Faustyna siedziała na krawędzi szpitalnego łóżka, wpatrując się w niewielkie okno. Odbicie jej twarzy było blade, zmęczone, ale w jej oczach można było dostrzec gniew, determinację i strach – mieszankę, która wydawała się teraz naturalnym stanem. Od tygodnia, odkąd niemal straciła życie przez zatrucie, miała tylko jeden cel: odkryć prawdę o swojej matce i o tym, co naprawdę się stało. Bartek stał przy drzwiach, opierając się o ścianę z rękami w kieszeniach. Oboje wiedzieli, że to nie koniec, a dopiero początek.— Jesteś pewna, że jesteś gotowa? — spytał Bartek, jego głos był spokojny, ale widać było, że i on jest spięty. Cały ten czas milczał na temat tego, co się wydarzyło, ale oboje wiedzieli, że nie mogli już dłużej czekać. Prawda była bliżej, niż myśleli.
— Tak — odparła Faustyna, zakładając swoje buty. — Nie mogę tu siedzieć i czekać, aż znowu mnie dorwą. Trzeba działać.
Kiedy wychodzili z sali, Bartek podał jej kurtkę. **To było coś więcej niż gest opieki** – wiedział, że Faustyna musi czuć kontrolę nad swoim losem, nawet jeśli byli w samym środku koszmaru.
---
Szybko znaleźli się na ulicach miasta. Ich pierwszym przystankiem była niewielka kawiarnia, którą odkryli w jednej z ksiąg, którą znaleźli w bibliotece. Miała niewiele wspólnego z tradycyjnymi miejscami spotkań, ale miała szczególne znaczenie dla matki Faustyny. Wzmianka o tym miejscu była zapisana w starej księdze, której matka Faustyny regularnie używała, a według tego, co tam przeczytali, to właśnie tam miała spotkać się z kimś z mafii przed swoim zniknięciem.
Wchodząc do kawiarni, Faustyna poczuła dreszcz. Miejsce było proste, niepozorne, jakby wyrwane z innej epoki. Pachniało tu starym drewnem i świeżo parzoną kawą. Mimo to, atmosfera była napięta, jakby czas się tu zatrzymał. Kelnerka, starsza kobieta o zmęczonym spojrzeniu, podeszła do nich powoli.
— Czym mogę służyć? — spytała, patrząc na nich z lekkim podejrzeniem.
Bartek zamówił dwie kawy, ale to nie był cel ich wizyty. Spojrzał na Faustynę, która wzięła głęboki oddech i postanowiła mówić otwarcie.
— Szukam informacji na temat mojej matki. Chodziła tu wiele lat temu — zaczęła, a jej głos drżał, ale była zdeterminowana. — Nazywała się. Agnieszka. Agnieszka Fuginska.
Kelnerka na chwilę zawahała się, jakby to imię coś jej przypomniało. **Cisza była ciężka**, prawie namacalna. Kobieta przymrużyła oczy i powoli skinęła głową.
— Aga... Tak, pamiętam ją. Bywała tu czasami. Zawsze miała te swoje tajemnice — odpowiedziała ostrożnie, jakby wybierała każde słowo. — Ale po co jej szukacie?
— To długa historia — odparł Bartek, nie wdając się w szczegóły. **Nie ufali nikomu**, a tym bardziej nieznajomej kelnerce. — Ale wiemy, że miała coś wspólnego z pewną fabryką. Zna pani coś na ten temat?
Kobieta milczała przez chwilę, po czym spojrzała na nich uważniej.
— Może coś wiem, ale radzę wam trzymać się z dala od tego miejsca. To, co się tam dzieje, nie jest dla was. — Jej głos był ostry, niemal groźny.
Faustyna zadrżała, ale postanowiła kontynuować.
— To dla mnie ważne. Proszę, jeśli cokolwiek pani wie... — Faustyna miała w oczach błaganie, które nie pozostawiało miejsca na odmowę.
Kelnerka westchnęła ciężko, jakby właśnie podjęła decyzję, której później pożałuje.
— To stara fabryka na skraju miasta. Kiedyś produkowano tam maszyny, ale od lat stoi pusta. Od czasu do czasu ktoś tam krąży, ale to nie są ludzie, których warto spotykać.
YOU ARE READING
I let the world burn Fartek
RandomW dusznym i mrocznym mieście, gdzie mgła przesiąknięta zapachem deszczu i dymu skrywa tajemnice, młoda kobieta staje przed najtrudniejszą decyzją w swoim życiu. Jej ojciec, wpływowy i bezwzględny człowiek, zaaranżował jej małżeństwo, które ma zapewn...