ROZDZIAŁ 1

166 19 20
                                    

Dwadzieścia lat temu.   Aleksandra Godunov

-- -- -- -- --

Zostałam żoną mężczyzny wskazanego przez ojca i nie miało najmniejszego znaczenia, że znałam go tylko pobieżnie i nie pałałam do niego sympatią.

W tym świecie liczyła się władza i sojusze, które mogły ją umacniać.

Uroczystość stała się tematem z pierwszych stron gazet, bo obie nasze rodziny należały do śmietanki towarzyskiej Mateczki Rosji. Obie wpływowe, potężne i bardzo bogate. Zasoby finansowe przechodziły z pokolenia na pokolenie, ale tylko ich wierzchołek, stanowiły legalne biznesy. Lwia część pochodziła z cicho - ciemnej działalności, choć nikt nie wymawiał na głos słowa "mafia".

Źródłem przychodów były liczne nocne kluby, w których klienci mogli zaspokoić każdą zachciankę, handel bronią, haracze, nielegalne walki i wyścigi. Od dziecka zdawałam sobie sprawę, że pod blichtrem bardzo dobrego wykształcenia i ogłady, kryje się brutalna siła oraz bezwzględność, która wymuszała posłuszeństwo i poddaństwo, bo ci, co próbowali się stawiać, ponosili srogą karę. 

Albo oni sami, albo członkowie ich rodzin...

My, kobiety, też musiałyśmy ulec presji i spełnić swoje zadanie. Naszą rolą, było poszerzenie wpływów ojców lub braci, poprzez zawarcie odpowiedniego małżeństwa i wydanie na świat męskiego potomka. Ewentualnie stawałyśmy się zakładniczkami lub zapłatą, za błędy mężczyzn.

Ja, na szczęście, byłam składową pierwszego zbioru.

W wieku dwudziestu jeden lat, poślubiłam Ilję Godunova. Wiedziałam, że zostanie moim mężem, odkąd skończyłam lat dwanaście.

Niejedna dziewczyna, wywodząca się z naszego środowiska, pewnie mi zazdrościła, bo różnica wieku między nami, wynosiła ledwie sześć lat.

Nieraz wydawano osiemnastolatkę za człowieka, który był w wieku jej ojca, czy nawet dziadka.

W oczach pospólstwa, takie panny młode, były postrzegane pewnie, jako łase na kasę, płytkie dziwki. Tak naprawdę, nie miały żadnego wyboru, a świadomość, że będą musiały oddać się staremu dziadowi i urodzić mu dzieci, wywoływała u nich dreszcze obrzydzenia.

Mój Ilja miał dwadzieścia siedem lat. Wyglądał jak młody bóg, ale też wymagał, by oddawać mu boską cześć. Nie było mowy, żebyśmy stali się w związku partnerami, choć inteligencji mi nie brakowało. Kiedy nieśmiało napomknęłam, że chciałabym studiować, wyśmiał mnie.

- Po chuj ci to? Twoim zadaniem jest, danie mi następcy. Możesz też, a nawet powinnaś, zabawić się w jakiś wolontariat, żeby zrobić nam dobrą prasę, i to tyle.

Przy takim podejściu, pozostało mi zdobywanie wiedzy na własną rękę, bo nie zamierzałam stać się pustą lalą, dla której największą radością, jest przepuszczanie brudnej kasy, na zakupach ciuchów, czy torebek.

W ciążę zaszłam niespełna pół roku po ślubie. Na wieść o tym, Ilja stał się dla mnie bardziej przystępny. Poświęcał mi więcej czasu i uwagi, nawet, kiedy okazało się, że na świat przyjdzie córeczka.

Sama też cieszyłam się na myśl o tym, że stanę się dla kogoś najważniejszą i niezastąpioną osobą. Numerem jeden. Wreszcie, chyba po raz pierwszy w życiu, zaczęłam czuć się spełniona i potrzebna.

Jednak ten stan rzeczy, nie potrwał zbyt długo. Skończył się w dniu porodu, kiedy szansa na obdarzenie męża dziedzicem spuścizny, pękła jak bańka mydlana.

- Musimy przeprowadzić cięcie cesarskie - poinformował mnie ginekolog nerwowym tonem. - Pępowina owinęła się wokół szyi dziecka.

Strach o życie córeczki, niemal mnie sparaliżował. Z całych sił zacisnęłam palce na dłoni męża, który, o dziwo, nie miał oporów, żeby uczestniczyć w momencie narodzin dziecka, które spłodził.

1 - "SPIŻOWE ZASADY" - "KUKIEŁKI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz