1.

610 27 29
                                    

Rozdział 1: Wejście do mroku

Wszystko zaczęło się tamtej nocy, gdy poczułam, jak grunt ucieka mi spod nóg, a świat, który znałam, zaczyna się kruszyć. Stojąc przed Bartkiem Kubickim, wiedziałam, że właśnie otworzyłam drzwi do czegoś, czego nie zdołam już zamknąć. Byłam gotowa zrobić wszystko, by uciec przed małżeństwem, które ojciec dla mnie zaplanował. **Ale Bartek... on był wszystkim, czego powinnam unikać.**

Wracając do domu tamtej nocy, miałam w głowie jeden wielki chaos. Mieszkanie ojca, które na co dzień wydawało się przytulne i uporządkowane, teraz zaczynało przypominać klatkę, z której nie mogłam się wydostać. Wchodząc do holu, poczułam zimno przenikające przez marmurowe posadzki. Światło lamp było przytłumione, a w powietrzu unosił się zapach skórzanych foteli i whisky, którą ojciec pijał o późnej porze.

Zastanawiałam się, ile czasu mam, zanim ojciec znów zacznie wywierać na mnie presję. Z każdą godziną czułam się coraz bardziej jak pionek w jego grze. A on, jak to ojciec — zawsze perfekcyjny, zawsze gotowy podejmować decyzje za mnie. Nigdy nie prosił o moje zdanie. Nigdy nie pytał, czego **ja** chcę. Teraz jednak, stojąc na krawędzi, byłam zmuszona działać.

***

Następnego dnia, siedziałam przy kuchennym stole, próbując ogarnąć to, co powiedział mi Bartek. Jego słowa brzmiały jak ostrzeżenie, ale jednocześnie coś we mnie chciało go wyzwać. Był mroczny, niebezpieczny i cholernie denerwujący. Każde jego spojrzenie, każde „Fafiś", które wyrzucał z ust, doprowadzało mnie do szału. A mimo to... czułam, że go potrzebuję. On znał ten świat, do którego chciałam wejść. Świat, który mógł mi pomóc odnaleźć matkę.

Odnaleźć matkę, która zniknęła z mojego życia, kiedy miałam zaledwie sześć lat. Agnieszka Fugińska, piękna, tajemnicza kobieta, o której wciąż mówiło się szeptem w kręgach mafijnych. Przez lata żyłam w cieniu jej zniknięcia, słysząc od ojca jedynie szczątki informacji. Ale teraz dowiedziałam się czegoś, co zmieniło wszystko – matka mogła zostać porwana. Nie zginęła, nie odeszła bez słowa. Była gdzieś, może nawet żyła.

Przebiegłam palcami po stole, myśląc o tym, co muszę zrobić. **Bartek.** Musiałam go przekonać, że to nie była gra, że naprawdę potrzebuję jego pomocy. I nie chodziło tylko o udawanie mojego chłopaka. Chodziło o coś znacznie większego.

Nie minęła godzina, a on pojawił się pod moim mieszkaniem. Czekał w swoim czarnym BMW, zaparkowanym na ciemnej ulicy, jakby był częścią tej nocy, która powoli ogarniała miasto. W jego spojrzeniu było coś więcej niż zwykła irytacja. Może to była ciekawość, a może... **ostrożność.**

— No, Fafiś, co teraz? — rzucił, kiedy wsiadłam do auta. Zawsze musiał rzucić tę ksywkę, jakby chciał mnie jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi.

— Zamilknij. Mówiłam ci, że tego nienawidzę — warknęłam, ale wiedziałam, że nie mogę go wystraszyć swoją złością. **Nie dzisiaj.**

Bartek spojrzał na mnie kątem oka, ruszając powoli. W jego ruchach było coś niebezpiecznie spokojnego. Jakby zawsze miał wszystko pod kontrolą. **Ale to była jego gra.** Od zawsze bawił się ludźmi. Odkąd pamiętam, zawsze mnie prowokował, jakby czerpał satysfakcję z każdego mojego gniewnego spojrzenia.

— Powiedz mi więcej o twojej matce — odezwał się nagle, jakby nigdy nie przestawał analizować sytuacji.

Wzięłam głęboki oddech. **Musiałam być szczera.**

— Agnieszka Fugińska. Moja matka. Zaginęła, kiedy miałam sześć lat. Mówiono, że po prostu odeszła. Ale teraz wiem, że to nieprawda. — Moje słowa były jak uderzenie, tak samo nagłe i zimne. — Dowiedziałam się, że została porwana przez mafię.

I let the world burn Fartek Where stories live. Discover now