Rozdział 19

25 2 0
                                    

Piątek minął zaskakująco szybko. W szkole udało mi się nawet chwilę porozmawiać z Bellą. O dziwo, Edward nie zagadywał mnie po tym, jak odkrył moje myśli. Miałam wrażenie, że maczała w tym palce Alice. Zobaczyłam ich oboje, gdy szli gdzieś razem, co dało mi przestrzeń, by zbliżyć się do Belli.

Sobota nadeszła z promieniami wczesnego poranka, a ja czułam ekscytację na myśl o tym, co miało się wydarzyć. Po śniadaniu ruszyliśmy z Richardem i Emily na teren La Push. Ojciec wspominał, że wcześniej zadzwonił do Sue Clearwater, więc wiedzieli, że przyjedziemy. W mojej głowie kłębiły się pytania i wątpliwości, ale serce biło z ekscytacją. Z każdą mijaną milą, adrenalina coraz bardziej mnie pochłaniała.

W samochodzie Richard włączył muzykę, którą on i Emily uwielbiali – klasykę rocka. "Gimme Shelter" The Rolling Stones wypełniło przestrzeń wokół nas. Mocne riffy gitarowe i charyzmatyczny głos Micka Jaggera współgrały z chaosem, który czułam w środku. „Burza się zbliża" – te słowa w szczególny sposób rezonowały z moim wnętrzem, jakby były zwiastunem tego, co miało się wydarzyć.

Za oknem krajobraz zmieniał się stopniowo. Las stawał się coraz gęstszy, a powietrze wilgotniejsze. Jessica wysyłała mi wiadomości, piszcząc z podniecenia na temat nadchodzącego balu, co rozbawiało mnie – było przecież ledwie po dziewiątej rano. Mieliśmy wyjechać koło jedenastej, ale wszystko przyspieszyło, gdy Emily zauważyła moje nowe tatuaże. Początkowo była wściekła, nie wierząc w moje zapewnienia, że sama ich sobie nie zrobiłam. Richard musiał interweniować, tłumacząc, że to znak związany z moim dziedzictwem – podobnie jak tatuaże, które miała moja biologiczna matka, Seraphina.

Gdy dojechaliśmy na podjazd, poczułam, jak ogarnia mnie niepokój. Serce zaczęło bić szybciej, a dłonie drżały. Lauren, ta odważna dziewczyna, którą próbowałam naśladować, wydawała się być gdzieś daleko ode mnie. Teraz czułam tylko stres. Może to ciało Lauren, a może moje własne obawy sprawiały, że tak się trzęsłam.

– Jesteśmy – powiedział Richard, wyłączając silnik i radio. – Gotowa? – Zajrzał do mnie przez lusterko, jakby chciał mnie uspokoić swoim wzrokiem.

Chciałam odpowiedzieć, ale nagle drzwi wejściowe domu Clearwaterów otworzyły się z hukiem. Z domu wybiegła dziewczyna z długimi czarnymi włosami splecionymi w gruby warkocz. Otworzyłam szeroko oczy. Była niezwykle ładna – delikatna, z łagodnymi rysami twarzy, ale z niepokojem wymalowanym na każdym centymetrze ciała.

– Leah! – zawołała starsza kobieta, która wyraźnie próbowała ją zatrzymać.

– Mamo! Muszę się z nim zobaczyć! Nie odpowiada od kilku dni! – Leah była zdeterminowana, z hardym spojrzeniem, które kontrastowało z jej drobną posturą.

– Chyba wpadliśmy w środek rodzinnej kłótni – mruknęła Emily.

Wysiadłam z auta, co wywołało wyraźne zaskoczenie zarówno u moich rodziców, jak i u matki oraz córki, które teraz patrzyły na mnie z oszołomieniem. Obie zdały sobie sprawę, że na podjeździe stoi obce auto.

– Och! – wymknęło się starszej kobiecie, którą od razu rozpoznałam jako Sue Clearwater.

Leah, rzucając mi przelotny uśmiech wdzięczności, jakby wiedząc, że odciągnęłam uwagę jej matki, zniknęła, nim ktokolwiek mógł ją zatrzymać. Sue opuściła ramiona z rezygnacją.

– Nic bym nie zdziałała – przyznała z lekkim uśmiechem. – Martwi się o chłopaka, który od kilku tygodni ją unika.

Jej spojrzenie przesunęło się na mnie, a jej oczy badawczo mnie mierzyły. – Billy mówił, że pewna dziewczyna go odwiedziła – dodała, przywołując na twarz nieco cieplejszy uśmiech.

Uderzenie skrzydeł - Dziedzictwo HaidaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz