Rozdział dwudziesty dziewiąty - Sophia

116 5 1
                                    


Nadszedł ten dzień, który nazywaliśmy dniem ostatecznym. Dzisiaj mieliśmy zrealizować naszą zemstę na moim ojcu. Przygotowałam śniadanie dla chłopców, nie mogłam spać w nocy cały ten stres i nerwy.

-Kocie nie śpisz? – wbiegł do kuchni Thomas.

-A ty? – zapytałam również zdziwiona,

-Musiałem pobiegać, by oczyścić myśli. – odpowiedział siadając przy stole, do kuchni również wszedł William.

-Zrobiłam wam śniadanie – podałam z uśmiechem im talerze na stole.

-Ty też coś zjedz – odparł Will odsuwając swój talerz w moją stronę. – Jedz, ja sobie nałożę – nakazał.

-Nie jestem głodna naprawdę – odpowiedziałam, lecz gdy spojrzałam na Thomasa już na mnie patrzył złowrogo.

-Jedz. – warknął.

I tak z nimi nie wygram, Will już usiadł naprzeciwko mnie i zaczął jeść, zmusiłam się do przeżucia bekonu, lecz zrobiło mi się niedobrze. Zerwałam się z krzesła i pobiegłam w kierunku łazienki, nawet nie zamknęłam drzwi od razu uklękłam przy muszli i zaczęłam wymiotować. Poczułam dłonie na czole, a następnie jak moje włosy się unoszą. Gdy już wiedziałam, że to koniec podniosłam się i skierowałam się do umywalki, by umyć twarz oraz zęby. Chłopcy mi towarzyszyli, lecz nic nie mówili.

-Słuchać? – sapnęłam, gdy nakładałam pastę do zębów na szczoteczkę.

-Co ci jest? – zapytał zmartwionym głosem Thomas.

-To nerwy, stres, boje się dzisiejszego dnia – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Bardzo się denerwowałam i stresowałam, dlatego to jedyne wyjaśnienie.

-Przygotujmy się – powiedział William i wyszedł z łazienki.

Ja również skierowałam się do pokoju, by się ubrać. Założyłam czarne obcisłe jeansy, czarną koszulkę i tego samego koloru skórzaną kurtkę. Naszym kolorem przewodnim w misji był kolor. Chłopcy ubrali się podobnie do mnie, jedyne czego im zazdroszczę w tym momencie, to że jeden jest łysy, a drugi ma krótkie włosy, ja swoje muszę związać, by nie przeszkadzały mi podczas wykonywanego zadania.

-Dex jest na miejscu, zlokalizował czterech ochroniarzy przed wejściem. – poinformował nas Thomas, który teraz już siedział na łóżku.

-Nie wiem czy to dobry znak jak przed wejściem ich jest czterech, to ciekawe...

-Ile będzie w środku – dokończył moją myśl razem ze mną William.

-Ludzie Dexa się tym zajmą, ufam mu, będzie dobrze. – odparł Thomas – Jak gotowi to jedźmy.

Cała nasza trójka skierowała się do BMW X5 Thomasa, on też prowadził, gdy byliśmy już w środku każdy po sobie się spojrzał, lecz nic nie powiedział, a następnie ruszyliśmy do wyznaczonego miejsca.

Gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że budynek jest naprawdę sporych rozmiarów, a wokół jest tylko las. Ludzie Dexa i on sam czekali na nas w umówionej lokalizacji, zaparkowaliśmy auto i z niego wyszliśmy.

-Bracie witaj! – krzyknął, chłopak, który wyglądał na nie więcej niż 25 lat, lecz jego mięśnie przeczyły tak młodemu wieku, był wysoki, a włosy miał koloru białego, zaciekawiły mnie jego oczy, gdy na mnie spojrzał była to czysta spokojna zieleń.

Ktoś mnie szturchnął, a ja wybudziłam się jakby z transu. Rozejrzałam się i osobą, która to zrobiła był William.

-Na co tak patrzysz? – zapytał.

Urodzona, by umrzeć (I TOM BORN TO DIE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz