Rozdział 16

95 8 0
                                    

Ona

Ledwo pamiętałam jakiekolwiek zdarzenie po wypadku. Co ja gadam, nic nie pamiętam. Gdy się obudziłam nie miałam pojęcia gdzie jestem. Lekarz wszystko mi wytłumaczył i kazał odpoczywać. Jednak męczyły mnie ciągłe wizyty Patryka i Hani. Wiedziałam, że chcą dobrze, ale nie bardzo rozumiałam co właściwie się stało, nikt nie chciał mi tego wytłumaczyć.

Jednak parę dni później przyszła Ola. Tak. Ola. Przez pierwsze chwile spędzone z nią w jednym pomieszczeniu miałam wrażenie, że jest tu by powiedzieć, że Bartek jest jej. Mało mnie to obchodziło bo brunet nie pojawił się nawet w szpitalu.

- Jak się czujesz? - zapytała siadając na krześle obok.

Wzruszyłam ramionami odwracając wzrok. Cholernie chciałam wiedzieć po co tu przyszła, bo na pewno nie po to by zapytać co u mnie.

- Nie pamiętasz co się stało, prawda? - chytry uśmieszek pojawił się na jej twarzy.

Westchnęłam krótko bo nie miałam większego wyboru. Spojrzenie jakim mnie darzyła było pełne troski i czegoś, czego nie mogłam zrozumieć. Ten wypadek dał mi do myślenia. Co mnie ominęło?

- Był tu - zmieniła temat kładąc głowę na moich nogach.

Przymknęłam powieki starając się nie rozpłakać i uśmiechnąć jednocześnie. Może i na szczęście pamiętałam, że mnie zostawił, pamiętałam wszystko co powiedział mi tamtego wieczoru, w którym chmury, deszcz i grzmoty nie dawały spokoju, a jego delikatne palce sunące po pianinie koiły mnie coraz bardziej z każdą chwilą. Nie mogłabym tak po prostu przestać o nim myśleć, bo tak się nie dało. On był w mojej małej głowie cały czas, wpuściłam go w swoją bańkę szczęścia, w której całe życie byłam sama. Był z innego świata. Z mojego świata gdzie mogliśmy poczuć się sobą.

- Kiedy? - załkałam cicho, by dziewczyna nie odwróciła się w moją stronę.

Westchnęła ciężko. Wiedziała o tym, że uciekł. Ale nie wykorzystała tego, może się zmieniła? Wątpiłam w to. Dziewczyna całe życie zakochana była w chłopaku, który pomógł mi zrozumieć czym jest prawdziwa miłość. Szczerze mówiąc trochę współczułam jej tego, że brunet trzyma od niej dość duży dystans. Boi się co może z nim zrobić.

- W nocy. Siedział tu i nie chciał wyjść. - przerwała by się zaśmiać - Ochrona go wyniosła, nadal siedzi przed szpitalem.

Na te słowa chciałam wstać. Wybiec i wpaść w jego ramiona. Moja bratnia dusza siedziała przed budynkiem, a ja do cholery nie mogłam się ruszyć! Ola na moje nieszczęście to zauważyła i złapała moją rękę.

- Nie rób tego. - pokiwała głową - Zawołam go, w porządku? Nie ruszaj się stąd.

Spięłam się, bo on tu zaraz przyjdzie. Największy stres poczułam gdy dziewczyna pojawiła się w pomieszczeniu z powrotem. Nie chciał przyjść?

- Jesteś gotowa? - zapytała.

Pokiwałam szybko głową i wtedy drzwi od sali się otworzyły a w nich stanął Bartek. Jego brązowe włosy były rozczochrane a pod oczami miał fioletowe sińce.

- To ja was zostawię - szepnęła przerywając moje myśli.

Wyszła z pokoju a chłopak podszedł do mojego łóżka siadając na niewygodnym krześle. Był zmęczony, zmartwiony i zapłakany, a jednak nadal widziałam tu Bartka. Tego prawdziwego. Chwycił moją spoconą rękę, jego dłoń była cholernie zimna.

- Przepraszam. - zacisnął uścisk - Kurwa przepraszam, jestem tchórzem Fausti - jego głos lekko zadrżał.

Nasze oczy się spotkały. Obie pary ślepi miały dość. Jego ciemno brązowe niczym mleczna czekolada, moje niebieskie jak szafiry. To w jego spojrzeniu zawsze widziałam ucieczkę od rzeczywistości, w której musiałam żyć na codzień. To tam zauważyłam, że moja wola jest tylko moja i nikt nie może nią sterować. Klucz do świata pełnego szczęścia był właśnie tam. W jego czekoladowym spojrzeniu.

- Już dawno ci wybaczyłam, okej? Chcę tylko wiedzieć kim wtedy byłeś, bo na pewno nie sobą - wdarłam się głębiej, do jego emocji, które w takich momentach przejmowały nad nim pełną kontrolę - Dlaczego uciekłeś?

- Bo się bałem - przyznał - ciebie, księżniczko.

Uśmiechnęłam się. Nie mogłam doczekać tego momentu, gdy znów nazwie mnie tą ksywką, która dawała poczucie szczęścia.

- Czego się bałeś? - zapytałam szepcząc, a mój głos się załamał.

Przymknął powieki. Jeszcze mocniej zacisnął uścisk naszych zestresowanych dłoni. To było jak bajka. Spojrzałam na nasze ręce. Splecione w jedną całość, z której nic się nie wydostanie.

- Że jak zostanę, to już nigdy nie wyjdę.

Wzdrygnęłam się. On naprawdę był przerażony. W pewnym sensie go rozumiałam. Ale w większości nadal pozostawał zagadką. Część jego mówiła mi prosto w twarz kim jest, ale reszta dawała sprzeczne znaki, które dawały mi do myślenia.

Mój wzrok na dosłownie mini sekundę przeniosłam na jego usta. Bałam się, że mnie zauważy. A co jeśli...? Nie. Nie mogłam o tym myśleć. Tamten moment, gdy obudziłam się rano zupełnie sama dał mi jasno do zrozumienia, że chłopak widzi mnie jako przyjaciółkę. Ale... Dawał sygnały, które nadal mnie chciały. Całą mnie.

- To nie jest dobre miejsce - pokręcił głową przylatując mnie na gorącym uczynku.

Mimo, że wiedziałam, że żartował pociągnęła mnie myśl, że moglibyśmy zrobić to jeszcze raz. Nic nie mogło nam przeszkodzić, chyba. Ale jeśli nasza relacja składa się z nieodwzajemnionej miłości ze strony chłopaka, wolałabym zostawić te myśli tylko dla siebie, by później nie cierpieć przypominając sobie jego piękną grę na pianinie. Głos też miał niczego sobie.

- Wszędzie jest dobre miejsce - kontynuowałam żart, bo wiedziałam, że może to choć trochę rozśmieszy bruneta.

Przysunął się bliżej. Dało mi to zupełnie inną reakcję niż myślałam.

- Jesteś tego pewna? - szepnął w moje usta przez co poczułam ciepłe powietrze z jego buzi na moich wargach.

Zestresowana i zdesperowana kiwnęłam  głową.

- Jeśli nie uciekniesz - zaśmiałam się cicho.

Wiedziałam, że się odsunie, że nie będzie chciał ze mną dzielić miłosnych wspomnień, o których nawet się nam nie śniło. Może po prostu byłam głupia, a może to on był nieprzewidywalny. Sądziłam, że oba przemyślenia mogą być sprawdzone.

Zamiast odsunąć, przysunął się jeszcze bliżej. Pozwoliłam mu nad sobą zawładnąć. Ufałam mu. Jebało mnie, czy odwzajemnia to uczucie, chciałam spróbować od nowa, rozkochać go w sobie od początku o ile to w ogóle możliwe. Nie interesowało mnie też, jaki wpływ miało to na mój obecny stan, bo choć blizny piekły jak cholera, jego ciepłe wargi ciągnęły mnie do siebie bardziej niż cokolwiek.

W chwili gdy nasze usta spotkały się w delikatnym, na początku nie pewnym pocałunku, była jak marzenie. Cóż mogłam powiedzieć, chyba po prostu się zakochałam. Choć dziwne było, że nigdy nie zwracałam na to większej uwagi, bo z nim czułam się wyjątkowo. Jak nigdy wcześniej.

Pocałunek zaczął się pogłębiać, coraz bardziej. Oplotłam ramiona pełne blizn wokół jego szyi. Niesamowite uczucie, gdy czujesz, że kogoś znalazłeś. Że znalazłeś swój cel, którym dla mnie był ten chłopak. Tyle, że czy na pewno byłam gotowa go osiągnąć? Był na wyciągnięcie dłoni, a jednak nadal za daleko.

Between us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz