Nagle osłabł i potknął się, jego wycieńczone ciało domagało się pożywienia i wody. Potrącił jednego z mężczyzn w grupie, który dzierżył w rękach butelkę z trunkiem. Szkło pękło z trzaskiem, a bursztynowy trunek rozlał się po bruku, wsiąkając między kamienie. Mężczyzna zaklął siarczyście, jego twarz wykrzywiona gniewem. Wraz z kompanami, ogarnięty furią, rzucił się na bezbronnego młodzieńca. Z dziką zaciekłością okładali go pięściami i kopali, obrzucając wyzwiskami i nazywając „ścierwem". Chłopiec skulił się, desperacko próbując osłonić głowę.
Kiedy metalowe kroki strażników zadudniły na bruku, oprawcy rozpierzchli się jak spłoszone szczury, pozostawiając swoją ofiarę w kałuży błota. Bezimiennego ogarnęła fala paniki na widok zbliżających się mężczyzn w czerwieni i ich lśniących zbrojach, z mieczami u boku. Instynkt samozachowawczy zmusił go do ucieczki, mimo że każdy ruch wywoływał przeszywający ból w obitym ciele.
Z trudem łapiąc oddech, młodzieniec powlókł się w stronę wąskiej uliczki. Tam, przed jednym z domów, zobaczył mężczyznę wyrzucającego resztki jedzenia. Wychudzony pies o matowej sierści kręcił się niespokojnie, czekając na swoją porcję. Młodzian przyczaił się w cieniu, obserwując jak gospodarz wraca do domu i zatrzaskuje drzwi.
W mgnieniu oka rzucił się na stertę odpadków. Drżącymi palcami zgarniał kawałki spleśniałego chleba i nadgniłe warzywa, wpychając je do ust z dziką żarłocznością. Brud i smród nie miały znaczenia - liczyło się tylko zaspokojenie palącego głodu. Resztki jedzenia zniknęły w jego ustach, zostawiając na języku gorzki posmak.
Nasyciwszy się nieco, rozejrzał się czujnie. Zgarnął pozostałe jadalne odpadki do kieszeni podartej szaty i wślizgnął się głębiej w mrok zaułka. Tam, skulony w cieniu, starał się zniknąć z oczu przechodniów i patroli straży miejskiej.
Promienie zachodzącego słońca otuliły ulice miasta, a on rozglądał się niespokojnie, szukając schronienia na noc. Jego wzrok zatrzymał się na stercie porzuconych skrzyń w zaułku - nie było to wygodne posłanie, ale musiało wystarczyć.
Z cichym jękiem wcisnął się między deski, drżąc od chłodu przenikającego jego wychudzone ciało. Zwinął się w ciasny kłębek, próbując zachować resztki ciepła. Deski skrzyń wbijały się w jego żebra, lecz stanowiły choć nikłą ochronę przed przeszywającym, chłodnym powiewem nadciągającej nocy.
Leżąc w swojej kryjówce, chłopak nasłuchiwał odgłosów miasta. Gwar rozmów, stukot końskich kopyt i szczekanie psów mieszały się w kakofonię obcych dźwięków. Czuł się mały i zagubiony w tym wielkim, nieznanym świecie.
Jego myśli powędrowały ku Ines. Jej twarz, rozmyta we wspomnieniach, przyniosła ukłucie tęsknoty. Zastanawiał się, co by zrobiła na jego miejscu. Czy razem łatwiej byłoby im stawić czoła przeciwnościom losu? Z tymi pytaniami bez odpowiedzi, chłopak zapadł w niespokojny sen, nie wiedząc, co przyniesie mu kolejny dzień.
CZYTASZ
Kroniki Averonu: R106 (18+)
FantasíaObiekt R106. Dwa słowa, które definiują całe jego istnienie. Dwa słowa, które przypominają mu każdego dnia, że nie jest człowiekiem. Że nie ma prawa do wolności, do własnego życia, do domu, do rodziny. Nie ma nawet prawa do własnego imienia. Jest ty...