Rozdział 7 Obecnie

267 11 0
                                    


Kolejne dni mijały wyśmienicie. Praktycznie nie wychodziliśmy z sali kinowej. Ten mężczyzna pomyślał o wszystkim. Zostały nam dwa dni przysłowiowej laby. Dzisiaj oprócz porannego biegania po lesie za domem, William przygotował obiad – moje ulubione pierogi z jagodami, tak ten mężczyzna nawet gotował dla mnie sam. Pomijając fakt, ile mąki miałam we włosach, ale zjedliśmy obiad i dopiero potem poszłam się wykąpać, by przygotować się na wieczór filmowy.

William przez ostatnie dni dał mi tyle szczęścia a przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa, ile nie miałam przez całe życie. To miłe, by ktoś się tak dla kogoś starał, a Will starał się właśnie dla mnie. Nie mogę nie przyznać, ale ostatni pocałunek na blacie, nie był ostatnim, mam wrażenie, że był pierwszym do czegoś nowego i intensywnego. Tak naprawdę to całowaliśmy się przy najbliższej okazji jaka była, lecz nigdy nie posunęliśmy się o krok dalej, nawet nie czułam pociągu do tego, żeby iść dalej, może to przez to jak moje ciało reaguje na takie zbliżenia, źle mi się one kojarzą. Po prostu potrzebuje czasu tak to sobie tłumaczyliśmy.

William obiecał wszystko sam przygotować nie potrzebował mojej pomocy, a wręcz ją odrzucił oburzony jak chciałam mu pomóc. Gdy weszłam do sali kinowej, wszystko było już gotowe, kanapa rozłożona, by milej nam się oglądało filmy, przekąski po lewej oraz prawej stronie i w dodatku załatwił jeszcze szampana. Naprawdę tak z całego serca się uśmiechnęłam. William nalewał szampana do kieliszków, gdy odchrząknęłam odwrócił się i zadowolony z siebie stanął naprzeciwko mnie.

-I jak? – zapytał.

-Jest cudownie. – odpowiedziałam.

Podeszłam bliżej kanapy, by się na niej rozłożyć i zapytałam.

-To co dziś oglądamy? – zauważyłam, po mojej prawej stronie paczkę chusteczek. – Chusteczki? – zapytałam zdziwiona.

Do tej pory mieliśmy maraton filmu planeta małp, after, zmierzch oraz obejrzeliśmy szkołę dla elity na Netflix. Nie miałam powodu by tam płakać.

-Do dzisiejszego filmu skarbie, tu się przydadzą chusteczki, nawet mi.

-Tobie? Taka skała potrzebuję chusteczek? – zaśmiałam się.

-Film to „Pamiętnik", więc po wszystkim zrozumiesz. – kiwnął porozumiewawczo głową i położył się obok mnie i puścił film.

William miał rację, zaczęłam płakać już w połowie filmu a końcówka zmiotła mnie całkowicie. Gdy leciały już napisy, leżałam wtulona w niego i dalej płakałam, nie mogłam się pozbierać.

-William, coś ty narobił, teraz będę opuchnięta przez ten płacz. – zaśmiałam się, a łzy nadal mi leciały.

-To będziemy razem kruszynko – odpowiedział i zdecydowanie słychać było jak pociągnął nosem.

-Dziękuję za ten film był przepiękny, ale strasznie się kłócili, czy to, aby na pewno była miłość?

-Widzisz kruszynko, oni się kłócili, ale sama zauważyłaś zaraz potem się godzili, niestety przy ostatniej kłótni nie poszło po ich myśli i ich rozdzieliło, lecz nigdy o sobie nie zapomnieli.

-Ale my jesteśmy szczęśliwi? My nigdy się nie kłócimy, czy między nami to też w takim razie jest miłość? – zapytałam i spojrzałam prosto w jego oczy.

Minęła dłuższa chwila a William nadal nie odpowiadał, nie wiem czy to dobra oznaka, lecz cały czas patrzyliśmy sobie w oczy, zauważyłam, jak nabrał dużo powietrza w płuca i wypuścił.

- Nie każda miłość jest taka sama. Może objawiać się różnymi wątkami czy zachowaniem najważniejsze jest jednak to, by nigdy nie zasnąć pokłóconym z drugą osobą, bo nigdy nie wiesz co przyniesie jutro kruszynko.

-Czyli to co między nami jest możemy śmiało nazwać miłością?

-Tak, kruszynko między nami zdecydowanie jest miłość.

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go najczulej jak tylko potrafiłam, on jak zwykle już odwzajemnił pocałunek i posadził mnie na swoim kroczu. Czułam jego wybrzuszenie i tak bardzo chciałam mu dać czegoś więcej, lecz nie mogłam, nie mogłam się na to zdobyć. Koleżanka na dole też była przeciwko, nie czułam żadnego podniecenia tam, gorąca czy ukłucia. Pocałunki jak na razie mi wystarczały, uszczęśliwiały mnie, lecz rozumiałam, że dla Williama może to być w końcu za mało. Jego dłoń zatrzymała się na moim biodrze, druga głaskała udo. Z biodra zaczęła sunąć ku górze, dotykając mojego biustonosza. William przerwał pocałunek i spojrzał na mnie dysząc.

-Mogę? – zapytał.

Wiem co chciał, chciał mnie dotykać i pieścić. Muszę mu w końcu dać jakąś namiastkę, jest dla mnie dobry, kocha mnie i chce dla mnie jak najlepiej. Pokiwałam zgodą na znak, lecz gdy miał mnie już dotknąć drzwi od Sali kinowej otworzyły się z hukiem.

-Co tu do kurwy nędzy się dzieje?! – wykrzyczał mój ojciec.

Z przerażeniem w oczach zeskoczyłam z Williama i skuliłam się na kanapie on zaś stanął na baczność widząc mojego ojca. Ojciec wszedł do sali wraz z dwoma facetami. Mdliło mnie na ten widok, czy po tak pięknych dniach, gdzie zaznałam chwili szczęścia naprawdę zasługuję na jakąś karę...

-Co tu się do cholery dzieje?! Miałeś dać jej dni odpoczynku i aby miała się czas nauczyć z Lisą, a ty tymczasem ją zwolniłeś i pozwoliłeś jej uciec i w dodatku chcesz przelecieć moją córkę?! Nie za to Ci kurwa płace. – ojciec dosłownie kipiał ze złości, darł się tak głośno, że moje uszy mnie bolały.

Lecz nie rozumiałam nic co powiedział, próbowałam to przetworzyć. William zwolnił Lisę i pomógł jej uciec. Uciec?! Ale dokąd i przed czym, przecież ta dziewczyna nie miała chyba wrogów, a powodziło jej się dobrze wnioskując po jej wyglądzie. William mi mówił, że ojciec chce żebym odpoczęła przez te dni i zaznała trochę szczęścia wnioskując po tym co się dowiedziałam to William mnie okłamał.

Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja poczułam ból w klatce piersiowej... w oczach zebrały się łzy... on patrzy na mnie i lekko pokręcił głową, ale ja już wiem z jego oczu, że skrywał przede mną jakąś tajemnicę...

-Tato. – powiedziałam – czy możemy...

-Zamknij się ty... ty niewychowana... po prostu się zamknij. – ojciec i na mnie się darł, gdy do mnie podszedł złapał mnie mocno za ramiona i zaczął trząś. – Gdybyś tak z chęcią klientom dawała się dotykać, a nie tylko muszę wysłuchiwać ciągle skargi! Ale to kochana córeczko w końcu się zmieni.

-Zostaw ją! – krzyknął Will.

Próbował do nas podejść, ale mój ojciec dał znać dwóm gorylom, że mają się nim zająć. Patrzyłam, jak podchodzą do Willa i go zaczynają bić.

-Nie!!! – krzyczałam i próbowałam się wyrwać z rąk ojca.

Ojciec trzymał mnie za mocno ja nie mogłam nic zrobić, a oni dalej bili Willa. Próbował się bronić, lecz to na nic, oni byli więksi, a przede wszystkim było ich dwóch. Krzyczałam, płakałam i próbowałam się wyrwać, na marne.

-Od dzisiaj spędzasz każdą chwile w moim gabinecie, już nie masz swojego pokoju, a pojutrze wyjeżdżamy na zawsze. – powiedział mi wprost do ucha i zaciągnął do wyjścia. Widziałam jeszcze jak kopią mojego Williama po brzuchu, głowie... nic nie mogę już zrobić. Błagam Boga tylko w myślach, by przeżył i znów do mnie wrócił...

Urodzona, by umrzeć (I TOM BORN TO DIE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz