Bezimienny zamarł, a jego ciało napięło się jak struna. Znajomy, ochrypły głos przeszył powietrze. To był bez wątpienia jeden z łysych oprychów kupca.
Woźnica, leżący bezwładnie na ziemi, drgnął na dźwięk głosu swojego kompana. Jego twarz, pokryta krwią i potem, wykrzywiła się w grymasie bólu i desperacji. Drżącą dłonią próbował unieść rękę, palce poruszały się konwulsyjnie, jakby chciały złapać niewidzialną linę ratunku. Usta mężczyzny otworzyły się, ale zamiast słów wydobył się z nich tylko cichy, żałosny jęk. Krew bulgotała w jego gardle, uniemożliwiając jakąkolwiek próbę wezwania pomocy.
- Musimy uciekać i znaleźć kryjówkę. Pomóż mi wstać - wyszeptała z trudem Ines.
Bez namysłu objął ją ramieniem, delikatnie unosząc ją z ziemi. Jego mięśnie napięły się pod ciężarem dziewczyny. Powietrze wokół nich zdawało się gęstnieć od napięcia, gdy na palcach przemykali w kierunku pobliskiego gaju.
Gałęzie drzew szeptały nad ich głowami, gdy zagłębiali się w zieloną gęstwinę. Każdy krok był starannie przemyślany, każdy szelest liści pod stopami sprawiał, że wstrzymywali oddech. Oczy chłopaka błądziły po otoczeniu, szukając bezpiecznego schronienia.
W końcu dostrzegli to, czego szukali - ogromny głaz, przy którym leżał powalony konar drzewa, tworząc naturalną kryjówkę. Z ulgą osunęli się za tę prowizoryczną barierę. Młodzian delikatnie ułożył Ines, jego palce drżały lekko, gdy ostrożnie odsłaniał ranę. Z determinacją w oczach zaczął ponownie opatrywać obrażenie. Krew powoli przestawała sączyć się spod prowizorycznego opatrunku, a twarz dziewczyny zaczynała odzyskiwać kolory.
Złociste promienie zachodzącego słońca musnęły horyzont, ustępując miejsca aksamitnej ciemności nocy. Na granatowym niebie rozbłysły pierwsze gwiazdy, a księżyc powoli wyłaniał się zza horyzontu. Chłopiec przysunął się bliżej dziewczyny, obejmując ją ramieniem. Ciepło jego ciała powoli przenikało przez jej skórę, przynosząc ukojenie. W jego oczach odbijały się wspomnienia z dzieciństwa spędzonego w Norze, gdzie wśród innych numerów szukał podobnego ciepła i bliskości. Teraz, w ciszy zapadającego zmroku, instynktownie powtarzał ten gest, próbując chronić swoją towarzyszkę przed chłodem.
- Jutro poszukamy czegoś do jedzenia - powiedziała Ines, spoglądając w dal. Jej oczy były pełne zmęczenia po długim dniu ucieczki.
Młodzian kiwnął głową, przyglądając się jej z uwagą. Choć milczał, w jego oczach widać było smutek.
Ines zauważyła to i uśmiechnęła się delikatnie. Wyciągnęła dłoń, czule gładząc jego czarne włosy.
- Nie martw się, damy radę. - dodała, chcąc dodać mu otuchy.
Chłopiec przytaknął, a po chwili z jego ust wypłynęły pierwsze słowa od kilku lat.
- Wolność, czym jest wolność, o której mówiłaś? - zapytał nieśmiało, jakby obawiał się, że pytanie może być nie na miejscu.
CZYTASZ
Kroniki Averonu: R106 (18+)
FantasyObiekt R106. Dwa słowa, które definiują całe jego istnienie. Dwa słowa, które przypominają mu każdego dnia, że nie jest człowiekiem. Że nie ma prawa do wolności, do własnego życia, do domu, do rodziny. Nie ma nawet prawa do własnego imienia. Jest ty...