🕯18🕯

303 19 68
                                    

Po powrocie każdy rozjechał sie we własną strone, idealnie wróciliśmy przed ciemkiem. Syriusz poszedł spać do swojego pokoju, ja przez chwilę pogadałem z Jamesem gdy nagle z korytarza wyszła zestresowana Euphi.

-coś się stało?- zapytał James patrząc zaniepokojonym wzrokiem.

- Jest taka jedna sprawa ale jutro pogadamy-po czym uśmiechneła się, lecz to nie był szczery uśmiech, który zazwyczaj nie schodził jej z twarzy.- Już jest późno, a to nie jest temat na teraz, kochaneczki. Zbierajcie się już powoli do spania, dobranoc.- powiedziała przytulając nas.

-Dobranoc...- powiedzieliśmy obydwoje.

☆☆☆

Następnego dnia obudziły mnie odgłosy kroków na korytarzu, który prawdopodbnie pochodziły od Jamesa jako jedyny wstaje tak wcześnie plus ma pokuj zaraz obok mojego. Mimo jego chęci aby być cicho i nikogo nieobudzić to i tak słabo mu to wychodzi. Wstałem powoli z lóżka siedząc na nim przez chwilę po czym ruszyłem do szafy żeby ubrać co szafa wysra. Delikatnie wyszedłem z pokoju i ruszyłem w strone salonu, który zresztą jest połączony z kuchnią. Fleamont stał przy blacie krojąć warzywa, prawdopodobnie na śniadanie. James opowiadał Euphemi o ostatnim treningu. Nagle z nikąt pojawił sie obok mnie Syriusz.

- Cześć Reggie- powiedział machając swoimi łapami przed moją twarzą, udając jakby sie bił na jakimś oktagonie.-Pow! Pow! (Inspiracja: mój brat XD)

-Możesz opanować swoje owsiki w dupie i niewymachiwać tymi łapskami.- powiedziałem kopiąc go w noge.

-Pff... wredota. Nikt nie docenia mojego potencjału na zostanie profesionalnym boksem.- powiedział przewracając oczami.

-Chyba bokserem...- poprawiłem go.

-Jeden chuj.

-Syriuszu troche kulturalniej- upomniała go Euphemia- a teraz siadajcie i jedźcie. Bo nie urośniecie, kieruje to do ciebie syriuszu.- Euphemia go zaorała, a ja zaśmiałem się, specjalnie żeby Syriusz to usłaszał i aby zrobić mu na złość. Jakby ktoś nie pamiętał przypominam że Syriusz jest wyjątkowo niski w porównaniu do nas.

Gdy każdy usiadł przy stole, zaczeły się luźne rozmowy, Fleamont opowiadał o nowej książce jaką przeczytał, James jak to James o meczach i nowych zawodach, na które ma za niedlugo jechać. Ja pogadałem z panem Fleamontem o literaturze i o jakiś bzdurach, Syriusz opowiadał o tym jak Remus przygotowuje się na jakiś konkurs naukowy z czego Euphemia była zadowolona jakby Remus był członkiem rodziny.

Po czym Euphemia zabrała głos.

- Musze wam o czymś powiedzieć. Spokojnie nic strasznego, ale przykrego.- zaczeła spokojnie co nic nie dało no i tak każdy się zaniepokoił.- Jak wiecie w naszej wiosce od zawsze była nasza słynna kawiarnia.

- Tak! Pani Minerwa od lat już ją prowadzi, coś nie tak z panią McGonagall?- Zapytał James

- Niestety Przedwczoraj pan Albus, jej sąsiad, poinformował mnie o jej śmierci... przechodzą przez straszną żałobe. Zaglądamy tam do nich co jakiś czas, w ramach wsparcia. Wczoraj właśnie Albus poinformował nas o tym że kawiarnia pare tygodni wcześniej została sprzedana, z powodu problemów pienieżnych. Kupiec "obiecał" Minerwie że dalej będzie prowadził kawiarnie, lecz nie wszystkim ludziom można ufać i okazało się że kawiarnia ma zostać zburzona i zastąpiona czymś innym, niestety nie znam szczegułów. Ta kawiarenka jest naprawde bardzo ważna dla nas i dla wioski, a co najważniejsze pani Minerwa całe swoje życie spędziła w tej kawiarence, tyle wspomnień...- powiedział Euphemia z łzami w oczach. powiedziała ledwo powstrzymują- Ostatnio mieliśmy spotkanie z kupcą tej kawiarenki, powiedział że może ją odsprzedać. Niestety jest to potężna kwota, będziemy dalej myśleć z mieszkańcami jak zdobyć takie pieniądze. Jakby się udało odzyskać tą kawiarenke to córka Minerwy resztą my się zajeła.

-Biedna Minnie, pamiętam jak zawsze mi słodkie bułki dawała jak wracałem i szedłem do szkoły...- powiedział James wpatrując się smutnym wzrokiem na talerz.

- Wymyślimy coś, nie ma się co martwić- powiedział Syriusz, próbując troszkę pocieszyć.- Można naprzykłam zrobić jakieś dni wioski czy coś, wkońcu tu są naprawde bardzo malownicze krajobrazy. Możemy zrobić jakąś zabawe, muzyke, sprzedawać jakieś jedzenie. Spróbować naprzykład odezwać się do jakiegoś zespołu, aby zrobił koncert, jest dużo osób, które chciały by przyczynić się do ratowania, zabytkowych budynków, a z tego co wiem to ten budynek już ma swoje lata i to w bardzo dobrym stanie.

-W każdym razie póki co nie martwcie się. My się tym zajmiemy a wy skupcie się na miłym spędzeniu wakacji!- powiedział Fleamont.

Niestety ja nie poznałem pani Minerwy, ale jeśli tak ludziom zależy aby kawiarnia której poświęciła całe swoje życie dalej służyła we wiosce to oznacza że ona naprawde musiała być niesamowitą kobietą.- pomyślałem wpatrując się w smutnego Jamesa, który nagle po zjedzeniu powoli wstał od stołu, zresztą jak wszyscy inni. Powoli poszedłem za Jamese. Po wejściu na schody zobaczyłem że James już wszedł do swojego pokoju.

- *puk puk*- zapukałem w drzwi do jego pokoju.

-Prosze

- Przepraszam że przeszkadzam- powiedziałem otwierając i wchodząc do pokoju.- Pomyślałem że... to głupie, ale pomyślalem że może chcesz się wygadać, wiesz mówiłeś o niej ze smutkiem więc raczej była to dla ciebie w jakimś sensie ważna osoba- powiedziałem patzrąc się na Jamesa, który siedział na krawędzi lóżka. Ze stresu zacząłem wykręcać palce we wszystkie strony.

- Dziękuje to miłe Reggie.- powiedział niby zwykłym głosem, ale bólem zapisanym w oczach. Wtedy coś poczułem w brzuchu tylko nie wiem czy to przez sposób w jaki powiedział moje imie czy to przez te smutne brązowe oczy... - ale... nie koniecznie rozmowa o uczuciach to coś co lubie.- przez chwile się zastanowiłem po czym podszedłem do Jamesa.

- Wstań- powiedziałem wyciągając do niego ręke.

Po czym złapał za nia i powoli wstał. W jego oczach dostrzegłem znaki zapytania. Po czym poprostu go do siebie przytuliłem, może to dużo nie dało, ale przynajmniej dałem mu znak że może na mnie polegać chociaż w jakimś stopniu. James był troche zdziwiony ale po dłuższym czasie owiną ręce wokoło mojej tali i mocno przytulił. Czułem jak jego ciało rozluźnia się a oddech uspokaja. Uśmiechnąłem się wduchu widzą że nie poczuł się nieswojo. Po czym delikatnie położyłem ręke na jego ciemnych lokach.

- Dziękuje- powiedział niewyraźnie.

-Nie ma za co- powiedziałem roztrzepując jego włosy i lekko się cofając.- jakby co to wiesz gdzie mnie znaleść.

Po czym wysłałem mu szczery uśmiech i powoli ruszyłem w strone drzwi.

- Pa Reggie- Powiedział patrząc na mnie z uśmiechem.

- Do później, Jamie.

☆☆☆
995 słów

Siemameczko wszystkim!👋🏻

Ten roździał jest takim mini wstępem do pewnej zmiany która wsumie była planowana od samego początku ale w trakcie pisania całkowicie mi się wymazała z pamięci więc musze troszke namieszać ale tak delikatnieee. So don't worry guys! Chce dodać pewien wątek😉🤫

Więc taki luźny i nie luźny roździał. Mam nadzieje że się wam podobał i zachęcam do zostawienia coś po sobie!⭐️☀️ ( JEDNAK NIE LUŹNY BO W OSTATNIĄ CHWILĘ DOPISAŁAM TĄ KOŃCÓWKE HDBDHXBDJDND)

Do następnegooo💋🫶🏻

Mogą być błędy bo nie sprawdzałam dokładnie😩

ZAPOMNIAŁAM WAM POWIEDZIEĆ ŻE KUPIŁAM SOBIE PIŻAMKE Z HARREGO POTTER I ONA DAJE TAKI VIBE JAMES POTTERA ŻE DOSŁOWNIE CAŁY DZIEŃ W NIEJ CHODZE+PLUS JAK DODAM OKULARY POPROSTU🥴🤯 PALCE LIZAĆ ( Czuje się jak pełnoprawny Regulus Kinnie)

Welcome Home, Son | JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz