. Nie miałem pojęcia czy robię dobrze ufając jej.

Pociągał mnie jej zapach. Nie znaliśmy się bardzo długo a ja mogłem już po pierwszym pocałunku przyznać, że naprawdę zakochałem się po uszy. Miałem wrażenie, że jest mała szansa na to, że Faustyna również odwzajemnia to uczucie. Motylki w brzuchu pojawiają się gdy tylko spojrzę głębiej w jej oczy i utopię się w oceanie jakim one są. Patryk sam stwierdził, że tylko przy niej zachowuje się tak... Inaczej? Zależy mi na niej jak na nikim innym.

- Co ty taka zamyślona? - zapytałem od progu sali gdy tylko ujrzałem jej zdenerwowanie na twarzy.

Usiadłem obok niej i chwyciłem jej ciepłą dłoń. Była strasznie rozgrzana.

- Gorąco tu - przyznałem w końcu.

Zaśmiała się cicho i ułożyła wygodniej poduszkę.

- Bo wszedłeś - szepnęła.

- Co? - zapytałem zdezorientowany mimo, że dobrze słyszałem co powiedziała.

Zrobiło mi się ciepło na sercu bo uczucia jakie do niej miałem były tak trudne do rozgryzienia a jednak tak oczywiste, że sam przed sobą przyznałem co czuję gdy ją widzę.

- Nic, nic - pokręciła głową rozbawiona.

Udałem, że nie usłyszałem jej flirtu choć był on tak oczywisty, że nawet skomplikowane relacje między nami się rozluźniły. Słysząc jej spokojny jak krople deszczu wiosną, śmiech zrobiło mi się gorąco. Zagadkowe spojrzenie tej blondynki działało na mnie lepiej niż seks z jakąkolwiek inną laską. Czy to wystarczające potwierdzenie zakochania? Czy mam coś jeszcze dodać? Na przykład, jak bardzo uspokaja mnie to, że już dzisiaj wychodzi ze szpitala.

- Wypis - lekarz wszedł do pomieszczenia podając mi karteczkę.

Uśmiechnąłem się do niego ciepło bo bardzo nam pomógł. Był wbrew pozorom bardzo uprzejmym doktorem. Nie skomentował nawet tego jak bardzo zmęczyłem pacjentkę tym pocałunkiem sprzed paru dni. Fakt, że też poczułem, że nie był to zwykły pocałunek. Łączył uczucie, którego oboje wstydziliśmy się poznać. Baliśmy się, że to się nie uda. Że nasza miłość jest zakazana. Ale nikt nie mógł jej zniszczyć.

Zawiozłem dziewczynę do jej mieszkania mając nadzieję, że mnie nie znienawidzi.

- Dziękuję - powiedziała w drodze siedząc na miejscu pasażera obok mnie.

Uśmiechnąłem się do siebie cicho bo jej policzki zaczęły robić się różowe gdy położyłem rękę na jej udzie. Kobiece kształty robiły ją piękniejszą chociaż to było nie możliwe. Jej mięciutka i delikatna skóra, którą poczułem była przyjemna w dotyku. Nie miałem pojęcia czy to o czym myślę jest odpowiednie, ale musiałem przyznać sam przed sobą jaka jest rzeczywistość. Faustyna dawała poczucie szczęścia i przygód jakich pragnąłem. Spragniony spontanu od razu uległem uczuciu jakie towarzyszyło mi za każdym razem gdy na nią spojrzałem. Ciepłe spojrzenie jakim mnie darzyła jeszcze bardziej przyciągało mnie do jej warg, które teraz poprawione były błyszczykiem. Bez makijażu wyglądała jak ona, nadal zjawiskowo i nadal przepięknie. Dawało jej też to dodatkową cechę jaką była pewność siebie. Nie miałem pojęcia dlaczego ta cecha pociągała mnie jeszcze bardziej, kochałem to ale nie mogłem tego zrozumieć. Naprawdę zaczynam się porządnie zastanawiać co ta dziewczyna ze mną zrobiła.

Boję się tego co ze mną zrobiłaś księżniczko - chciałem jej to powiedzieć ale zaczęła mówić o jakichś mało istotnych rzeczach. Westchnąłem niesłyszalnie a gdy podjechaliśmy pod jej dom chwyciłem ją za dłoń i wyszliśmy z samochodu.

Myślałem, że wróci od razu, że pewnie nawet się nie pożegna. Ale ona spojrzała mi głęboko w oczy pełne niepewności, której tak się bałem. Pocałowała mnie szybko w policzek a ja zobaczyłem na jej twarzy zmieszanie.

- Wszystko w porządku księżniczko? - zapytałem szeptem by móc usłyszeć gwiazdy na niebie.

- Chodź - pociągnęła mój rękaw prowadząc na małą łąkę tuż za jej mieszkaniem.

Uśmiechnąłem się gdy stanęła na środku i rozłożyła ręce jakby właśnie planowała odlecieć w nieznajome światy i inną rzeczywistość. Rzeczywistość, która należała tylko do niej i jej wyobraźni, w której mogła naprawdę poczuć się sobą.

- Idziesz? - zapytała stojąc przed laskiem zapewne prowadzącym do magicznego miejsca.

Kiwnąłem pospiesznie głową i poszedłem za jej osobą. Kręciła się w kółko co chwilę zbierając jakieś kwiaty z krzewów. Bawił mnie ten widok przyznam, ale kiedy doszliśmy do końca ujrzałem pagórek. Nie miałem siły iść dalej ale za tą dziewczyną poszedłbym wszędzie więc bez zawahania wszedłem na górę. Blondynka siedziała na trawie pod wielką wierzbą i obserwowała gwiazdy.

- Stąd widać wszystko - ujrzałem promienny uśmiech na jej twarzy.

Zaśmiałem się cicho i usiadłem obok niej. Oparła głowę o moje ramię poczym położyła się na zielonej trawie. Położyłem się obok niej. Tak to zawsze działało.

Obserwowała gwiazdy a ja czułem, że ta chwila jest wyjątkowa. Cały świat nie istniał. Był teraz nieistotnym cieniem problemów, na które nie zwracaliśmy większej uwagi. Istniałem tylko ja i ona.

Istnieliśmy tylko my. Ja i on. Czułam zapach świeżych liści i wilgoci, które dodawały klimatu tej nocy. Poczułam ciepłą dłoń, w której moja się wręcz topiła. Uśmiechnęłam się na to uczucie. Chciałam by chłopak je zaakceptował. Nie miałam pojęcia czy je odwzajemniał ale w końcu raz się żyje. Lepiej teraz niż nigdy.

- Nie przyszliśmy tu bez powodu, prawda? - rozgryzł mnie.

Kiwnęłam przecząco głową. Oczywiście, że ta wyprawa miała jakiś cel. Bałam się, że mnie wyśmieje, że nie odwzajemni uczucia lub po prostu mnie zignoruje.

Ale miejsce, w którym się znajdowaliśmy było moim sekretem. Dodawało mi pewności siebie i właśnie tutaj obiecałam sobie, że choćby nie wiem co nigdy nikomu nie zaufam ponownie. Nie miałam takiego planu, w głębi duszy wiedziałam, że i tak w końcu się zakocham, ale nie sądziłam, że nastąpi to aż tak szybko.

Zaczął padać deszcz. Ulewa. Ale mi to nie przeszkadzało. Pojedyncze krople wody zaczęły spływać po naszych złączonych w jedność dłoni. Wystawiłam język by poczuć smak tego wieczoru. Spojrzałam w gwiazdy. Lśniły piękniej niż w każdy inny dzień. Wybrałam idealny moment.

Ledwo widoczne chmury uzupełniały całe to zjawisko. Nie sądziłam, że mogłoby być lepiej. Było najlepiej.

- A więc? - dopytał poraz kolejny.

Westchnęłam cicho. Wdech, wydech. Dobra Fausti. Weź się w garść. Teraz albo nigdy, rozumiesz?

- Nie wiem jak ci to powiedzieć... - już zepsułaś!

Chłopak wyglądał na rozbawionego. O nie, faktycznie spieprzyłam. Co mam teraz zrobić? Spokojnie nie dam się sprowokować... Nie byłby do tego zdolny. On mnie nie skrzywdzi. Nic mi nie zrobi. Nie może. Nie ma prawda...

- Więc pozwól, że ja zacznę - uśmiechnął się szeroko.

Teraz to naprawdę się zestresowałam. Mimo jaki ten wieczór był spokojny. W mojej głowie tkwiło mnóstwo rzeczy których jeszcze nie zrobiłam i te głupie, które spieprzyłam. Mój oddech zadrżał. I wtedy usłyszałam najbardziej kojący głos świata, ten, który pokochałam najmocniej ze wszystkich.

- Kocham cię księżniczko.

KONIEC

Between us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz