5.

530 25 27
                                    

W pokoju panowała gęsta cisza, wypełniona tylko napięciem, które wisiało między nami. Bartek stał naprzeciwko mnie, jego oczy wpatrywały się we mnie z tą dobrze znaną mieszaniną wyższości i prowokacji. Z każdą sekundą czułam, jak moja irytacja rośnie. Jego obecność była dla mnie nie do zniesienia, a jednocześnie... nie mogłam jej zignorować. Przyciągał mnie w sposób, którego nie potrafiłam zrozumieć.

— Więc to tak będzie? — rzuciłam, próbując przejąć kontrolę nad sytuacją, chociaż doskonale wiedziałam, że z nim to nie było łatwe. Miał nade mną przewagę, nawet jeśli tego nienawidziłam.

— A jak ma być? — Bartek odparł z tym swoim bezczelnym uśmieszkiem, który od zawsze działał mi na nerwy. Przeszedł krok bliżej, a ja instynktownie cofnęłam się o pół kroku. Był jak drapieżnik, który z każdą sekundą zaciskał wokół mnie swoją sieć.

— Przestań tak się zachowywać — warknęłam, czując, jak gorąco rozlewa się po moim ciele. Ta mieszanka gniewu i czegoś innego, czego nie potrafiłam nazwać, robiła ze mną rzeczy, które chciałam zatrzymać. — Nie jestem jedną z tych, które możesz kontrolować, zrozumiałeś?

Jego oczy błysnęły, uśmiech jeszcze się poszerzył.

— Naprawdę, Fafiś? — Jego głos był niski, pełen wyzwania. — Bo mam wrażenie, że bardzo dobrze ci się to podoba.

Podchodził bliżej, a ja poczułam, jak moja duma miesza się z... fascynacją. Nie wiedziałam, jak reagować, moje ciało było jakby rozdarte między pragnieniem a nienawiścią. Próbowałam coś powiedzieć, ale zanim zdążyłam otworzyć usta, jego ręka złapała mnie za nadgarstek, mocno, ale nie boleśnie. Zaciągnął mnie bliżej, aż nasze ciała się zetknęły.

— Co ty robisz? — syknęłam, próbując się wyrwać, ale jego siła była niepodważalna. Miał nade mną pełną kontrolę, a każda próba oporu wydawała się tylko wzmacniać jego pewność siebie.

— Próbuję ci coś uświadomić — szepnął, jego głos przeszywał mnie na wskroś. Przechylił głowę, jego usta niebezpiecznie blisko moich. — Próbujesz mi się opierać, ale oboje wiemy, że nie dasz rady.

Zacisnęłam zęby, gotowa wybuchnąć. Nie mogłam pozwolić, żeby mnie zdominował, ale w tym samym momencie mój gniew zmieszał się z niechcianym pragnieniem. Jego bliskość zaczynała mi działać na nerwy w inny sposób, niż byłam gotowa przyznać. Serce waliło mi jak oszalałe, a mózg nie potrafił zapanować nad ciałem.

— Przestań — zażądałam, ale to słowo było puste, bez siły, jakiej chciałam mu nadać. Bartek się tylko uśmiechnął, jeszcze bardziej prowokując.

— Naprawdę chcesz, żebym przestał? — spytał, wpatrując się w moje oczy. Był tak blisko, że czułam jego oddech na skórze. Zacisnął palce na mojej talii, a ja zadrżałam, nie potrafiąc się od niego odsunąć.

Chciałam powiedzieć „tak", chciałam go odepchnąć, ale coś we mnie poddało się. Moje ciało zareagowało samo, jakby miało własny umysł. Bartek zauważył to od razu i uśmiechnął się jeszcze szerzej, tym razem zadowolony z siebie.

— Wiedziałem — szepnął, zanim jego usta spoczęły na moich.

Pocałunek był gorący, chaotyczny i pełen wszystkiego, co w nim nienawidziłam. Ale odpowiedziałam na niego z równą intensywnością. Nasze ręce zaczęły błądzić, szukać punktów, gdzie można było wytłumić gniew, pragnienie, tę dziwną mieszankę emocji, która nas oboje spalała.

Odepchnęłam go gwałtownie, w przypływie siły, ale Bartek złapał mnie za ramiona, nie pozwalając mi odejść. Przyciągnął mnie z powrotem, jeszcze mocniej, a moje plecy uderzyły o ścianę. Przyszpilił mnie tam, patrząc prosto w oczy, wzrok intensywny, pełen tego mrocznego, nieodgadnionego czegoś, co zawsze mnie przerażało, a teraz... przyciągało.

I let the world burn Fartek Where stories live. Discover now