ROZDZIAŁ 3

147 19 13
                                    

 Galina

Dwadzieścia lat temu.

- - - -

- Nie chce mi się tam iść... - marudziłam. - Zbliża mi się okres, boli mnie brzuch. No i Grisza pewnie tam będzie, z tą swoją zołzą.

- Weź, wyluzuj. Co cię to obchodzi? To jego życie. Jeśli woli je sobie spierdzielić, zadając się z tą dupodajką, niż zaczekać, aż ty będziesz gotowa mu się oddać, jego sprawa. Od początku ci mówiłam, że jesteś dla niego za dobra. Pliiiiisss! To nasza ostatnia wspólna impreza w takim gronie... Dotąd żadnej nie opuściłyśmy. Jeśli się nie pojawisz, gnojek będzie rozpowiadał, że nie przyszłaś, bo ronisz po nim łezki. Pokaż mu, że się myli. Tym bardziej, że tym razem party będzie łączone z innymi klasami. Idealna okazja do zacieśniania więzi, a sama mówiłaś, że ten nowy, Igor, to niezłe ciacho. Kilka razy widziałam, że on też cię obczaja. Chyba wpadłaś mu w oko. Pogadacie, potańczycie... może umówicie się na randkę...

Fakt. Tania nie myliła się, co do tego nowego. Podoba mi się i ja też wyłapałam, że spoglądał w moim kierunku, ale nie zaczepiał, bo byłam z Griszą. Może teraz zdobędzie się na odwagę?

- Trochę dziwne, że zmienił szkołę w takiej chwili.

- Vadim twierdzi, że ponoć jego ojciec dostał awans, pod warunkiem, że obejmie kierownictwo w tutejszej filii firmy, a że matka nie żyje, Igor musiałby zostać sam na starych śmieciach, więc mimo wszystko wolał przyjechać z ojcem.

- Nie wiedziałam, że jest półsierotą.

- Ojciec wychowuje go w pojedynkę, od czternastego roku życia.

- Nie mieli lekko.

- Ale przynajmniej chyba mają dobre relacje, skoro chłopak jest pełnoletni, a nie chciał się odseparować, choć warunki miał. Na mnie, ON akurat, zrobił dobre wrażenie. Zupełne przeciwieństwo Griszy. Poważnie myśli o nauce i przyszłości, zupełnie jak ty. Pasowalibyście do siebie. A na imprezie będzie wyluzowany, więc poznasz go też w innej odsłonie.

- Dobra! - poddałam się. - Przekonałaś mnie.

- Super, siostruniu. Szykuj ciuszki!

- - - -

Cztery godziny później.

- - - -

Tania miała rację, a moje ciche nadzieje się ziściły. Igor wykonał pierwszy krok. Poprosił mnie do tańca, zagaił rozmowę. Teraz staliśmy troszkę na uboczu, usiłując czegoś się o sobie dowiedzieć, choć głośna muza utrudniała rozmowę. On musiał się pochylać i nadstawiać ucha, a ja niemal wrzeszczałam.

- Czym zajmuje się twój ojciec?!

- Jest prawnikiem korporacyjnym!

- Dobrym?!

- Najlepszym!

- A ty?! Zamierzasz iść w jego ślady?!

- Nie! Nie mam głowy do paragrafów i cyferek!

- To co się kręci?!

- Co? Powtórz!

- Co się kręci?!

- Fizyka i chemia!

- Zamierzasz zostać naukowcem?!

- Może... A ty?!

- Lekarzem!

- Ambitnie! I szczytnie! Będziesz ratować zdrowie i życie!

- Mam nadzieję!...

Widząc, że pochylił się bardziej, bo najwidoczniej znowu nie dosłyszał, uznałam, że trzeba coś z tym zrobić.

- Troszkę niewygodnie gada się w tym jazgocie! Może pójdziemy na spacer?!

- Właśnie sam miałem to zaproponować! Masz jakąś kurtkę, albo inne okrycie?!

- Tak! W szatni! Tu masz numerek! Odbierz, a ja powiem siostrze o spacerze i zahaczę o WC!

- Świetnie! Zaczekam na ciebie przy wyjściu!

Uniosłam kciuk do góry i ruszyłam na poszukiwanie Tatiany. Potem skorzystałam z łazienki, bo miałam wrażenie, że jeszcze chwila i pęknie mi pęcherz.

Ochhh, co za ulga... - pomyślałam, kiedy wreszcie go opróżniłam.

Igor już czekał na mnie przy drzwiach. Pomógł mi założyć kurtkę i wyszliśmy na zewnątrz.

- Ufff, o niebo lepiej.... - powiedział. - Nie trzeba krzyczeć... W końcu słyszę własne myśli... i ciebie.

Zachichotałam na ten komentarz.

- W którą stronę idziemy? - tym pytaniem, pozwolił mi wybrać.

To dobrze świadczy, że liczy się z moją opinią, a nie z góry narzuca swoją.

Postawiłam mu plusa w rubryce umysłu, opisanej jako:  IGOR - ZALETY.

Pewnie pojawią się i wady, ale na razie ich nie wyczaiłam.

- Może tam? - wskazałam w stronę parku, bo w sumie, chociaż było ciemno, to pora jeszcze niezbyt późna, jak na standardy tego miasta.

- Ok.

Ruszyliśmy wolnym krokiem, prowadząc luźną rozmowę.

Tatiana miała rację. Igor okazał się fajnym chłopakiem. Po cichu liczyłam, że zaprosi mnie na randkę.

Jednak nie miałam okazji przekonać się, czy moje życzenie by się ziściło, bo zostaliśmy zaczepieni przez grupkę podchmielonych pseudo - kiboli, którzy pojawili się, nie wiadomo skąd.

Igora potraktowali jak worek treningowy. Obili go i skopali. Widziałam, jak leży na ziemi, cały we krwi, kiedy mnie ciągnęli do pobliskiego zagajnika.

Pewnie zaraz mnie zgwałcą... - pomyślałam z przerażeniem, wijąc się jak piskorz, przez co zarobiłam z liścia, aż pociemniało mi w oczach.

Okazało się, że się myliłam. Zarzucili mi na głowę worek, coś wstrzyknęli w ramię...

Co było dalej nie wiem, bo urwał mi się film.

- - - -

Obudziłam się z potwornym bólem głowy, w jakimś obcym, pięknie urządzonym pokoju. Leżałam na łóżku. Byłam ubrana w swoje ciuchy. Oprócz głowy i lewego policzka, nic mnie nie bolało, więc doszłam do wniosku, że nie zostałam zgwałcona.

W takim razie o co tu chodzi? Gdzie jestem? Ktoś mnie porwał? Po co?

Co z Igorem?

Zlokalizowałam zegar.

8:42.

Ranek? A może wieczór? Jak długo byłam nieprzytomna? Co się zemną stanie? Czy ktoś mnie już szuka?

I znowu...

Co z Igorem? Czy przeżył? Napastników było chyba z tuzin. Naćpane, napakowane byczki i nie patyczkowali się z nim...

Żałowałam, że dałam się namówić Tatianie, na tą przeklętą imprezę. I, że sama namówiłam Igora na spacer.

Czy to przeze mnie stała mu się krzywda? O co w tym wszystkim chodzi? Coś tu nie grało... Byłam pewna, że pociągnęli mnie głębiej w zarośla, bo chcą wykorzystać mnie w wiadomy sposób, a zamiast tego podali mi jakiś zastrzyk i zabrali, nie wiadomo gdzie. Czy to była jakaś zagrywka i działali na czyjeś zlecenie?

A może to zwykła pomyłka?

I... czy w takim razie mnie zabiją? 

1 - "SPIŻOWE ZASADY" - "KUKIEŁKI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz