ROZDZIAŁ 6

164 24 15
                                    

Ilja. 

 - - - -

Co, do chuja, tu się odpierdala! Ledwie lalunia mnie ujrzała, a zemdlała. Czyżby dane medyczne, zebrane przez Fiedię kłamały i była chorowita?

Sprawdziłem puls.

Wszystko gra - uznałem. - Serce bije szybko, ale równomiernie.

Uniosłem jej nogi, żeby krew spłynęła do serca i mózgu i poczekałem kilka minut, chcąc się przekonać, czy omdlenie samo minie.

Po chwili się ocknęła.

Czyli zwyczajnie, zjadł ją stres. Ale tak czy siak, powinien zbadać ją kardiolog, pod kątem ukrytych wad serca, bo mogą stwarzać zagrożenie w czasie porodu, a tego mi nie potrzeba.

Kiedy leżała nieprzytomna, wydawała się krucha i bezbronna. W momencie, kiedy wróciła jej świadomość, momentalnie się spięła i chciała oswobodzić nogi z mojego uchwytu i wstać.

- Powoli i spokojnie, bo znowu zemdlejesz - nakazałem.

Zanim puściłem jej nogi, przesunąłem dłońmi, po całej ich długości, aż niemal dotknąłem tyłka. Oddech laluni momentalnie przyspieszył i stał się urywany, a oczy zacisnęła, aż w kącikach pojawiły się delikatne zmarszczki, ale w żaden sposób mi nie przeszkodziła.

To dobrze rokuje na przyszłość - uznałem. - Raczej nie będzie się stawiać.

W sumie, chuj mnie obchodziły jej uczucia, jednak stres na pewno nie będzie wpływał korzystnie na przebieg ciąży, więc na pewno lepiej, jeśli pogodzi się ze swoim losem.

Uznałem, że zasłużyła na chwilę wytchnienia.

- Kiedy dojdziesz do siebie, zejdziemy do jadalni na kolację i porozmawiamy. Powiem ci, jak odtąd będzie wyglądało twoje życie.

Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i spuściła nogi na podłogę. Dałem jej jeszcze chwilę, żeby przy wstawaniu nie doszło do spadku ciśnienia ortostatycznego, bo nie miałem zamiaru drugi raz jej cucić, a potem wyciągnąłem do niej dłoń, oczekując, że ją złapie i pójdzie za mną.

Tak też zrobiła.

Wyszliśmy na korytarz i ruszyliśmy w stronę jadalni.

Ja - pan i władca, ona - krucha, wystraszona ptaszynka.

A jej uległość i strach, niesamowicie mnie rajcowały...

Przestrzegając zasad obowiązujących dżentelmena, pomogłem kobiecie zająć miejsce, a dopiero potem, sam usiadłem. Skinąłem obsłudze, że można zacząć podawać do stołu.

- Domyślam się, że wiesz, kim jestem.

- Tak. Ilja Godunow, prawda? - na wszelki wypadek, wolała się upewnić.

- Zgadza się. Zwróciłem na ciebie uwagę i tym sposobem wkroczyłaś do świata przeogromnego bogactwa i przepychu, o jakim takie nastolatki jak ty, mogą sobie tylko pomarzyć. Jeśli będę z ciebie zadowolony, dostaniesz wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Nie odmówię ci niczego...

- Z wyjątkiem wolności.... prawda?

Zmrużyłem oczy i przyznałem:

- Prawda.

Nastał moment krępującej ciszy, który postanowiłem przerwać, żeby się nie nazywało, że lalunia ma ostatnie słowo. Co to, to nie - musi znać swoje miejsce.

- Jak ci się podoba pokój, Galino? - zacząłem luźną rozmowę na inny temat, jakbyśmy byli na wakacjach w jakimś hotelu, a nie w należącej do mnie willi. 

1 - "SPIŻOWE ZASADY" - "KUKIEŁKI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz