Woźnica, żądny nagrody, ruszył w pościg bez wahania, niczym drapieżnik tropiący uciekającą zwierzynę. Ines i młodzian przemykali zwinnie między starymi mogiłami, kierując się ku pobliskiemu gajowi. Cień drzew i gęstwina krzewów mamiły obietnicą schronienia i chwili wytchnienia. Nagle powietrze przeszył rozpaczliwy krzyk - jeden z niewolników wpadł w ręce prześladowców. Młodzian obejrzał się przez ramię, a serce zamarło mu w piersi na widok schwytanego towarzysza niedoli.
Dotarłszy do krańca cmentarza, ujrzeli stary, kamienny mur sięgający im do pasa. Zwietrzałe bloki, pokryte mchem i porostami, tworzyły solidną barierę, która przez wieki strzegła granicy między światem żywych a umarłych. Niepozorna przeszkoda stanowiła ostatni bastion na ich drodze ku wolności. Młodzian z gracją przeskoczył go bez wysiłku. Ines, podążając jego śladem, nie miała jednak tyle szczęścia. Wspinając się, jeden z kamieni zdradliwie obluzował się pod jej stopą. Straciła równowagę i runęła wraz z obluzowanym kamieniem na drugą stronę muru. Ciężko wylądowała na twardej ziemi usianej ostrymi odłamkami. Jej kolano eksplodowało bólem, a skóra pękła, znacząc grunt kroplami krwi. Mimo to, napędzana strachem i adrenaliną, Ines zacisnęła zęby i zmusiła się do powstania, ignorując pulsujący ból. Wolność była zbyt blisko, by się teraz poddać.
Ledwo stanęła na nogi, gdy woźnica przeskoczył mur z nieludzką zwinnością. Dopadł ich w mgnieniu oka, a w jego oczach płonęła dzika żądza schwytania zdobyczy. Ines i młodzieniec znaleźli się w potrzasku, czując na karku gorący oddech prześladowcy. Byli teraz w śmiertelnym niebezpieczeństwie, balansując na krawędzi między wolnością a powrotem do piekła niewoli.
- Dzieciak i ruda. Lubię rude. Zaraz się z tobą zabawię, malutka - rzucił woźnica z lubieżnym uśmiechem, pożerając wzrokiem Ines. Jego oczy płonęły dzikim pożądaniem. - Szef chyba się nie obrazi, jeśli sobie użyję. W końcu należy mi się jakaś nagroda za ciężką robotę.
Spojrzała na niego z pogardą, ściskając mocno łom. Jej głos zabrzmiał twardo i zdecydowanie, gdy odpowiedziała:
- Twój szef nie żyje. Możesz zapomnieć o nagrodzie, jeśli nas złapiesz.
Na zarośniętej twarzy woźnicy najpierw pojawiło się zaskoczenie, które szybko ustąpiło miejsca złowrogiemu uśmiechowi.
- O, to dobrze. Też nienawidziłem tego śmierdzącego grubasa i tak miałem odejść - mruknął, oblizując lubieżnie wargi. - Ale teraz sobie użyję, tylko się uporam z tym dzieciakiem. Poczekasz na mnie lisiczko?
Woźnica ruszył zdecydowanym krokiem w stronę młodzieńca, gotowy do starcia. Przeciwnik przewyższał go wzrostem i posturą. Jego muskularne ramiona i szerokie barki zdradzały niezwykłą siłę fizyczną - to nie był zwyczajny woźnica. W porównaniu z nim młodzieniec wydawał się drobny i kruchy.
Ines wiedziała, że muszą działać szybko i zdecydowanie, jeśli chcą ujść z życiem z tego starcia. Każda sekunda zwłoki mogła kosztować ich życie. Rudowłosa zacisnęła mocno dłonie na metalowym łomie, który trzymała, gotowa do walki. Jej szmaragdowe oczy płonęły determinacją.
CZYTASZ
Kroniki Averonu: R106 (18+)
FantasyObiekt R106. Dwa słowa, które definiują całe jego istnienie. Dwa słowa, które przypominają mu każdego dnia, że nie jest człowiekiem. Że nie ma prawa do wolności, do własnego życia, do domu, do rodziny. Nie ma nawet prawa do własnego imienia. Jest ty...