Rozdział 9 William

229 11 0
                                    


Gdy się przebudziłem, zrozumiałem, że nadal jestem w tym domu, a w dodatku swoich czterech ścianach. Koło mnie siedziała kobieta, nie znałem jej. Widziałem w dodatku jak przez mgłę na jedno oko. Próbowałem się podnieść z łóżka, lecz ból, który poczułem w okolicach klatki piersiowej i brzuchu uniemożliwił mi tą próbę. Tym razem jej ojciec przeszedł samego siebie. Chciałem zrobić więcej by ją uratować i znów ją zawiodłem... Spojrzałem w kierunku kobiety

-Kim jesteś? – zapytałem.

-Lilly, osobista lekarka Pana Black'a. Zadzwonił po mnie, bym cię doprowadziła do porządku. – uśmiechnęła się nieśmiało.

Mi za to nie było do śmiechu, raz z powodu bólu jakiego odczuwałem na całym ciele, chyba już zaczął on promieniować, drugi powód obejmował jak lekarka mi powiedziała co mi dolega. Trzy złamane żebra z lewej strony, jedno pęknięte z prawej, wstrząs mózgu, w dodatku jestem cały poobijany i posiniaczony, po prostu cudownie. A zły wzrok w oku jest zasługą przeciętego łuku brwiowego i krwi, która litrami. Lilly napchała mnie tabletkami przeciwbólowymi i różnymi zastrzykami, ustabilizowała mnie na wysokości połamanych żeber i pomogła wstać z łóżka.

-Mam cię zaprowadzić do Sali kinowej, wedle życzenia Pana Blacka.

-Po co? – nic z tego nie rozumiałem, już dał mi popalić i to mocno, to co tym razem oczekuje od mojej osoby.

-Nic więcej nie wiem, mam cię tylko tam zaprowadzić i wrócić do siebie. W pokoju masz jeszcze leki, które później musisz zażyć, zostawiła Ci całą rozpisaną instrukcję obok.

-Dziękuje. – odpowiedziałem i kierowaliśmy się w stronę Sali kinowej.

Ból jeszcze nie zszedł całkiem, nadal go odczuwałem i z trudem doszliśmy do Sali kinowej. Dziwne nowe przekąski oraz nieotwarta butelka szampana, pomyślałem od razu, że to musi być jakiś żart.

-Usiądź. – surowy głoś dobiegł mnie z ciemności, która ukazywała się obok wielkiego ekranu.

-Panie. Nic nie rozumiem. – poznałem tego po głosie, ale musiałem, być życzliwy i miły w końcu darował mi życie.

-Masz kolejne zadanie do wykonania. – odpowiedział z uśmiechem Pan Black.

-Jakie? Myślałem, że już mnie tutaj nie będzie.

-To zasługa mojej córki, poświeciła się dla Ciebie.

-Poświęciła? Co to wszystko ma znaczyć? I dlaczego siedzimy w pieprzonej Sali kinowej. - oburzyłem się, jej stary mówił tak zagadkowo, a ja nadal nie wiedziałem, gdzie jest Sophie. – I gdzie do jest Sophia?

-Masz zostać tutaj, przekaże Ci list, który napisała dla Ciebie moja córka, a następnie będziesz oglądał film do końca, potem będziesz mógł wrócić do swojego pokoju. Może później zobaczysz moją córkę, jeśli będzie miała siły, jak nie to jutro wieczorem, gdy będziemy wyjeżdżać.

-Gdzie będziemy wyjeżdżać? – zapytałem wkurzony bardziej niż miałem.

-Tego dowiesz się jutro. – wystawił ku mnie dłoń z białym papierem, to na pewno był ten list... wziąłem go i usiadłem na kanapie popatrzyłem jeszcze raz na jej ojca, a on się do mnie uśmiechnął.

-Nie miej mi za złe, twój stan zdrowia, ale zrozum jako ojciec nie mogłem do tego dopuścić – zaśmiałem się, byłem najlepszą opcją dla jego córki a on śmie mówić, że to mnie nie może żebyś dalej był u jej boku mimo wszystko, tymczasem życzę ci miłego seansu, drzwi będą zamknięte, dopóki się nie skończy film, także nie próbuj uciekać, w twoim stanie też nie jest to wskazane. – kiwnął do mnie głową i wyszedł z sali, usłyszałem zgrzyt zamka, naprawdę mnie tu zamknęli.

Postanowiłem otworzyć list.

Drogi Williamie,

Przepraszam, że musiałeś zapłacić swoim zdrowiem za moje błędy, nie powinnam Cię namawiać byś ze mną ćwiczył, jak mam zachowywać się z mężczyznami. Przepraszam Cię Williamie za wszystko. Mam wyjść za mąż... jutro ma odbyć się kolacja u mojego przyszłego męża. Jeśli będziesz chciał być nadal moim ochroniarzem będę przeszczęśliwa, ponieważ to było moim jedynym warunkiem, gdybym miała wyjść za mąż. Teraz muszę spełnić warunki ojca, kiedyś może Ci o nich opowiem, mam nadzieję, że zostaniesz i spotkamy się później.

Twoja kruszynka

Nie rozumiem, przecież do niczego mnie nie namawiała, sam tego wszystkiego chciałem. Chciałem ją całować dawać jej bezpieczeństwo, chciałem jej dać choć trochę normalności w tym całym świecie. Nie zmuszałem jej do seksu, nie potrzebowałem na razie tego, te pocałunki, przytulenia zupełnie mi wystarczały. Ja sam zasłużyłem na karę, którą już otrzymałem. I to jej wyjście za mąż, nie rozumiem. Jakie wyjście za mąż. Nie mogę jej na to pozwolić, muszę ją stąd uratować, najlepiej porwać i wyjechać tak by jej ojciec nas nie znalazł. Wstałem gwałtowanie i rzuciłem się w kierunku drzwi. Zacząłem szarpać za klamkę, uderzać i kopać drzwi.

-Kurw! – ani drgną te pieprzone drzwi.

Uderzałem dalej w drzwi. Nagle rozświetlił się ekran i zobaczyłem na nim moją kruszynkę. Siedziała na łóżku w jakimś czerwonym pokoju, nie znałem tego miejsca.

-Gdzie ty kochanie się podziewasz? – pomyślałem.

Podszedłem do pierwszej lepszej kanapy by usiąść. Była zdenerwowana widziałem jak jej noga podskakuje, przygryza wargę. Nie rozgląda się po pokoju, tak jakby wiedziała i czekała, co ma nastąpić. Palcami jednej ręki sunęła po swojej bliźnie, nie była już tak widoczna jak na początku, lecz gdy się człowiek przyjrzy to ją zobaczy. Kamera zmieniła orientacje, teraz widzę ją na wprost. Podniosła głowę i zobaczyłem na jej twarzy uśmiech, lecz nie był to uśmiech, którym mnie zawsze obdarowywała, to był sztuczny uśmiech zawsze go widziałem, gdy chciała zadowolić ojca.

Zobaczyłem jakiś cień, musiał chyba ktoś wejść, to chyba dlatego zaczęła się uśmiechać. Musiałem się do niej zbliżyć, wstałem z kanapy i podszedłem bliżej do ekranu. Ujrzałem w jej oczach strach i szklane oczy, tak jakby miała się zaraz rozpłakać, lecz nadal się uśmiechała, nic z tego nie rozumiałem. Coraz bardziej zaczęła dotykać blizny i głową do kogoś tak, jakby się na coś zgadzała.

-Co się kruszynko dzieje? – powiedziałem sam do siebie, chociaż miałem nadzieje, że może jakoś poczuje moją obecność, że jestem z nią. – Co jest?! – krzyknąłem również do siebie.

Sophie wstała z łóżka i zaczęła powoli ściągać bieliznę, zaczynając od majtek, stała naga przed kimś pozostając tylko w szpilkach. Ktoś jej wręczył czerwoną chustę, a ona zawiązała nią sobie oczy. Ktoś do niej podszedł, nie mogłem zobaczyć twarzy kamera tylko pokazywała jego tył. Popchał ją na łóżko a ona grzecznie rozłożyła nogi i podparła się na łokciach, zauważyłem, jak drży jej szczęka, widzę jak bardzo się boi. Zacisnąłem pięści i zacząłem szybciej oddychać, adrenalina zaczęła wzrastać. Facet zaczął kręcić głową na boki aż się obrócił twarzą do kamery. Twarz, którą ujrzałem śniła mi się czasami w nocy. A zwłaszcza sytuacje, gdzie Sophie była ciągnięta przez niego, a on patrzył na mnie z cwanym uśmieszkiem. Teraz też stał z uśmiechem i zaczął się rozbierać.

-Pierdolony Robert – wrzasnąłem.

Nie chciałem tego oglądać nie mogę, moje serce pęka na pół jak to widzę. On właśnie na nią wchodził, a moje wzburzenie rosło. Gdy zobaczyłem jak się w nią wpycha, z głośników, zaczęły płynąć jej jęki i tego nie mogę już tego wytrzymać. Zacząłem szarpać za kanapy, rzuciłem butelką z szampanem w ekran, jej jęki bólu i rozpaczy w mojej głowie robiły mi, rzuciłem się na ekran próbując go rozerwać, gdy już trochę mi się udało, ktoś jakby dał głośniej dźwięk. Nie miałem już siły, ból żeber był dalej odczuwalny, ale ból jaki czułem w sercu był nie do zniesienia. Przy ścianie osunąłem się na podłogę, a dłońmi próbowałem wyrywać sobie włosy.

Siedziałem i płakałem tak głośno, by zagłuszyć te okropne dźwięki, lecz to na marne. To najgorsza kara, jaką mogłem otrzymać i najgorsza kara dla niej, by jej ojciec darował mi życie.

Urodzona, by umrzeć (I TOM BORN TO DIE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz