16.

494 20 31
                                    


Promienie słońca przebijały się przez zasłony, delikatnie oświetlając wnętrze sypialni Faustyny. Jej złote włosy lśniły w blasku poranka, a promienie słońca delikatnie tańczyły po jej twarzy. Powoli, niemal nieświadomie, wybudzała się z głębokiego snu. Pierwsze, co poczuła, to ciepło bijące od pościeli oraz delikatny zapach, który wypełniał pokój – zapach, który przywodził na myśl bezpieczeństwo i spokój.

Otworzyła oczy, rozciągnęła się lekko i zamruczała pod nosem. „Bartuś..." – pomyślała, wciąż na wpół śpiąca. Ręką sięgnęła na bok, tam, gdzie spodziewała się go poczuć, jego ciepło, jego obecność. Ale zamiast tego poczuła tylko chłodne, puste miejsce. Uniosła głowę z poduszki, marszcząc brwi, jakby nie do końca rozumiała, co się stało. Gdzie on jest?

Usiadła na łóżku, przecierając oczy. Była jeszcze nieco otumaniona snem, ale pustka obok niej zaczęła budzić w niej niepokój. Szybko przesunęła wzrokiem po pokoju – nigdzie go nie było. Jego ubrania, które rzucił poprzedniego wieczora na podłogę, zniknęły. Jego czarna bluza, którą tak często widziała na nim, znikła, tak jak on.

Faustyna poczuła, jak serce zaczyna bić szybciej. Co się dzieje? – pomyślała, zrzucając z siebie kołdrę. Wstała z łóżka, nagle obudzona na dobre, a jej myśli zaczęły galopować. Może wyszedł na chwilę? Może po prostu poszedł po coś do jedzenia? Ale dlaczego nic nie powiedział?

Ruszyła szybko w stronę kuchni, jej bose stopy ledwo słyszalnie stukały o drewnianą podłogę. Otworzyła drzwi, niemal rzucając się do pomieszczenia, ale... kuchnia była pusta. Nic nie było dotknięte. Żadnych znaków, że tu był. Żadnych brudnych naczyń. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak zostawili to wczorajszego wieczoru.

Z każdą chwilą Faustyna czuła, jak panika zaczyna w niej narastać. Gdzie on jest? Otworzyła drzwi do łazienki – również pusta. Jej umysł zaczął szukać odpowiedzi, ale nic nie miało sensu. Bartek nigdy by tak po prostu nie zniknął. Nigdy nie zostawiłby jej bez słowa. Dlaczego? Dlaczego nic nie powiedział?

Wróciła do sypialni, jej serce teraz waliło jak oszalałe. Siadła na krawędzi łóżka, spoglądając na miejsce, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej leżał Bartek. Wciąż czuła jego zapach, jego obecność, ale nie było go tu. Została sama. Rzuciła się na telefon, jej palce drżały, gdy odblokowywała ekran. Od razu wybrała jego numer, przyciskając telefon do ucha z nadzieją, że zaraz usłyszy jego głos.

„Numer, na który dzwonisz, jest niedostępny. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału."

Zamknęła oczy, zacisnęła usta, a przez jej ciało przeszła fala frustracji. Ta cholerna poczta. Znowu. Próbowała jeszcze raz. I znowu. Za każdym razem słyszała to samo. Jego numer był poza zasięgiem. Z każdą kolejną próbą miała wrażenie, że jej serce powoli się rozpada. Co się stało? Dlaczego zniknął? Jeszcze kilka godzin temu był tutaj, przy niej, przytulał ją, całował. Byli razem. Czuła jego ciepło, jego dotyk, jego obecność, a teraz... teraz nie było nic. Tylko pustka.

Poczuła, jak jej ciało zaczyna drżeć. Nie mogło tak być. Nie mógł tak po prostu odejść. Zsunęła się na podłogę, przyciągając kolana do siebie, jakby chciała się skulić w jak najmniejszą kulkę. Telefon wypadł jej z ręki i z hukiem uderzył o podłogę. Ale ona nie zwróciła na to uwagi. Łzy zaczęły powoli spływać po jej policzkach, ciche, samotne łzy, które nagle zamieniły się w falę. Rzuciła się na podłogę, jej dłonie zakryły twarz, a szloch wstrząsnął całym jej ciałem.

Dlaczego? Dlaczego to zrobił? Co się stało? – te pytania odbijały się echem w jej głowie. Szukała jakiejkolwiek odpowiedzi, czegokolwiek, co mogłoby jej wyjaśnić, dlaczego Bartek zniknął. Przecież byli razem. Przecież wiedziała, że go potrzebuje. Wczoraj w nocy potrzebowała jego obecności, jego dotyku, jego miłości, nawet jeśli nie potrafiła wtedy tego wyrazić. Była zagubiona, a on był dla niej jak latarnia w ciemnościach. Jak mógł tak po prostu odejść?

W tym momencie cała ta sytuacja zaczęła ją przerastać. Nie rozumiała, co się dzieje. Nie mogła tego zaakceptować. Cała ich relacja, każdy uśmiech, każde słowo, które wymienili, teraz wydawały się tak odległe, tak nieważne. Czy to wszystko było tylko iluzją? Czy on nigdy naprawdę jej nie kochał? Przecież znała Bartka. Znała go lepiej niż kogokolwiek innego. Wiedziała, że coś musiało się wydarzyć.

Ale nie było go tutaj, by jej to wyjaśnić. By rozwiać te wszystkie wątpliwości. By uspokoić jej roztrzaskane serce.

Czuła się bezradna. Z każdą chwilą, kiedy leżała na podłodze, coraz bardziej zanurzała się w smutku i rozpaczy. Czuła się oszukana. Zdradzona. Dlaczego nie powiedział mi, co się dzieje? – pytała siebie w myślach, ale nie znajdowała żadnych odpowiedzi. Bartek zawsze był dla niej kimś ważnym, kimś, na kim mogła polegać. Nawet jeśli nie zawsze była pewna swoich uczuć, wiedziała, że on był przy niej. Zawsze.

A teraz, kiedy go najbardziej potrzebowała, zniknął.

Godziny mijały, a Faustyna nadal siedziała na podłodze. Jej łzy już dawno przestały płynąć, ale ból, który czuła w sercu, wcale nie zmalał. Czy to był koniec? – myślała. Czy on naprawdę odszedł na zawsze? Jej myśli były chaotyczne, ale jedno było pewne – cokolwiek się stało, Bartek postanowił opuścić ją bez słowa, bez żadnego wyjaśnienia.

Nie mogła tego zaakceptować. Musiała go znaleźć, musiała dowiedzieć się, dlaczego to zrobił. Może miał jakieś powody, których nie rozumiem – próbowała się pocieszyć, ale wiedziała, że jedyne, czego teraz potrzebuje, to jego obecność. To, by powiedział jej, że wszystko będzie dobrze, że to tylko chwilowe nieporozumienie.

Wstała powoli, czując, jak jej ciało było ciężkie od zmęczenia i bólu. Telefon leżał na podłodze, roztrzaskany na kilka kawałków. Zrezygnowana, usiadła z powrotem na łóżku, próbując zrozumieć, co teraz zrobić. Oczy były suche, ale serce wciąż pełne bólu.

Patrzyła na puste miejsce obok siebie, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej leżał Bartek, i poczuła, jak coś w niej pęka. Byliśmy tutaj razem. To miejsce miało być schronieniem, miejscem, gdzie mogła czuć się bezpieczna. A teraz było tylko pustą przestrzenią pełną wspomnień, które zamiast przynosić ukojenie, zadawały jeszcze większy ból.

Została sama, w ciszy i pustce, nie wiedząc, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczy go ponownie.

————————————
Widzimy się po wakacjach 🖤
Lovcia was ~ Eli 🕯️

I let the world burn Fartek Where stories live. Discover now