ROZDZIAŁ 5

146 21 13
                                    

 Galina

- - - -

Dobry kwadrans przesiedziałam z podkulonymi nogami, oparta o wezgłowie, nasłuchując. Jednak wokół panowała cisza. W końcu postanowiłam się ruszyć, tym bardziej, że natura wzywała mnie do łazienki. Do wyboru miałam dwoje drzwi. Jedne, szersze, okazały się zamknięte, ale za drugimi, na szczęście była łazienka, urządzona równie luksusowo i ślicznie, jak pokój. Niby powinno mnie to cieszyć, a jednak tylko zwiększało stres.

Wygląda na to, że ktoś zamknął mnie w złotej klatce. I to ktoś naprawdę kasiasty. A skoro zadbał o taki luksus, raczej szybko mnie nie wypuści.

Kto to może być? I po co, do cholery mnie tu przetrzymuje?

Snując jałowe rozważania, załatwiłam sprawę siku i porannej toalety. Byłam niemiłosiernie spocona, więc zdjęłam ubranie z wyjątkiem bielizny i za pomocą gąbki, odświeżyłam newralgiczne miejsca. Przydałby się prysznic i świeże ubrania, ale nie chciałam ryzykować, że ktoś zastanie mnie nago.

Na półce stały same firmowe kosmetyki i to z najwyższej półki.

Marzenie nastolatki i w sumie każdej innej kobiety.

Nie zabrakło też pachnidełek. Ktoś przygotował kilka flakoników firmowych perfum, o różnych nutach zapachowych.

Postawiłam na lekki, kwiatowo - cytrusowy zapach, podobny do tego, który używała moja mama. Dodało mi to odrobinę otuchy, ale jednocześnie poczułam ogromną tęsknotę za domem i lęk przed nieznanym.

Ciuchy włożyłam wczorajsze. Wolałam nie ryzykować, że ktoś zastanie mnie, niekompletnie ubraną.

I zaraz sobie w myślach pogratulowałam, bo kiedy stanęłam w progu sypialni, niemal wpadłam na wielkiego, umięśnionego, ogolonego na łyso byczka, stojącego w szerokim rozkroku, z zawiązanymi na wysokości przepony rękami.

- Wreszcie, kurwa - warknął, przesuwając po mnie wzrokiem od stóp, do głowy. - Już myślałem, że przyrosłaś do kafelek i będę musiał ujebać ci stopy, żeby zataszczyć cię do sypialni.

Mówił bez mrugnięcia okiem, tonem wskazującym na to, że w sumie, takie rozwiązanie, niewiele by go obeszło. Jakby na codzień robił o wiele gorsze i brutalniejsze rzeczy.

Potwornie się go bałam, ale jedynie od niego mogłam uzyskać jakiekolwiek informacje, więc otworzyłam usta, by zadać pierwsze pytanie.

- Cisza! - wrzasnął, a mnie momentalnie głos uwiązł w gardle. - Mam cię pilnować, a nie z tobą gadać. O wszystkim, czego potrzebujesz wiedzieć, poinformuje cię boss. Przyniosłem ci śniadanie - wskazał paterę, którą wcześniej postawił na stoliku.

Mimo wszystko, chciałam wiedzieć przynajmniej, kiedy można spodziewać się wizyty jego pieprzonego szefa, ale ponownie spasowałam, kiedy ryknął o kilka tonów głośniej niż poprzednio.

- Powiedziałem - CISZA, do cholery!!! Jesteś upośledzona umysłowo, czy co? Nie rozumiesz najprostszych poleceń?

Zaczęłam się trząść, jak osika i z trudem powstrzymywałam łzy, a dolna warga widocznie drżała.

Zniżył poziom decybeli. Cedził słowa, nieznoszącym sprzeciwu tonem.

- Zjedz, zajmij się czymś i najważniejsze - nie wkurwiaj mnie więcej i niczego nie kombinuj. Lepiej dla ciebie, żebyśmy żyli w zgodzie, sikoreczko - rozkazał na odchodnym.

Huknął drzwiami, przekręcił klucz.

Znowu utknęłam w zamknięciu, bez jakiejkolwiek informacji, na temat tego, co mnie czeka.

1 - "SPIŻOWE ZASADY" - "KUKIEŁKI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz