PROLOG

5K 201 55
                                    

#thecliqueMK

RAIN

Usiadłam przy barze, a moje czerwone paznokcie zastukały o idealnie wypolerowany blat.

- Wódkę poproszę – odezwałam się, gdy wytatuowany barman stanął tuż nade mną.

- Dwadzieścia jeden skończone? – zapytał z nutką ironii, po czym zaśmiał się pod nosem.

- Podwójna, trzy kostki lodu – dodałam, jakbym wcale nie słyszała jego pytania, jednocześnie próbując ukryć rozbawienie.

Chłopak jeszcze przez moment skanował mnie wzrokiem, aż w końcu westchnął ciężko i pokręcił głową.

- Musisz się nauczyć być miła dla ludzi, Rain – podjął po chwili. – W Anglii będzie inaczej, niż tutaj.

Zmarszczyłam brwi i posłałam mu pełne politowania spojrzenie.

- Gorzej i tak być nie może. – Wzruszyłam ramionami, a następnie przysunęłam do ust szklankę wódki, którą właśnie mi podał.

Bywałam w barze Oscara aż nazbyt często. Było to jedno z niewielu miejsc w Portland, które szczerze lubiłam.

Które będzie mi dane lubić jeszcze przez jakieś dwie godziny.

Wypiłam wszystko niemal na raz i delikatnie się skrzywiłam. Niedługo po tym oblizałam usta, a następnie założyłam nogę na nogę, w tym samym momencie obracając się w stronę stolików, przy których ludzie zatruwali swoje wątroby tak samo, jak ja.

- Jesteś pewna, że wyjazd to dobry pomysł? – Oscar uzupełnił alkohol w mojej szklance i oparł się o blat.

- Jedyny, który ma sens – stwierdziłam cicho. – Nie mogę tu zostać, wiesz o tym.

Moje słowa zawisły w powietrzu, pozostawiając między nami wymowną ciszę.

- Poradzisz sobie? – zapytał nagle z troską.

- Zawsze sobie radzę, O. – Z trudem się uśmiechnęłam.

Czasami zastanawiałam się, czy mogłam nazwać Oscara przyjacielem. Był właściwie jedyną osobą, z którą regularnie rozmawiałam. I choć zazwyczaj były to rozmowy przy drinku, to odnosiłam wrażenie, że rozmawianie ze mną go nie nudziło. Nie sprawiał wrażenia, jakbym była kolejną podpitą klientką, której przytakiwał, gdy wylewała mu swoje żale po pijaku.

- Idzie jakiś książę. – Delikatnie szturchnął mnie w ramię, na co przewróciłam oczami.

- Ja pierdolę, znowu... - mruknęłam, po czym ponownie opróżniłam zawartość szklanki.

Kilka sekund później miejsce obok mnie zajął nieznajomy mężczyzna. Był tak wstawiony, że oczy uciekały mu na boki. A może miał zeza? Ciężko stwierdzić.

- Zazwyczaj nie zaczepiam przypadkowych dziewczyn, ale... - zaczął z pijackim uśmiechem. – Masz piękne włosy, nie mogę oderwać od nich wzroku.

Tak, jak każda, której zawracałeś dupę przede mną.

- Farbowane, czy naturalne? – kontynuował.

- Naturalne – odpowiedziałam obojętnym tonem.

Chyba liczył, że powiem coś więcej, ja natomiast tylko obróciłam w dłoni pustą szklankę i ponownie skierowałam wzrok przed siebie.

- Takie czarne włosy to rzadkość, bardzo ci pasują. – Po tych słowach pstryknął palcami, próbując przywołać tym gestem Oscara.

Mieliśmy dwa tysiące dwudziesty trzeci rok, a on pstrykał na obsługę? Nie potrzebowałam niczego więcej, by móc stwierdzić, że miałam przed sobą kompletnego idiotę.

Zerknęłam za siebie, barman szedł w jego stronę z grobową miną.

- Poproszę piwo dla mnie i dla tej pięknej pani, która spędzi ze mną dzisiejszy wieczór. – Starał się mówić wyraźnie, ale procenty w jego organizmie ewidentnie mu to utrudniały. – A może i noc? – dodał, a mnie cofnęło się dzisiejsze śniadanie.

- Nie pijam piwa – zaoponowałam od razu.

- To na co masz ochotę? – Przysunął się nieco bliżej, a ja od razu się skrzywiłam.

- Na święty spokój. – Posłałam mu złośliwy uśmiech, na co szeroko otworzył oczy.

Przez moment wgapiał się w moją obojętną twarz i widziałam, jak w jego pustej głowie zachodziła jakaś zmiana. Jakby jedna z jego uśpionych szarych komórek przebudziła się zaledwie na ułamek sekundy tylko po to, by przewrócić się na drugi bok.

- Wiesz, co? – Zgromił mnie wzrokiem, na widok którego chyba miałam się przestraszyć. – Tęsknię za czasami, w których takie laski jak ty mogły się jedynie uśmiechać, stać w kuchni przy garach i zadowalać facetów, kiedy mieli na to ochotę.

- Ja natomiast tęsknię za czasami, w których mężczyźni tacy jak ty wyjeżdżali na wojnę i nigdy z niej nie wracali – skwitowałam, po czym zeskoczyłam z barowego stołka i złapałam za rączkę walizki, którą ze sobą przytargałam.

- Coś ty powiedziała? – syknął przez zaciśnięte zęby, ale nawet na niego nie spojrzałam.

- Jajco, wracaj do swojego stolika, bo nic już dzisiaj nie wypijesz – wtrącił Oscar i wskazał na miejsce gdzieś z tyłu sali.

Mężczyzna przez chwilę mruczał coś pod nosem, w końcu jednak machnął ręką i wrócił do swoich równie pijanych kolegów.

- Będę się zbierać, za dwie godziny mam lot. – Spojrzałam na barmana, który znów wbijał we mnie swoje pełne troski spojrzenie.

- Rain, na pewno sobie poradzisz? – upewniał się.

- Wiesz, że tak. – Niepewnie uniosłam kąciki ust.

- Chodź tu – mruknął niemal ze wzruszeniem i zaledwie kilka sekund później stanął przede mną.

Przyciągnął moje drobne ciało do siebie, a następnie zamknął je w silnym uścisku.

Zesztywniałam, stresował mnie kontakt fizyczny.

- Będę tęsknił, mała Rain – prawie załkał. – David też – dodał, mocniej wciskając podróbek w moje ramię.

- Pozdrów go ode mnie, cholernie mi przykro, że nie zdążę się z nim pożegnać. Szkoda, że nie ma go dziś na zmianie – odparłam cicho, po czym powoli się odsunęłam.

- Nie ma sprawy. – Potarł moje ramiona i ostatni raz spojrzał mi w oczy. – Zobaczymy się jeszcze?

- Wątpię. – Nie chciałam kłamać, wiedziałam, że moja noga nigdy więcej nie postanie w tym mieście.

- Ale dzwoń, dobra? Albo pisz, chcę wiedzieć, że wszystko w porządku.

- Jasne. – Pocałowałam go w policzek, po czym cofnęłam się do walizki. – Lecę, muszę jeszcze złapać taksówkę.

Po chwili wyszłam przed bar, a chłodne powietrze uderzyło prosto w moją twarz. Ostatni raz obejrzałam się za siebie, obejmując wzrokiem miejsce, które jako jedyne wzbudzało we mnie jakikolwiek sentyment.

Przeniosłam wzrok na ulicę.

Powoli zaczynałam się żegnać z Rain Horton.

***

twitter/tiktok: marta_autorka

IG: killukitty

THE CLIQUE [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz