Rozdział 5

24 2 0
                                    


Bezwzględny handlarz, z twarzą wykrzywioną w złowieszczym uśmiechu, pogwizdywał beztrosko skoczną melodię, wkraczając do wnętrza swojego powozu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Bezwzględny handlarz, z twarzą wykrzywioną w złowieszczym uśmiechu, pogwizdywał beztrosko skoczną melodię, wkraczając do wnętrza swojego powozu. Jego obojętność na cierpienie ofiary była porażająca. Wnętrze powozu, choć ciasne, skrywało w sobie więcej jak jak jedną tajemnice. Z wprawą kogoś, kto wielokrotnie powtarzał tę czynność, przetrząsał zawartość powozu w poszukiwaniu czegoś konkretnego. Po chwili jego pulchne palce natrafiły na niewielki słoik, w którym kłębiło się coś odrażającego. Przez przezroczyste szkło widać było wijące się, groteskowe stworzenia, przypominające wydłużone czerwono-żółte stonogi.

Z sadystyczną satysfakcją wymalowaną na twarzy wyszedł z powozu i podszedł do młodziana. Odkręcił wieczko słoika i zanurzył w nim palce, wydobywając kilka śliskich, ohydnych robaków, które wiły się odrażająco między jego palcami.

- Przytrzymajcie mu gębę! - powiedział.

Bez cienia litości, z precyzją wpakował ohydne stworzenia prosto w rozwarte usta młodzieńca. Przycisnął szczękę ofiary z siłą, która mogłaby skruszyć kość, zmuszając głowę chłopca do odchylenia się w tył. Nieszczęsny młodzian nie miał nawet cienia szansy na pozbycie się tych plugawych istot, które teraz wiły się w jego gardle.

Powietrze przesiąknięte było odorem strachu i desperacji, a cisza przerywana jedynie stłumionymi odgłosami dławienia się chłopca. Okrutny oprawca, z twarzą wykrzywioną w grymasie sadystycznej satysfakcji, obserwował, jak jego ofiara walczy z własnym ciałem.

- Gryź, żuj dokładnie, a potem przełknij - nakazał, zmuszając chłopca do uległości.

Stonogi natychmiast rozpoczęły swoją makabryczną wędrówkę, wijąc się w ustach i gardle nieszczęsnego młodzieńca. Ich oślizgłe ciała, wpełzały coraz głębiej do jego przełyku, wywołując falę wszechogarniających mdłości i rozpaczliwą potrzebę pozbycia się tej ohydy. Ten makabryczny spektakl trwał, a minuty rozciągały się w nieskończoność dla udręczonego młodzieńca. Plugawe istoty wiły się w odrażającym tańcu w jego ustach i gardle, podczas gdy kupiec czerpał perwersyjną satysfakcję z każdej sekundy agonii swojej bezsilnej ofiary. Delektował się widokiem chłopca wijącego się w bólu, niezdolnego wyrwać się z koszmarnego uścisku.

Robactwo wbijało swe ostre odnóża w delikatne wnętrze policzków chłopca, poszukując drogi ucieczki. Ból, jaki mu zadawały, był nie do zniesienia. W akcie ostatecznej rozpaczy młodzieniec uległ rozkazowi swego nowego, okrutnego pana. Zębami chwycił wijące się stworzenia, miażdżąc je w ustach mimo odrażającej konsystencji ich ciał. Każdy kęs był istną torturą, a przełykanie tej ohydnej masy wymagało nadludzkiej siły woli. Żołądek chłopca buntował się gwałtownie, skręcając się w konwulsjach i desperacko próbując odrzucić makabryczną strawę. Fale mdłości uderzały w niego raz za razem, a każdy mięsień jego ciała napinał się w proteście przeciwko tej ohydnej uczcie. Mimo młodzieniec zmusił się do przełknięcia ostatniego kęsa tej potwornej masy. Oślizgłe fragmenty zmiażdżonych stworzeń sunęły powoli w dół jego gardła. Z każdą minutą jego ciało pogrążało się w potwornym odrętwieniu.

Kroniki Averonu: R106 (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz