Rozdział 2 Obecnie

364 18 3
                                    


-William!! Widziałeś moje czarne dresy? – krzyczałam najgłośniej jak się da, grzebiąc w szafie w poszukiwaniu dresów, w których mogę jedynie wyjść pobiegać.

-Sophie... - Will stanął w drzwiach, a ręce ułożył wzdłuż ciała.

-Nie. Ja chcę stąd wyjść! Musze stąd wyjść Will, ja nie wytrzymam. Nie wytrzymam psychicznie – odpowiedziałam siadając pod łóżkiem.

-Maluchu... ojciec jest nie mogę, wiesz, że nie teraz. Wytrzymaj jeszcze trochę, kazał zabrać ten dres.

William wyszedł a ja siedziałam i patrzyłam w jeden punkt. Bieganie jest dla mnie odskocznią, mogę wtedy pożyć we własnym świecie, przede wszystkim w szczęśliwym świecie. A teraz jak zwykle ojciec mi to niszczy, wole jak wyjeżdża zostaje z Williamem a on jest dla mnie miły, dba jak o własną córkę. Przy nim naprawdę czuję się szczęśliwa.

Siedziałam tak już z pół dnia a dzwonek, który służy do wołania mnie przez ojca dzwonił już od dłuższego czasu. Nie mam ochoty go widzieć to przez niego taka się stałam, ja chciałam być tylko szczęśliwa. Chciałam tylko pobiegać i jak zwykle wszystko musi mi zabrać.

Niewiele myśląc wybiegłam z pokoju i kierowałam się do gabinetu ojca. Słyszałam tylko jak William mnie wołał, ale ja już dłużej tak nie mogę musze się uwolnić ja i również wtedy uwolni się Will. Otworzyłam z impetem drzwi i zamarłam.

Ojciec siedział przy swoim wielkim mahoniowym biurku a przed nim w fotelu siedział mężczyzna, gdy tak na niego patrzyłam myślę, że był w wieku Williama jakoś po 40. Ojciec jak zwykle był ubrany w czarny garnitur jego kolega również, ojca w przeciwieństwie do jego kolegi zdobiła wkurwiona twarz i teraz zdałam sobie sprawę jak mam przerąbane.

-Tat.. – nawet nie dokończyłam, bo ojciec mi przerwał

-Sophie. Dzwoniłem długo. Czekałem. – mówił poważnym tonem, a jego kolega odchrząknął.

-Przepraszam. – wydusiłam, a łzy wezbrały się pod powiekami.

-Miało być miło i przyjemnie, oj Sophie kiedy ty się nauczysz... - odpowiedział ojciec i podszedł do mnie.

Ojciec zamachnął się i przypierdolił mi w twarz, to pierwsza część jego kary. Do tego już się przyzwyczaiłam. Ale wtedy powiedział coś co obudziło we mnie obrzydzenie do samej siebie.

-Na kolana Sophie i masz być grzeczna, inaczej William przestanie u nas pracować.

-Proszę... proszę nie...- błagałam.

Ojciec jedynie jeszcze raz się zamachnął i uderzył mnie w twarz. Tym razem poczułam ściekającą krew z mojego nosa.

-Wybieraj córeczko, William ma zostać czy odejść?

Opadłam na kolana. Zawsze wybiorę Williama jest moją kartą przetargową. Wiem, że gdybym zawiodła to on by go wygnał, a co gorsza mógłby go zabić. Tylko on mnie traktuje dobrze i mnie kocha więc będę się go trzymać, póki będę mogła.

Kolega ojca podszedł do mnie i zaczął rozpinać pasek. Opuściłam wzrok nie chciałam patrzeć a łza spłynęła mi po policzku.

-Patrz na mnie słoneczko, to najlepsza część zabawy. – powiedział, po czym złapał mnie mocno za szczękę i uniósł do góry.

Jęknęłam z bólu, a gdy ujrzałam, że już zdążył ściągnąć spodnie oraz bokserki. Chciało mi się wymiotować, gdy widziłam jak jego penis stał na baczność.

-No kochanie weź go ładnie do buzi. – ścisnął moją szczękę mocniej, ból był nie do wytrzymania i otworzyłam swoje usta.

Wsadził swojego członka z takim impetem, że aż myślałam, że przebije się na drugą stronę. Pchał i wyciągał nie zważając na moje jęki bólu, próbowałam go odepchnąć, lecz ojciec od tyłu ścisnął oraz pociągnął moje włosy a jego kolega przeniósł dłoń na gardło i zaczął ściskać.

Nie pozwolił mi wypluć jego nasienia, gdy doszedł, nie wiem, ile nawet to trwało, ból i łzy były widoczne na mojej twarzy. Po wszystkim odepchnął mnie jak szmatę, skuliłam się w kulkę leżąc na środku pokoju.

-Część długu zostało spłacone, lecz reszta jeszcze jest duża. Przyda nam się ona w klubie myślę, że moglibyśmy dojść do porozumienia. – zwrócił się mój oprawca do ojca.

-Myślę, że się dogadamy a nawet i zarobimy na tym. – odpowiedział ojciec. – Will przyjdź po nią. 

Urodzona, by umrzeć (I TOM BORN TO DIE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz