Rozdział 18

170 7 1
                                    

                                   WILLIAM

Do Mięśniak:
Wróciłam...

Nie wiele myśląc zabrałem ze sobą tylko telefon i dosłownie biegłem do pokoju Sophii. Nie było jej pierdolone dwie godziny. W głowie widzę wszystkie opcję w jakim stanie ją zobaczę. Zapukałem trzy razy... ale nikt nie odpowiadał postanowiłem zapukać raz jeszcze, lecz dalej nic.

Otworzyłem drzwi, myślałem, że się zamknęła, lecz one były otwarte. Mój wzrok skupił się na sylwetce leżącej na łóżku. Trzasnąłem drzwiami i zbliżyłem się do niej

-Sophia? - zapytałem cicho podchodząc, ale ujrzałem ją gdy podszedłem bliżej jej twarz była we krwi, oczy miała zamknięte. - Sophia! - krzyknąłem potrząsając ją za ramiona.

-Ałaa! - wydusiła z siebie.. - To boli, przestań proszę... - zaczęła płakać, nie mając siły ale i tak to robi. Myślę, że to jakaś reakcja obronna na całe to zło, by z niej wszystko uszło.

-Co on Ci zrobił skarbie... - próbowałem ją podnieść - chodź do łazienki ogarniemy Cię.

Sophia nie oponowała pozwoliła się prowadzić do łazienki. Posadziłem ją jak narazie na toalecie i zająłem się odkręceniem kranu w wannie. Wróciłem do Sophii, patrząc na nią widziałem jak opada z sił.

-Sophia pójdziemy się umyć dobrze? - nie odpowiedziała tylko pokiwała głową.

Przygotowałem ją do kąpieli i pomogłem wejść do wanny jej ciało było w już widocznych lekkich siniakach i krwi... nie chciałem na nią patrzeć w takim stanie, lecz musiałem jej pomóc. Gdy zanurzała się w wodzie zaczęła krzyczeć i raptownie wstała.

-Co się dzieje? Specjalnie nie dałem gorącej wody, bo nie wiem gdzie masz jeszcze rany...

Sophia popatrzyła na mnie z łzą w oku. Widziałem tylko jedną, bo drugie oko zdążyło już jej lekko spuchnąć.

-On... on... on - pokręciła głową i wskazała palcem na ranę w swoim ciele.

Gdy się przyjrzałem zobaczyłem, że jest piętno. Wypalił swoją literkę imienia na kurwa jej skórze. Byłem tak wściekły, ona zapewnię też poczuła tą wrogość, lecz nic nie mogłem zrobić.

Nic.

Byłem bezużyteczny.

Zaproponowałem jej żeby umyła się na stojącą. Zgodziła się, we wszystkim jej pomogłem, opatrzyłem jej rany na ciele umyłem nawet głowę. Sama w życiu nie dałaby rady się ogarnąć...

Po udanej kąpieli pomogłem położyć się jej do łóżka.

-Zaraz wrócę pójdę po lód. - oznajmiłem i wyszedłem z jej pokoju.

Oczywiście musiał napatoczyć się nie kto inny, a Thomas... Chciałem nie zwracać na niego uwagi, ale gdy mnie zauważył przystanął i zaczął się przyglądać.

-Jak dobrze pamiętam to nie jest twoja przestrzeń, a jej w nocy nic się nie stanie. - wybełkotał, chyba był pijany.

Prychnąłem nie zaszczycając go żadną odpowiedzią. Próbowałem go minąć, lecz mnie zatrzymał, teraz poczułem wódkę - był pijany.

-Nie słyszysz co do Ciebie mówię?! - krzyknął

Miałam już go uderzyć, lecz usłyszałem przeraźliwy krzyk kobiety.

Był to krzyk pełen bólu.

A najgorsze, że był to krzyk Sophie...

Rzuciliśmy się biegiem obydwoje do jej pokoju, kuliła się z bólu na podłodze. Podbiegłem do niej, jak i również Thomas.

-Kruszynko co się dzieje?! - zapytałem chcąc złapać ją w swoje ramiona, lecz odepchnęła mnie, nie sprzeciwiałem się.

-Co jest kurwa?! - wrzasnął Thomas, gdy na niego spojrzałem on złapał ją za podbródek i pociągnął w swoją stronę.

Wtedy zauważyłem czystą istną furię w jego oczach. Wiem co zauważył jej obrażenia w dodatku teraz jej jeszcze coś jest... ściskał jej twarz, a ona zalewała się łzami...

-Puść ją, ją to boli- krzyknąłem.

-Ty jej to kurwa zrobiłeś!?- wrzasnął na mnie i puścił Sophie.

-Oszalałeś kurwa?!

-Pytam, czy Ty jej to zrobiłeś. - miał już na mnie ruszyć, lecz Sophia znowu zaczęła krzyczeć z bólu łapiąc się przy tym za brzuch.

-Jedziemy do szpitala - rzucił Thomas, próbując wziąć ją na ręce.

-Nie...nie błagam. - mówiła szeptem Sophia.

-Jedziemy. - warknął stanowczo Thomas.

-Ona nie chce jechać, zawołaj lekarkę i niech ją tu opatrzy. - próbowałem pomóc Sophii.

-Jedziemy do szpitala! - krzyknął - Prowadzisz albo wypierdalaj.

Kończąc te słowa wziął Sophie na ręce wbrew jej woli, na początku próbowała się wydostać, lecz on tylko mocniej ją ścisnął i ruszył ku wyjściu z domu. Nie miałem wielu rozwiązań więc poszedłem za nimi. Przed autem Thomas rzucił mi kluczyki wsiadłem za kółko BMW X5, a on usiadł z tyłu z Sophia. Ułożyła się głową na jego udach, wziąć trzymając się za brzuch, a on trzymał na niej te paskudne łapy.

Chciałem go w tamtej chwili rozszarpać, ale liczyło się tylko dobro Sophii, więc przymknąłem na to oko. Wcisnąłem pedał gazu i ruszyłem jak najszybciej w stronie najbliższego szpitala.


C.D.N.

Urodzona, by umrzeć (I TOM BORN TO DIE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz