Rozdział 10

28 5 0
                                    

Ciężko było mi zasnąć tej nocy. Moje myśli krążyły nieustannie wokół tego, co miało się wydarzyć, a każda minuta zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Gdy w końcu usłyszałam dźwięk budzika, który wyrywał mnie ze snu, ziewnęłam szeroko, czując ciężar zmęczenia na swoich ramionach. Przeciągnęłam się leniwie, spoglądając za okno. Było pochmurno – znów, jak to w Forks. Zaczynała mnie już męczyć ta nieustanna, ponura aura, która zdawała się spowijać każdy dzień, ale przynajmniej dziś nie padało. To już był jakiś postęp.

Kiedy wyszłam z domu, czekała mnie niespodzianka – mimo braku słońca, powietrze było ciepłe, jak na to miejsce i porę roku. Aż 15 stopni! „Wow!" – pomyślałam, uśmiechając się do siebie. Może ten dzień nie będzie taki zły, jak się zapowiadał.

Wsiadając do swojego samochodu, zatrzymałam się na moment, by zebrać włosy w kitkę, zanim odpaliłam silnik. W głowie zagościła mi myśl, która nie dawała spokoju: „Czemu nie doszłam do tego wcześniej? Już rok temu mogłam odkryć to, co teraz jest tak oczywiste." Z frustracją westchnęłam, uświadamiając sobie, ile czasu zmarnowałam na poszukiwanie odpowiedzi, które teraz wydawały się tak proste. Ale z drugiej strony, większość tamtych dni poświęciłam na analizowanie życia Lauren i staranie się, by nikt nie zauważył, że nie jestem tą, za którą się podaję. To nie było takie łatwe, jakby się mogło wydawać.

Gdy wjechałam na szkolny parking, od razu dostrzegłam swoją grupę wiernych przyjaciół, czekających na mnie, jak zwykle. Ku mojemu zaskoczeniu, dzień mijał szybko, co sprawiło mi ogromną ulgę – im szybciej nadejdzie niedziela, tym lepiej.

Niestety, Jessica, jak tylko miała okazję, natychmiast dopadła Bellę, starając się z niej wyciągnąć jakieś informacje. Szłam obok Mike'a Newtona, spoglądając na tę scenę z lekkim zniecierpliwieniem.

– Doprawdy nie wiem – westchnęłam, wydymając lekko wargi. W moim głosie pojawił się sarkazm. – Czemu nie dasz za wygraną? Musisz tak latać za Bellą? – spytałam wprost, rzucając mu krótkie spojrzenie.

– To moja koleżanka – odpowiedział Mike dziwnym tonem, jakby sam nie do końca wierzył w swoje słowa.

Nagle dołączyły do nas Jessica i Angela. Spojrzałam na Bellę, która miała na twarzy wyraz zaskoczenia, jakby coś ją trapiło. Zwolniłam kroku, zrównując się z nią. Widziałam, jak się spięła na mój widok.

– Nie przejmuj się, Bello – powiedziałam, starając się uśmiechnąć pocieszająco. – Powinnaś wprost powiedzieć Mike'owi, że nic z tego nie będzie. Może wtedy zwróci uwagę na Jessicę, bo mnie przecież nie słucha – dodałam, kończąc zdaniem pełnym dramatyzmu.

Bella wyglądała na zdezorientowaną, ale pokiwała głową. – Ja... spróbuję. Dzięki, Lauren, za rady – odparła niepewnie, patrząc na mnie z wdzięcznością. – Wciąż nie rozumiem, czemu jesteś dla nich często wredna – przyznała, marszcząc brwi.

– Wredna? – powtórzyłam, unosząc brwi w udawanym zdumieniu, jakby sama myśl była dla mnie nowością. – O nie, ja po prostu staram się uzmysłowić im w delikatny sposób ich naturalną głupotę – dodałam z lekkim uśmiechem, który jednak miał w sobie nutę sarkazmu.

Zauważyłam, że Bella patrzy na mnie z zaskoczeniem, jakby nie do końca rozumiała, o co mi chodzi. Postanowiłam więc wyjaśnić to na konkretnych przykładach.

– Wyobrażasz sobie, co oni by robili bez mojego głosu rozsądku? – kontynuowałam, wskazując palcem na Ericka, który akurat przechodził obok, zaczytany w jakiejś książce. – Ten tutaj... Gadałby w kółko o „Gwiezdnych Wojnach" i komiksach. Uwierz mi, sama uwielbiam Marvela i DC Comics – to są genialne światy, pełne fascynujących historii – ale Erick? – pokręciłam głową. – On by gadał o tym non stop, niezależnie od sytuacji. Dał mi kiedyś kilka rzadkich numerów do przeczytania, w sumie to było nawet fajne. W ramach wdzięczności pokazałam mu, o czym nie mówić w towarzystwie, żeby nie wyjść na dziwaka-kujona.

Uderzenie skrzydeł - Dziedzictwo HaidaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz