{Briannah}
Wnętrze sali będącej miejscem posiedzeń Trybunału przeszło spektakularną zmianę w porównaniu do tego jak wyglądało ostatnim razem kiedy tu byłam. Ciężkie, bordowe zasłony zastąpiono mieniącym się w słabym blasku słońca złotym materiałem, który automatycznie rozjaśniał duże pomieszczenie. Zmieniono także nakrycie długiego stołu- obrus był długi, brudno-brązowy i całkowicie zakrywał nogi siedzących za nim ludzi, a z tego co również nie umknęło mojej uwadze- Valerica wciąż piastowała miejsce w ich gronie. Kto wie? Może zamierzała na stałe zasilić szeregi Trybunału? Teraz dopiero przyszło mi na myśl pytanie o to, dlaczego nie zrobiła tego już wcześniej. W końcu na tyle na ile się orientowałam,wiedziałam, że nacja Cieni była powszechnie szanowana i respektowana, a jej przywódca mógł się mierzyć statusem z Cherubem. W takim wypadku jego miejsce w najważniejszej radzie nieumarłych powinno być kwestią oczywistą.
-Brianno.
Zmarszczyłam brwi,mrugając przy tym kilkakrotnie. Głos, który wybudził mnie z rozmyślań był głosem męskim i ciężkim, a w jego tonie niezaprzeczalnie brzmiała nutka nacisku i zniecierpliwienia. Musiał mnie tak wołać już któryś raz, a ja znowu odleciałam, co zresztą zdarzało mi się ostatnio dosyć często. Mój psycholog powiedziałby, że to niepokojący znak- oczywiście jeśli bym do niego uczęszczała. Zrezygnowałam z naszych spotkań dwa lata temu,kiedy uznałam, że nikt nie może wymazać bólu po utracie ukochanej osoby i sprawić, żebym – jak to sam ujął – przeszła nad tym do porządku dziennego, ponieważ w swoim życiu doświadczę jeszcze wielu strat.
Akurat. Niezbyt znałam się na psychologi, ale nie sądziłam, żeby to było właśnie tym, co stawiało na nogi czternastolatki po przejściach.
Schyliłam głowę w wyrazie szacunku i zbliżyłam się na kilka kroków do stołu.Zerknęłam spod rzęs na każdego z obecnych, ale wszyscy z wyjątkiem Cheruba unikali mojego spojrzenia. To było co najmniej dziwne i sprawiało, że czułam się nieswojo.
-Musimy zadać ci kilka pytań na temat tego co się wydarzyło. Jesteś w stanie odpowiadać?
Czy jestem w stanie?To nie mnie niemal nie obdarł ze skóry psychopata ukryty pod zwierzęcą maską. Biorąc pod uwagę to co spotkało Meredith i moje obrażenia byłam jak nowo narodzona, ale wiedziałam, że lepiej nie mówić tego na głos. Jednak był ktoś, kto dokładnie wiedział o czym właśnie pomyślałam i nie musiałam odwracać głowy, żeby wiedzieć, że Trey stał parę metrów za mną,powstrzymując się od parsknięcia cynicznym śmiechem.
-Czuję się dobrze,dziękuję. Mogę odpowiadać.
-Wyśmienicie –rzekł, chociaż ton jego głosu świadczył, że był daleki od zadowolenia. -Czy w czasie swojej próby uwolniłaś oskarżoną o zdradę Meredith Morgan spod wyznaczonego jej nadzoru?
Nie-usłyszałam w głowie. Siłą woli powstrzymywałam się, żeby nie zerknąć przez ramię na Treya. Nasza więź nie była tajemnicą,ale tak jawne okazanie tego, że się komunikujemy i to w trakcie przesłuchania, mogłoby zostać źle przyjęte, a i bez tego nie wiedziałam na czym stoję. Oczami wyobraźni widziałam jak ciało mojego Stróża tężeje, a szczęka staje się jakby większa pod zaciskiem mięśni. Wyraźnie ostrzegał mnie przed pójściem tą drogą. Ale...czy powinnam go posłuchać? Chciał, żebym kłamała,tylko jak składanie fałszywych zeznań mogłoby mi pomóc w dowiedzeniu się prawdy? Przecież to właśnie na niej najbardziej mi teraz zależało. Chciałam...nie. Ja musiałam wiedzieć kto nas zaatakował.

YOU ARE READING
Królewna Śmierci
AcakWychowana w "złotej klatce" Brianna, wiedziała jakie ma być jej życie. Przykładne. To bez wątpienia. Miała nadopiekuńczych rodziców, chłopaka, który wskoczyłby za nią w ogień i swoją nemezis. Zdecydowanie normalne, prawda? Nic z tego. Przeznaczenie...