Rozdział 18

31 1 0
                                    

Kiedy wszyscy zasiedliśmy przy stole, atmosfera była spokojna, choć zauważyłam, że Richard wydawał się bardziej napięty niż zwykle. Zjedliśmy w ciszy, przerywanej lekkimi rozmowami na niezobowiązujące tematy, a ja próbowałam zebrać się na odwagę, by poruszyć najważniejszą kwestię. W końcu, kiedy Emily zaczęła zmywać naczynia, wiedziałam, że to ten moment.

– Richard, Emily – zaczęłam cicho, podnosząc się od stołu. – Proszę, zostańcie na swoich miejscach, muszę coś przynieść.

Spojrzeli na mnie zdezorientowani, ale zostali, jak prosiłam. Wróciłam z pudłem i kartkami papieru – listem od mojej biologicznej matki Seraphine i jego tłumaczeniem, które Alice dla mnie zrobiłam. Położyłam je na stole. Emily spojrzała na mnie z mieszanką niepokoju i zdziwienia, a Richard wyglądał na prawdziwie zaskoczonego.

– Wiem, że nie powinnam była tego robić, ale przeszukałam strych i to znalazłam – przyznałam, nie mogąc już dłużej trzymać tego w sobie.

– Znalazłaś? – zapytał Richard, biorąc kartki do ręki. Przez chwilę milczał, a potem jego twarz wyraźnie złagodniała. – Oczywiście, cała Seraphine... – westchnął, patrząc na list.

– Co masz na myśli? – spytała Emily, zerkając na kartkę, którą Richard jej podał.

– Wykonałaś rytuał, prawda? – zapytał, a ja skinęłam głową.

– Lauren, po co? – Jego głos brzmiał teraz bardziej zduszony, jakby starał się opanować emocje.

– Musiałam znać odpowiedzi – powiedziałam, czując, jak moje emocje narastają. – Od roku to mnie dręczyło, pytania o moją matkę, o to, kim naprawdę była. Nie mogłam przestać o tym myśleć...

– Mówiłem ci, żebyś trzymała się z dala od rzeczy związanych z twoją matką – Richard wyglądał na przytłoczonego.

Emily spojrzała na niego łagodnie. 

– Słyszałam, jak Lauren nocami buszuje na strychu. Myślę, Richard, że nie dało się tego powstrzymać. To dziedzictwo ją wołało, tak jak Seraphine zawsze mówiła – powiedziała cicho, kładąc dłoń na jego ręce.

Richard z trudem opanował emocje, a potem zakrył twarz dłońmi.

– Wiem, że nie powinnam była tego robić, naprawdę – powiedziałam drżącym głosem, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Ale teraz... teraz nie wiem, co się ze mną dzieje. Moje ciało się zmienia, nie wiem, jak to kontrolować... Potrzebuję twojej pomocy.

Richard w końcu uniósł wzrok, a jego oczy były pełne bólu.

– Plemię Haida nigdy nie pozwala nikomu odejść bez śladu. Twoja matka próbowała się uwolnić, ale nie była bezpieczna nawet tutaj – wyznał, a jego głos był pełen goryczy. – Nie chcę, żebyś skończyła jak ona. Musisz być ostrożna, Lauren. Oni mogą chcieć cię wciągnąć w coś, z czego nie wyjdziesz cało.

– Tato, rozumiem, dlaczego boisz się, żebym trzymała się z dala od plemienia Haida. Zrobię to. Będę trzymać się z dala... nawet przez chwilę nie myślałam, aby zwrócić się do nich o pomoc – przyznałam zgodnie z prawdą, choć serce drżało na myśl o tym, co może się dziać dalej.

Richard wydawał się nieco bardziej zrelaksowany, ale jego twarz wciąż była pełna obaw. Jego ręka zatrzęsła się, kiedy podniósł filiżankę, by napić się kawy.

Emily, siedząca obok, położyła rękę na jego ramieniu. 

– Rich, może istnieje inny sposób, żeby jej pomóc. Nie musimy angażować Haida, prawda? Może są inne drogi – zapytała cicho, a jej słowa sprawiły, że cała atmosfera wokół nas jakby się zmieniła.

Uderzenie skrzydeł - Dziedzictwo HaidaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz