ROZDZIAŁ 28

75 23 20
                                    

 Kira

- - - -

Czas spędzony z narzeczonym pozwolił nam się poznać i ocieplić relacje. Vladimir nie obiecywał kolejnych odwiedzin, ale zapewnił, że telefonicznie, albo za pomocą internetu, będziemy częściej się kontaktować.

Był tak różny od ojca. I jak na razie, to na korzyść. Oby nic nie zmieniło jego nastawienia...

Zanim wyjechał, jeszcze raz urządziliśmy sobie romantyczną kolację w altanie i tym razem posunęliśmy się znacznie, znacznie dalej.

Zachowałam dziewictwo, ale byłam ciekawa i zdarzało się, że zaspokajałam się sama.

Jednak wtedy, z nim, po raz pierwszy w życiu, pozwoliłam, by orgazm zafundował mi ktoś inny.

Na początku byłam spięta i bardzo się krępowałam. Nie chciałam, żeby uznał mnie za latawicę. Vladimir jednak miał dar przekonywania i krok, po kroku przełamywał moje bariery.

- Głupio mi, bo ja się odsłonię, doświadczę przyjemności, a ty pozostaniesz niezaspokojony... - wyszeptałam wtulona w jego klatę, po serii zmysłowych pocałunków.

- Tym się nie przejmuj. Chcę tego. Zobaczyć twoją rozkosz, mieć świadomość, że ufasz mi na tyle, by pozwolić mi uczestniczyć w tej intymnej chwili. Że pozwolisz MI dotknąć się tam, gdzie nikt inny nie miał dostępu. Przy okazji udowodnię, że potrafię być delikatny i nie musisz się obawiać nocy poślubnej... - kusił, jak Lucyfer.

- Ale jeśli to mnie przerośnie, przestaniesz, tak?

- Oczywiście, Snajperko. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać. To ma być czysta przyjemność...

- Więc dobrze...

Tym razem bardziej się przygotował. Okazało się, że za kanapą jest stos miękkich futer, z których umościł wygodne, szerokie posłanie. Świece zrobiły nastrój, kominek zapewniał ciepło, wino pobudziło krew, emocje i pragnienie przyspieszyło bicie serc.

Rozbieraliśmy się, podziwiając walory partnera. Ja byłam zafascynowana ciemniejszą o kilka tonów karnacją, urodą twarzy, grą wyćwiczonych mięśni. On też patrzył na mnie z wyraźnym podziwem i pożądaniem.

- Jesteś piękna - szepnął, sięgając do zapięcia stanika. Kiedy łaszek opadł, odruchowo próbowałam się zasłonić. Odsunął moje ręce i zasłonił wzgórki własnymi dłońmi, przez co sutki w momencie się skurczyły i wyskoczyły do przodu.

- Cudownie reagujesz... - wymruczał, pochylając usta, żeby zacząć pieścić piersi ustami, a ja ledwo byłam w stanie zaczerpnąć powietrza. Skrępowanie ustąpiło miejsca pożądaniu i chęci przeżycia rozkoszy.

To przecież nic złego, skoro dostarczy mi jej narzeczony, a granicy nie przekroczymy, prawda? - próbowałam zagłuszyć w głowie napomnienia ojca.

Nawet się nie spostrzegłam, kiedy pozbył się moich majtek. Lekko zesztywniałam dopiero w momencie, gdy poczułam między udami jego palce, które zaczęły pocierać wrażliwy pączek i myszkować między różowymi płatkami.

- Nie przekroczę granicy, nie bój się. Przecież widzisz, że nadal mam na sobie spodnie. To moje palce zaprowadzą cię do nieba.... Rozluźnij się i pozwól poprowadzić na szczyt.

I pozwoliłam. 

I nie żałowałam. 

Było cudownie. Wręcz nieziemsko...

Kiedy ochłonęłam, zdałam sobie sprawę, że nadal wpatruje się we mnie wygłodniałym, rozognionym wzrokiem.

No tak. Dał mi rozkosz, a sam nadal jest napalony...

1 - "SPIŻOWE ZASADY" - "KUKIEŁKI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz