Rozdział 11

3 1 0
                                    

Woźnica, żądny nagrody, ruszył w pościg bez wahania, niczym drapieżnik tropiący uciekającą zwierzynę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Woźnica, żądny nagrody, ruszył w pościg bez wahania, niczym drapieżnik tropiący uciekającą zwierzynę. Ines i młodzian przemykali zwinnie między starymi mogiłami, kierując się ku pobliskiemu gajowi. Cień drzew i gęstwina krzewów mamiły obietnicą schronienia i chwili wytchnienia. Nagle powietrze przeszył rozpaczliwy krzyk - jeden z niewolników wpadł w ręce prześladowców. Młodzian obejrzał się przez ramię, a serce zamarło mu w piersi na widok schwytanego towarzysza niedoli.

Dotarłszy do krańca cmentarza, ujrzeli stary, kamienny mur sięgający im do pasa. Zwietrzałe bloki, pokryte mchem i porostami, tworzyły solidną barierę, która przez wieki strzegła granicy między światem żywych a umarłych. Niepozorna przeszkoda stanowiła ostatni bastion na ich drodze ku wolności. Młodzian z gracją przeskoczył go bez wysiłku. Ines, podążając jego śladem, nie miała jednak tyle szczęścia. Wspinając się, jeden z kamieni zdradliwie obluzował się pod jej stopą. Straciła równowagę i runęła wraz z obluzowanym kamieniem na drugą stronę muru. Ciężko wylądowała na twardej ziemi usianej ostrymi odłamkami. Jej kolano eksplodowało bólem, a skóra pękła, znacząc grunt kroplami krwi. Mimo to, napędzana strachem i adrenaliną, Ines zacisnęła zęby i zmusiła się do powstania, ignorując pulsujący ból. Wolność była zbyt blisko, by się teraz poddać.

Ledwo stanęła na nogi, gdy woźnica przeskoczył mur z nieludzką zwinnością. Dopadł ich w mgnieniu oka, a w jego oczach płonęła dzika żądza schwytania zdobyczy. Ines i młodzieniec znaleźli się w potrzasku, czując na karku gorący oddech prześladowcy. Byli teraz w śmiertelnym niebezpieczeństwie, balansując na krawędzi między wolnością a powrotem do piekła niewoli.

- Dzieciak i ruda. Lubię rude. Zaraz się z tobą zabawię, malutka - rzucił woźnica z lubieżnym uśmiechem, pożerając wzrokiem Ines. Jego oczy płonęły dzikim pożądaniem. - Szef chyba się nie obrazi, jeśli sobie użyję. W końcu należy mi się jakaś nagroda za ciężką robotę.

Spojrzała na niego z pogardą, ściskając mocno łom. Jej głos zabrzmiał twardo i zdecydowanie, gdy odpowiedziała:

- Twój szef nie żyje. Możesz zapomnieć o nagrodzie, jeśli nas złapiesz.

Na zarośniętej twarzy woźnicy najpierw pojawiło się zaskoczenie, które szybko ustąpiło miejsca złowrogiemu uśmiechowi.

- O, to dobrze. Też nienawidziłem tego śmierdzącego grubasa i tak miałem odejść - mruknął, oblizując lubieżnie wargi. - Ale teraz sobie użyję, tylko się uporam z tym dzieciakiem. Poczekasz na mnie lisiczko?

Woźnica ruszył zdecydowanym krokiem w stronę młodzieńca, gotowy do starcia. Przeciwnik przewyższał go wzrostem i posturą. Jego muskularne ramiona i szerokie barki zdradzały niezwykłą siłę fizyczną - to nie był zwyczajny woźnica. W porównaniu z nim młodzieniec wydawał się drobny i kruchy.

Ines wiedziała, że muszą działać szybko i zdecydowanie, jeśli chcą ujść z życiem z tego starcia. Każda sekunda zwłoki mogła kosztować ich życie. Rudowłosa zacisnęła mocno dłonie na metalowym łomie, który trzymała, gotowa do walki. Jej szmaragdowe oczy płonęły determinacją.

Kroniki Averonu: R106 (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz